Microsoft właśnie uratował sporo firm przed poważnym kryzysem
Gdy Edward Snowden stał się światowym bohaterem, zmieniła się nie tylko świadomość opinii publicznej. Nagle okazało się, że firmy trzymające dane w amerykańskich chmurach nie są już bezpieczne. Na szczęście dla tych firm pojawiło się wyjście z sytuacji.
Edward Snowden postanowił zdradzić swój kraj na rzecz wyższego dobra. Ujawnił, że jego pracodawca, a więc amerykańska Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) zmusiła czołowych dostawców usług chmurowych z tego kraju do współpracy. Użytkownicy indywidualni czy firmy korzystające z rozwiązań Microsoftu, Dropboksa, Google’a i innych byli narażeni na inwigilację i szpiegostwo.
Warto pamiętać, że zupełnie czym innym jest dostęp amerykańskiej agentury do naszych prywatnych rozmów i danych, a czym innym jest dostęp do tajemnic handlowych i przemysłowych. Trudno polskiej, japońskiej, chińskiej czy jakiejkolwiek innej firmie zaufać amerykańskiemu usługodawcy chmurowemu, skoro NSA w majestacie prawa może mieć do tych danych dostęp.
Microsoft był najczęściej wymieniany przez Snowdena jako firma zmuszona do współpracy, a zdaniem „zdrajcy” nie stawiała większego oporu i szybko podporządkowała się wymuszeniom ze strony NSA. Teraz, gdy sprawa wyszła na światło dzienne, dział prawny Microsoftu ciężko pracował, by odzyskać zaufanie klientów. Microsoft to firma, która w zasadzie stawia wszystko na chmurę. Porażka oznaczałaby katastrofę. Na szczęście w końcu „coś” się udało. I to coś bardzo ważnego.
Czy amerykańskie serwery w innych krajach też są amerykańskie?
Tak do tej pory uważały amerykańskie sądy. Jeżeli Microsoft, Amazon, Google czy inna firma posiadała centrum danych, dajmy na to, w Irlandii, to i tak zdaniem sądu firmy te powinny udostępniać władzom amerykańskim dane na życzenie. Wynikało to z interpretacji prawa nakazującego każdemu amerykańskiemu podmiotowi prawnemu udzielenie wszelkich posiadanych informacji na temat podejrzanego o popełnienie przestępstwa. A zatem, choć pożądana informacja znajduje się poza jurysdykcją amerykańskich organów, to amerykański podmiot wezwany na świadka jest objęty obowiązkiem składania zeznań.
Microsoft postanowił się jednak postawić. Odmówił sądowi wydawania danych swoich klientów, które znajdowały się w centrach danych wybudowanych poza granicami kraju, a swoim klientom dał możliwość wyboru, z których centrów danych chcą korzystać. Ruszył na wojnę z systemem, którą do tej pory przegrywał. I gdy już wydawało się, że wysiłki giganta spełzną na niczym, sąd apelacyjny w końcu przyznał rację Microsoftowi, uznając, że ustawa dotycząca przechowywania danych komunikacyjnych traci moc poza granicami Stanów Zjednoczonych.
To nie tylko zwycięstwo Microsoftu, ale też każdej amerykańskiej firmy oferującej usługi chmurowe.
Gdyby Microsoft przegrał, amerykańskiemu rynkowi usług chmurowych groziłoby załamanie. Która szanująca się firma mogłaby nadal korzystać z Amazon Web Services, Microsoft Azure czy Google Cloud Services wiedząc, że w każdej chwili, bez jej wiedzy i zgody, agent NSA może przejrzeć jej prywatne dane.
Teraz, podobnie jak Microsoft, mogą oferować swoim klientom przechowywanie danych z dala od wścibskich agentów, którzy mogą w każdej chwili „zasugerować” rodzimym firmom odpowiednie działania, wiedząc co planują te zagraniczne. To oczywiście nadal nie rozwiązuje problemu przechowywania danych na terenie Stanów Zjednoczonych. To jednak już problem samych Amerykanów, który, czego życzę im z całego serca, może kiedyś również będzie rozwiązany.