REKLAMA

Naciesz oko - Freewrite to najlepsza maszyna do pisania, której i tak nie kupisz

Każdy z nas, gadżeciarzy, zna to przemożne uczucie chęci posiadania czegoś, co jest kompletnie irracjonalne, nie do końca przydatne, ale sprawia, że serce bije nam szybciej a ślina napływa do ust. Dla mnie takim gadżetem, od którego nie mogę od kilkunastu godzin oderwać wzroku, jest Freewrite - projekt, o którym sądziłem, że nigdy nie powstanie.

25.02.2016 07.59
Freewrite to maszyna do pisania na miarę XXI wieku.
REKLAMA
REKLAMA

Freewrite rozpoczął swój żywot jako kickstarterowy projekt o nazwie Hemingwrite. Miała być to pierwsza na świecie, inteligentna, cyfrowa maszyna do pisania, oferująca prawdziwe pisanie bez rozpraszania. Kiedy zobaczyłem start tej kampanii, od razu gdzieś poczułem iskierkę ciekawości, ale byłem więcej niż pewien, że twórcy nie znajdą dostatecznie wielu wspierających, aby ten projekt mógł wyjść poza fazę zbiórki środków. A jednak!

Freewrite, czyli ostateczny sposób na rozbiegany umysł.

Czym jest Freewrite? Ni mniej, ni więcej, a maszyną do pisania, wyposażoną w pełnowymiarową klawiaturę z przełącznikami mechanicznymi Cherry MX oraz wyświetlacz e-ink. Jak przystało na gadżet w XXI wieku, maszyna posiada połączenie z siecią WiFi oraz… synchronizację z Dropboxem, Google Drive lub Evernote. Z maszyny możemy też korzystać bez synchronizacji z chmurą - wymagać to jednak będzie połączenia kablem z komputerem. Co ciekawe, maszyna posiada też dedykowany przycisk, który możemy przypisać do automatycznego drukowania na podłączonej uprzednio drukarce, a Freewrite jednocześnie wyśle kopię drukowanego pliku w formie PDF na nasz adres mailowy.

W trakcie zwykłego pisania maszyna zapisuje pliki w formacie plain text.

Obsługa całości jest banalnie prosta. Sprowadza się do uruchomienia maszyny, wybrania jednego z folderów (analogowym przełącznikiem, a jakże), opcjonalnie włączenia WiFi (również analogowym przełącznikiem), a potem wystarczy już tylko pisać, bez najmniejszych, internetowych rozproszeń. Choć maszyna nie wygląda na przesadnie poręczną i lekką, ze swoją aluminiową obudową i rozkładaną rączką, to paradoksalnie waży niewiele więcej od 13” MacBooka Pro i ma nad nim jedną, ogromną przewagę - nie musimy się martwić jej ładowaniem przez nawet 4 tygodnie, za sprawą zastosowania wyświetlacza e-ink.

Ok, ale w zasadzie to... dla kogo jest ta maszyna?

Odruchowo chciałbym napisać, że “dla hipsterów”, ale musiałoby ich być całkiem sporo, skoro twórcy z Astrohaus uzbierali dość środków, aby wypuścić swój produkt do wolnej sprzedaży. Freewrite to maszyna dla ludzi, który zarabiają lub chcą zarabiać na pisaniu, a mają problem ze skupieniem się na jednej rzeczy na raz.

Jeśli ktoś myśli, że używanie do pisania do tego stopnia ograniczającej maszyny to przesada, to cóż… pewnie ma rację. W końcu tyle jest na rynku aplikacji typu distraction-free, świetnych programów do pisania i tak dalej, że odcięcie się od wszelkich “rozpraszaczy” nie powinno być problemem. Do pewnego stopnia jednak potrafię zrozumieć tych wszystkich, którzy nabyli i nabędą jeszcze Freewrite.

Jak długo pracujemy przy komputerze, tak długo pojawia się pokusa. Możemy próbować odciąć się od Sieci i innych przeszkadzajek stosując wymyślne programy, ale ostatecznie wszystko sprowadza się do silnej woli, która bardzo łatwo ulega rozproszeniu, gdy przecież w oknie przeglądarki czeka fascynujący świat Internetu i wiele innych rzeczy, które przeszkadzają się nam skupić na pisaniu.

Sam jestem na nieustannym poszukiwaniu idealnego programu do pisania, który wspomógłby mnie w odcinaniu się od tych pokus, ale nawet najlepsze edytory distraction-free przegrywają ostatecznie z moją prokrastynacją. Dlatego wpatruję się we Freewrite z uporem sroki patrzącej na nową błyskotkę, ale na szczęście dojechanie do końca strony produktu działa jak silne sole trzeźwiące.

Cena tej maszyny po prostu poraża.

REKLAMA

449 dol. w przedsprzedaży, a 549 dol. (608 po doliczeniu podatku i wysyłki) w regularnej sprzedaży - tyle przyjdzie zapłacić za pracę nad tekstem bez rozproszeń. Choć jak widać, amatorów nie brakuje, to dla mnie cena jest horrendalna, dlatego też w moim przypadku Freewrite pozostanie w sferze ciekawostek i niespełnionych marzeń.

Co nie zmienia faktu, że zaliczając niespodziewaną wygraną w Lotto… pewnie bym się skusił.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA