Oto wyniki finansowe Netfliksa. Tak, tak, telewizje mają się czego bać
Netflx pochwalił się wynikami finansowymi zanotowanymi w czwartym kwartale 2015 roku, czyli w ostatnim okresie poprzedzającym globalną ekspansję. Wyniki są świetne, a liczba użytkowników przekroczyła już 75 mln. Styczeń będzie z pewnością rekordowy, ale decydujące będą kolejne miesiące.
Netflix ogłosił wyniki finansowe za czwarty kwartał 2015 roku. Serwis wygenerował 1,8 mld dol. przychodu, a zysk wyniósł 43 mln dol. Duża dysproporcja miedzy przychodem a zyskiem wynika m.in. z coraz większych kosztów strumieniowania materiałów. W okresie 2012 – 2015 koszt streamingu wzrósł dwukrotnie a po globalnej ekspansji będzie jeszcze większy. Coraz więcej pieniędzy pochłaniają też własne produkcje, jak i opłaty licencyjne na rosnącej licznie rynków.
Mimo to kondycja finansowa Netfliksa jest świetna, a prognozy po globalnej ekspansji są jeszcze lepsze. Reakcja inwestorów na nowe wyniki finansowe była bardzo optymistyczna, bo cena akcji firmy od razu podskoczyła o 10 proc.
Netflix pod koniec roku miał już 75 mln użytkowników
W czwartym kwartale 2015 roku Netflix uzyskał 5,6 mln nowych subskrybentów, z czego 1,56 mln na terenie Stanów Zjednoczonych, a 4,04 mln na pozostałych rynkach. O ile wzrost liczby subskrybentów w Stanach systematycznie spada, tak globalny rynek rozkwita coraz bardziej. Po ostatnich wzrostach liczba subskrybentów w Stanach wynosi niespełna 45 mln osób, a do tego dochodzi kolejne 30 mln użytkowników na pozostałych rynkach.
Warto podkreślić, że 75 mln subskrybentów to osoby, które płacą za Netflix. Serwis nie oferuje żadnego darmowego planu, tak jak np. Spotify.
Trzeba jednak zaznaczyć, że są to dane za czwarty kwartał 2015, a więc prawdziwy wzrost zobaczymy dopiero w kolejnym raporcie finansowym, który uwzględni globalną ekspansję Netfliksa przeprowadzoną w styczniu. Nic zatem dziwnego, że na giełdzie panują tak optymistyczne nastroje.
Nowe rynki to potencjał na znacznie większe dochody, ale ekspansja Netflixa nie zawsze kończyła się sukcesem
W połowie 2011 r. Netflix otworzył się na Amerykę Łacińską (po Stanach Zjednoczonych i Kanadzie), co teoretycznie pozwalało dotrzeć do 600 mln nowych odbiorców. To dwa razy więcej niż w rodzimych Stanach Zjednoczonych. Niestety otwarcie okazało się niewypałem, bowiem ludzie nie byli przekonani do płacenia za usługę. Dodatkowo problemem była szybkość łącza. W Brazylii tylko 20% populacji miało łącze szybsze niż 500 kb/s, a Netflix do płynnej pracy wymagał 800 kb/s.
Styczeń 2016 r. z pewnością będzie rekordowym miesiącem w historii Netfliksa, ale efekty globalnej ekspansji zobaczymy dopiero w kolejnych miesiącach, a może kwartałach. Może się okazać, że sukces będzie mniejszy, niż przewidują inwestorzy.
Wszyscy zachłysnęliśmy się wejściem Netlfiksa na nasz rynek, ale okazuje się, że oferta w Polsce jest bardzo, bardzo słaba. Wiele osób postanowiło skorzystać z darmowego miesiąca subskrypcji, ale po rozczarowaniu ofertą wcale nie zamierza płacić za kolejne miesiące. Póki co też zaliczam się do tej grupy.
Niestety Netflix nie zachęca do płacenia swoim podejściem do zagranicznych klientów. Serwis niedawno zapowiedział, że zamierza utrudnić życie osobom korzystających z VPN i oglądających materiały, które nie są dostępne w ich kraju.
Mimo to, telewizje coraz mocniej obawiają się Netflixa. I nie chodzi tu o odpływ klientów, ale o odpływ tytułów
W 2016 roku Netflix ma zamiar dodać do katalogu aż 60 nowych seriali, z czego 30 to będą produkcje skierowane do dzieci. Rośnie też baza oryginalnych produkcji, tworzonych przez samego Netfliksa.
To budzi poważny niepokój wśród tradycyjnych nadawców telewizyjnych, dla których Netflix staje się coraz większym konkurentem. Po globalnej ekspansji serwisu zaczyna to być widoczne na wielu rynkach. Jak donosi The Wall Street Journal, wielkim przedmiotem sporów był ostatnio serial „Penny Dreadful”, który na wielu rynkach zadebiutował właśnie na Netflixie, mimo że o serial walczyły telewizje Canal+, i Sky. Netflix wykupił prawa do serialu.
W Polsce mieliśmy dokładnie odwrotną sytuację z serialem „House of Cards”, ale tutaj przejęcie licencji miało miejsce na długo przed wejściem Netfliksa nad Wisłę. Można się spodziewać, że od tej pory serwis streamingowy będzie dużo mocniej dbał o swoje interesy.
Sukces na światowych rynkach zależy tylko od wielkości oferty oraz od dostępności napisów i lektora w większej liczbie języków. Na razie nie sposób przewidzieć jak Netflix zamierza rozwiązać ten problem. Po dwóch tygodniach od premiery w tej materii nie zmieniło się praktycznie nic. Jeśli do końca miesiąca (czyli do czasu zakończenia bezpłatnego triala) nadal nic się nie zmieni, nie wróżę Netfliksowi sukcesu w Polsce.