REKLAMA

Jeśli uważasz, że telewizja ogłupia, to mam dla ciebie propozycję - sprawdź historię swojej przeglądarki

Piszę ten tekst wracając z Londynu, gdzie miałem okazję uczestniczyć w premierze nowej serii dokumentów National Geographic, o której przeczytacie u nas niebawem. W podróży naszła mnie refleksja, iż bardzo żałuję, że nie będę miał możliwość obejrzenia wszystkich odcinków, ponieważ od 5 lat nie oglądam telewizji. I wcale nie jest tak, że to najlepsze rozwiązanie na świecie.

24.10.2015 08.57
Jeśli uważasz, że telewizja ogłupia, to mam dla ciebie propozycję – sprawdź historię swojej przeglądarki
REKLAMA
REKLAMA

Odnoszę wrażenie, że w dzisiejszych czasach więcej osób rezygnuje z telewizji z przyczyn czysto ideologicznych (a przynajmniej z jakiejś wydumanej ideologii) niż mając ku temu realne argumenty. Sam z telewizji „zrezygnowałem” niemal dokładnie 5 lat temu. Nie stała za tym jednak żadna przekora, chęć oderwania się od „ogłupiającego” pudełka, nic z tych rzeczy. Był to czysty pragmatyzm.

Przeprowadziłem się do nowego miasta na studia, wynająłem stancję - tam telewizora po prostu nie było, a mi, jako młodemu studentowi, naprawdę nie było po drodze wydawać na niego pieniędzy. O comiesięcznym opłacaniu abonamentu nie wspomnę.

Minęło jednak 5 lat a ja wciąż nie posiadam w mieszkaniu telewizora. Chciałbym powiedzieć, że wcale do telewizji nie tęsknię, ale rozminąłbym się z prawdą. Myślę bowiem, że dostrzegam więcej wad, niż zalet porzucenia telewizji. Oto dlaczego:

Telewizja ogłupia? To sprawdź historię swojej przeglądarki.

Przyjęło się mówić, że telewizja ogłupia. Że kretyniejemy oglądając serwowane nam przez stacje telewizyjne bzdury. Jakby tego było mało, telewizja nie daje nam przecież żadnego wyboru! Możemy tylko się zdecydować na rzeczy głupie, głupsze i filmy przeplatane niemiłosiernie długimi reklamami. A w ogóle filmy to zazwyczaj puszczają tylko kiepskie i nic wartościowego w tej telewizji nie ma.

Uważamy Internet za twór przewyższający telewizję pod względem dostępności treści, ale patrząc na to, jakie treści w Sieci są najbardziej popularne, wcale nie wykorzystujemy tej dostępności w odpowiedni sposób. Karmimy nasze mózgi wszelkiego typu bzdurami, które wyrządzają naszym szarym komórkom nie mniejszą szkodę niż kolejny odcinek „Trudnych Spraw”, „Pamiętników z Wakacji”, czy innych para-dokumentów, robiącym ludziom wodę z tego, co mają między uszami.

W telewizji nie ma nic do oglądania? Przemyśl to jeszcze raz.

Bzdura. Jeśli masz do wyboru 100+ kanałów i nadal twierdzisz, że „nic tam nie ma”, to znaczy, że albo źle szukasz, albo masz naprawdę specyficzne zainteresowania i wymogi. Prawda jest taka, że istnieje co najmniej kilka stacji telewizyjnych, które serwują albo wartościową rozrywkę, albo treści, które naprawdę edukują, a przynajmniej wykonują „pracę u podstaw” w wielu dziedzinach.

Gdy jadę na weekend do rodziców czy teściów i u nich włączam telewizor, dostrzegam wyraźnie, czego mi brakuje w Internecie, a co gwarantuje mi telewizja. Świetną publicystykę w formie wideo (tego wciąż jest w Sieci stanowczo za mało). Kanały tematyczne (historia, motoryzacja) ze spójną treścią. Dostęp do wielu seriali, których ze względu na ułomność polskiego VOD nie mam szans legalnie obejrzeć w Internecie.

Najbardziej jednak brak mi kanałów pokroju National Geographic i Discovery, z których szczególnie ten pierwszy nigdy chyba nie zawiódł mnie jeśli chodzi o ciekawe programy. Nieważne, czy mowa o programie przyrodniczym komentowanym przez Krystynę Czubównę (lub innych lektorów z równie spokojnym głosem), czy mowa o programie historycznym, motoryzacyjnym, zahaczającym o astronomię, czy jakiekolwiek inne dziedziny - zazwyczaj jest to treść wartościowa i edukująca. Nawet jeśli nie leży ona w ścisłym kręgu moich zainteresowań, zawsze coś z niej wynoszę, poszerzając swoją ogólną wiedzę.

Tymczasem w Internecie raczej nigdy nie sięgam po tematykę, która nie interesuje mnie bezpośrednio. Prowadzi mnie to do drugiego czynnika, który sprawia, iż często tęsknię za telewizją:

Telewizja = ograniczony wybór.

Jakkolwiek pokrętnie może to zabrzmieć, ograniczenie wyboru jest czasem najlepszym, co może się człowiekowi przytrafić. Oczywiście, tak, wolę mieć zawsze dostęp do wszystkiego - co gwarantuje mi Internet - ale nieskończone źródło informacji oznacza równie nieskończony śmietnik.

O wiele łatwiej jest wyłowić coś wartościowego mając do wyboru ileś-set kanałów TV, niż mając do dyspozycji bezdenną otchłań internetów. Tak, wiem, iż wszystko sprowadza się do odpowiedniej selekcji źródeł w Sieci. Całkiem dobrze sobie z tym radzę. Jednak mam też świadomość, że tak ogromna wolność wyboru na dobrą sprawę powoduje, iż… często nie wiem, co mam wybrać. Tym sposobem błąkam się od strony do strony, nie poświęcając żadnej z nich szczególnej uwagi, a wartościowe treści prześlizgują się niejednokrotnie bokiem, niezauważone.

Jestem pewien, że nie jestem w tym doświadczeniu odosobniony, a każdy, kto zabłądził w odmętach Internetu, czuje w tym momencie choć odrobinkę empatii.

W telewizji znacznie łatwiej jest wyselekcjonować to, co warte oglądania. Nie interesują nas wiadomości - nie oglądamy. Nie podobają się nam para-dokumenty - nie zaglądamy na kanały, które je serwują. A dzięki temu, że telewizja daje nam skończoną liczbę opcji, o wiele łatwiej jest znaleźć coś, co nas zainteresuje. Nawet jeśli nie zawsze są to oczywiste wybory.

Telewizja zazwyczaj nie przekracza granicy dobrego smaku.

Celowo napisałem „zazwyczaj”, gdyż wiadomo, iż zdarzają się wyjątki i czasem nawet w telewizji, pomimo wszelkich kulturowych regulacji zdarza się nam zobaczyć coś, czego wolelibyśmy nigdy nie widzieć.

To jednak nic w porównaniu z Internetem, gdzie praktycznie nie ma dnia, nie ma godziny, żeby nie trafić na coś, czego najchętniej nigdy bym nie zobaczył. A jednak, zazwyczaj wystarczy mi odpalić Facebooka, żeby natrafić, zupełnym przypadkiem, na coś, co sprawia, że wątpię w ludzkość.

Wcale nie uważam, że takie treści też są potrzebne. Nie, nie potrzebuję „dywersyfikacji źródeł” w postaci filmiku jak ktoś znęca się nad kotem, rozbiera się w miejscu publicznym czy wyprawia wszelkie inne rzeczy, jakie można sobie wyobrazić (bo w końcu w Internecie jest już dosłownie wszystko, ostatnio trafiłem nawet na poradnik dla hien cmentarnych. Na YouTubie.).

Nikt nie musi mi takich rzeczy pokazywać na co dzień, żebym zdawał sobie sprawę z ich istnienia. I tutaj telewizja, wbrew pozorom, robi bardzo dobrą robotę odseparowując widza od treści najzwyczajniej w świecie niesmacznych. Nawet jeśli telewizje informacyjne nieustannie karmię się tragediami i wypadkami z całego świata, to jest to wyłącznie wynikiem relacji popyt-podaż. Łakniemy sensacji, więc dostajemy sensację. Ale nigdy ta sensacja nie zakrawa o naruszenie jakichś podstawowych zasad moralności.

Internet takich oporów nie ma.

Nie wrócę do telewizji w najbliższej przyszłości, ale nie zarzekam się, że nigdy to nie nastąpi.

Moja niechęć do powrotu na tym etapie mojego życia wynika z nieco innej motywacji - braku czasu i prostej kalkulacji ekonomicznej. Po co mam wydawać pieniądze na abonament telewizyjny, kiedy kompletnie brak mi czasu na to, by ją oglądać? Na ten moment jestem szczęśliwy, gdy mając wolny weekend uda mi się w domu rodziców włączyć czarną skrzynkę na godzinę/dwie.

Nie zarzekam się jednak, że telewizja jest złem i nigdy w życiu już do niej nie wrócę. Albo że jestem bez niej jakkolwiek szczęśliwszy/bogatszy czy też uboższy. Internet oferuje mi w zasadzie to samo, takie samo bogactwo treści, podobne możliwości.

Porzucenie telewizji tylko pozornie daje nam więcej czasu. Wmawiamy sobie „nie oglądam telewizji, więc mam więcej czasu na książki/wyjścia ze znajomymi/lekcje jogi” etc. Czasem może faktycznie komuś się to udaje. Sądzę jednak, że po prostu sami siebie oszukujemy, bo zaoszczędzony na nieoglądaniu telewizji czas marnujemy w Internecie.

Porzucenie telewizji to tylko pozornie same zalety. W praktyce o wiele częściej przenosimy wady starych mediów, do nowych, sami wybierając tę samą truciznę - marnowania czasu, tyle tylko, że wpatrując się w inną skrzynkę, lub ekran smartfona.

REKLAMA

Warto się nad tym zastanowić, nim kolejny raz wypniesz dumnie pierś obwieszczając „nie oglądam telewizji”.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA