Albo znamy datę premiery mobilnego Windows 10, albo Microsoft ma nas w nosie
Nokia umiejętnie korzystała z przywilejów, jakie dawał jej sojusz z Microsoftem w kwestii Windows Phone’a. Wpływała na rozwój tego systemu i opracowywała dla niego świetne rozszerzenia. A teraz… no właśnie, sytuacja staje się dziwna.
Niektórzy twierdzą, że Nokia zbyt tanio sprzedała Microsoftowi swoją skórę. Co nie zmienia faktu, że „co nieco” dla siebie wynegocjowała. Poza największą korzyścią, jaką jest wsparcie techniczne, finansowe i marketingowe ze strony Microsoftu, miała wpływ na rozwój samego systemu, a także właściwie jako jedyna zdecydowała się skorzystać z dostępnego API dla partnerów sprzętowych Microsoftu i budowała rozwiązania rozszerzające możliwości systemu oraz dostępne tylko dla Lumii aplikacje.
Dziś Nokia nie tylko nie zajmuje się już Windows Phone, ale i ogólnie telefonami komórkowymi. Jej pracę przejął Microsoft z wyłączeniem aplikacji Here, nad którymi w efekcie Microsoft stracił kontrolę. Rozszerzenia Lumia (aktualnie w wersji oznaczonej jako „Denim”) oraz aplikacje opracowane przez Nokię to obecnie własność i odpowiedzialność Microsoftu. A ten właśnie zrobił sporą selekcję.
Pod koniec ubiegłego tygodnia dość brutalnie ogłoszono koniec wsparcia i rozwoju niektórych funkcji. Spora część aplikacji i usług zostaje „wycięta”, a powiązane z nimi usługi chmurowe wyłączone. Co więc stracimy? Niestety, całkiem sporo. I właściwie, jedyne wytłumaczenie tkwi w dacie premiery Windows 10 na telefony. Ale do tego wrócimy za chwilę.
Od teraz niedostępne są…
Ze Sklepu znikają jedna po drugiej aplikacje. Chociażby Lumia Storyteller, która zastępowała systemową aplikację Zdjęcia. Rozbudowywała ona ją o możliwość łączenia fotografii w albumy, o wizualizację miejsc, w których zostały zrobione oraz o możliwość tworzenia filmów wideo z podkładem dźwiękowym i podpisami tekstowymi (w tym ostatnim dublując się z microsoftową aplikacja Photo Story). Systemowa galeria nie potrafi też odtwarzać „obrazów na żywo”, a więc krótkich filmików animujących wykonywane zdjęcie (Lumie z aparatami PureView „doklejają” do zdjęć trzy sekundy filmu poprzedzające wykonanie zdjęcia, jest to fajny bajer nadający większy kontekst danej fotografii) – ich podgląd możliwy jest aktualnie tylko poprzez… aplikację Lumia Camera do wykonywania zdjęć.
Znika też aplikacja Lumia Beamer, która pozwalała strumieniować obraz z telefonu za pośrednictwem aplikacji webowej. Nie będzie też dostępny Photobeamer, czyli możliwość wyświetlania zdjęć z naszego telefonu strumieniując je na aplikację webową. Musimy pożegnać się również z aplikacją Lumia Panorama do panoramicznych zdjęć oraz „Przesyłanie wideo” a więc aplikacji pozwalającej na wysyłanie nagranych filmów na YouTube’a. Umiera też Lumia Refocus, a więc aplikacja pozwalająca wykonywać zdjęcia tak, by móc bawić się głębią ostrości również po wykonaniu samego zdjęcia.
Aplikacje na telefonie nie przestaną działać, więc dopóki posiadamy je na telefonie nic się nie zmienia, przetrwają one nawet aktualizację do Windows 10. Nie będą one jednak rozwijane, aktualizowane i dostępne do pobrania ze Sklepu. Zaprzestano też rozwijania Lumia Camera, choć ta aplikacja będzie nadal dostępna w Sklepie. Usługi online powiązane z tymi aplikacjami (na przykład miejsce, w którym udostępniane są nasze kreacje ze Storytellera) przestaną działać 30 października, a dane użytkowników na nich zgromadzone zostaną usunięte.
Wytłumaczenie? Windows 10
Microsoft tłumaczy, że większość (ale nie wszystkie!) z powyższych aplikacji zostanie zintegrowana z systemowymi programami Zdjęcia i Aparat w systemie Windows 10. To akurat dobre wieści: aplikacje odziedziczone od Nokii są unikalne, znakomite, a gdyby wskazać ich jakąś wadę, to byłoby to właśnie rozproszenie na kilka mniejszych programów, które należy ręcznie włączać zamiast domyślnych i duplikowanie się z systemowymi rozwiązaniami. Wszystko to logiczne i jasne. Poza jedną kwestią.
Na rynku nie ma jeszcze Windows 10. To oznacza, że to Wielkie Sprzątanie nastąpiło, delikatnie rzecz ujmując, przedwcześnie. Użytkownicy Lumii tracą dostęp do funkcji, z powodu których te telefony były jeszcze lepsze i unikatowe. Tych zmian co prawda nie odczuje największa grupa użytkowników Windows Phone, a więc tanich Lumii. Jednak modele z aparatami PureView z brakiem wygodnego dostępu do „żywych obrazów”, łatwego wysyłania filmów 4K na YouTube czy możliwości zabawy ostrością są w pewnym sensie wykastrowane.
I tak dobrze, że nie usunięto Lumii Camera, co uniemożliwiłoby wykonywanie „zdjęć wzbogaconych” (a więc pomysłu Microsoftu na HDR).
Istnieje dla mnie tylko jedno, logiczne wytłumaczenie: aplikacje, pod warunkiem że ich nie usuniemy z telefonu, nadal będą działać do 30 października, jak informuje Microsoft. A to by się zbiegało dość mocno z przewidywaną (przez obserwatorów i media) premierą Windows 10 na telefony i małe tablety. Wtedy przesiadka na nowe, skonsolidowane rozwiązania Microsoftu w formie Aparatu i Zdjęć miałyby sens. W przeciwnym razie… poważnie, nie widzę najmniejszego sensu czy logiki.
Są więc dwie możliwości: 30 października pierwsze telefony z Windows Phone 8.1 otrzymają aktualizację do Windows 10. Albo Microsoft ma już to wszystko w tak głębokim poważaniu, że nie obchodzi go komfort nielicznych entuzjastów Lumii, którzy zdecydowali się na zakup najdroższych modeli z uwagi na ich rewelacyjne możliwości w zakresie mobilnej fotografii. Druga możliwość jest tak absurdalna, że nie mieści mi się ona w głowie.