Wakie ma półtora miliona użytkowników, którzy chcą gadać z anonimowymi śpiochami
Masz problemy z porannym wstawaniem? Pewnie tak, jak większość ludzi na tej planecie. Ty i Tobie podobni ludzie możecie sobie jednak pomóc i budzić się nawzajem. There’s an app for that! Wakie, bo tak nazywa się usługa społecznościowego budzenia się, zadebiutowała po niemal roku oczekiwania na iOS.
Ze względu na bardzo nieregularne godziny pracy często robię sobie tylko krótkie drzemki i mam wstawanie po zaledwie kilku godzinach snu to prawdziwa udręka. Reaguję już alergicznie na dźwięki wydawane przez budziki; za każdym razem martwię się, że rano telefon wyląduje na ścianie i stłukę wyświetlacz.
A jakby tak sobie proces wstawania umilić?
Nazwa aplikacji Wakie kojarzy się z Walkie Talkie i nie jest to chyba przypadek. Aplikacja pozwala połączyć się na chwilę ludziom po różnych stronach globu. Jedna osoba poświęca swój czas i wykonuje połączenie, a smartfon drugiej je przechwytuje.
Wakie można nazwać “budzikiem społecznościowym”. Aplikacja pozwala użytkownikowi usłyszeć na dzień dobry głos, w założeniu miłej i sympatycznej osoby, zamiast jakiegoś standardowego dzwonka lub wybranej wcześniej empetrójki.
Aplikacja Wakie już wcześniej święciła triumfy na Androidzie i Windows Phone, a teraz po dziewięciu miesiącach oczekiwania debituje na iOS.
Trend wprowadzania społeczności w każdy aspekt życia dotknął wreszcie cyfrowy zegarek. Od teraz można zamówić sobie takie budzenie i codziennie słyszeć z rana głos innej osoby. Czy to potrzebne, czy konieczne, czy fajne - zostawiam do oceny Wam.
Projekt Wakie pochodzi z Rosji, czyli tego samego kraju który dał nam Chat Roullete. Aplikacja została przebudowana i na początku tego roku zadebiutowała w sklepach z aplikacjami do systemów mobilnych Google i Microsoftu, by teraz wreszcie dotrzeć na trzecią platformę.
Po co powstało Wakie?
Twórcy Wakie przekonują, że ich aplikacja ma sens i cieszy się zainteresowaniem użytkowników. Patrząc na to, ile ma pobrać androidowa wersja trudno nie dostrzec rodzącego się fenomenu. Nie rozumiem go jeszcze bardziej niż Snapchata, ale nie mogę zaprzeczyć, że zyskał uznanie użytkowników smartfonów.
Grupa osób potencjalnie zainteresowanych Wakie jest bardzo duża. To w końcu wszystkie osoby zmęczone słuchaniem co rano standardowego dźwięku budzika. Możliwość usłyszenia z rana innej osoby zamiast piskliwego i świdrującego dźwięku ma pogodnie nastawiać do rozpoczęcia nowego dnia.
Do deklaracji, że użytkownicy tylko dzięki tej aplikacji polublili poranne wstawanie traktowałbym jednak z rezerwą.
Jeśli człowiek budzi się zbyt krótkim śnie kolejny poranek z rzędu to nie ma zmiłuj, nawet szpetane do ucha miłe słówka przez zgrabną blondynkę lub przystojnego bruneta nie nadrobią utraconych godzin. Jasne, miły akcent rano z pewnością pomoże, ale nie zastąpi zdrowego snu.
Z Wakie nie korzystam i korzystać nie zamierzam. Wydaje mi się to jedynie stratą czasu i pozostanę przy budziku, którego intensywny i świdrujący dźwięk faktycznie ma szansę mnie obudzić - chociażby dlatego, że irytuje i zmusza do wstania i podejścia do biurka z telefonem.
Jak w ogóle działa Wakie?
Dla użytkownika końcowego tak jak każdy inny budzik. Nastawia godzinę o której chce wstać, a gdy ona wybije aplikacja szuka osoby, która właśnie postanowiła zadzwonić i zestawia połączenie. Jeśli nikogo akurat nie będzie online, to program odtworzy śpiochowi (nazywanemu w aplikacji sleepyhead) nagraną wcześniej wiadomość, żeby użytkownik przypadkiem nie zaspał.
Użytkownicy są łączeni anonimowo, ale można zdecydować się na udostępnienie innym części danych o sobie i wtedy mniej więcej wiadomo, z kim mamy do czynienia. Twórcy Wakie zaznaczają przy tym, że taka trwająca minutę rozmowa ma niemal 100 proc. szansy na obudzenie “śpiocha” w przeciwieństwie do budzika z drzemką.
Rozmowy trwają tylko minutę po czym są automatycznie rozłączane.
Twórcy Wakie nie chcą, by służyło to do wielogodzinnych konferencji i trzymania na linii osoby, która chce poświęcić zaledwie minutę na obudzenie kogoś. Oczywiście ich dbanie o wolny czas użytkownika kończy się tam, gdzie zaczynają się pieniądze.
Bez konta premium, jeśli dwie osoby poczują do siebie w te kilka sekund chemię przez światłowód, muszą szybko wymienić się numerem prawdziwego telefonu, bo inaczej trzeba będzie szukać się po forach użytkowników Wakie, co może być nie lada wyzwaniem.
Rozłączanie Wakie po minucie i brak danych kontaktowych to nie przypadek.
Wakie chce zarabiać i przygotowało dla odważniejszych osób nawet pakiety premium. Można przedłużyć czas odbieranej rozmowy do pięciu minut, poprosić aplikację o przekazywanie połączeń wyłącznie od przedstawicieli określonej płci oraz wyświetlać informacje kontaktowe, zakładając że właściciel konta wyraził na to zgodę. To naprawdę cwane zagranie.
Luźne skojarzenia Wakie z pochodzącym również z Rosji serwisem Chatroullete nasuwają się same. To podobne serwisy, tylko Wakie działa w określonym kontekście i zamiast przekazu wideo mamy same audio. Z jednej strony eliminuje to z Wakie żartownisiów machających do kamery swoim przyrodzeniem, ale i tak obawiałbym się usłyszeć w słuchawce miarowe sapanie jakiegoś zboczeńca.
Wakie ma jednak szereg innych pomysłów, w tym automatyczne wiadomości odgrywane na żądanie. Zamiast głosu drugiej osoby i rozmowy o niczym można zamówić sobie prognozę pogody, świeże informacje z wybranej branży itp. W przyszłości mogą pojawić się nawet nagrania celebrytów na życzenie.