Dyski twarde zamiast opasłych tomisk. Powstała biblioteka bez... książek
Biblioteki kojarzą nam się z mniejszymi lub większymi pomieszczeniami, gdzie na ustawionych zbyt blisko siebie regałach mieszczą się od podłogi do sufitu opasłe tomy. Oprócz tego w powietrzu unosi się zapach kurzu, a przy biurku obok siedzi stereotypowa pani bibliotekarka w okularach uciszająca obecnych. Co jednak zostanie z biblioteki po przejściu w erę cyfrową, jeśli wyjadą z nich wszystkie papierowe tomiska?
Temat cyfrowej biblioteki, o której przeczytałem na stronie Guardiana, jest mi podwójnie bliski. Jak czytelnicy Spider’s Web zdążyli się już pewnie zorientować, jestem zapalonym miłośnikiem ebooków. To dzięki czytnikowi Kindle pochłaniam dziś jeszcze więcej powieści i zbiorów opowiadań, niż w czasach szkoły średniej. Pokój mam pełen papierowych wydań ulubionych autorów, ale już kilka lat temu skończyło mi się miejsce na regałach.
Papierowe książki są po prostu niewygodne, ale mam do nich niemały sentyment
Wybierając kilka lat temu studia postanowiłem udać się na Uniwersytet Warszawski i mało popularny kierunek o wdzięcznej nazwie “Bibliotekoznawstwo i informacja naukowa”. Co prawda pracy w zawodzie bibliotekarza nie planuję, a bliższa jest mi właśnie tematyka szeroko pojętej “informacji”, ale możliwość odkrywania dziejów książki otwiera takiemu geekowi jak ja oczy na to, czym tak naprawdę jest biblioteka.
Jeszcze dekadę temu biegałem po całym mieście w poszukiwaniu konkretnych tytułów. Tak, poszukiwaniu - wtedy mało która placówka miała katalog online, a jestem przekonany, że nawet dzisiaj nie jest to standard. Wycieczki do warszawskich bibliotek wspominam bardzo dobrze, ale nie tęsknię za nimi. Dorosłem, pojawiły się obowiązki i zobowiązania, doba się odczuwalnie skróciła.
Dziś już nie miałbym już po prostu czasu na to, by jechać dwie godziny w jedną stronę nie z pewnością, a jedynie nadzieją na to, że trafię na poszukiwany tytuł
Nie jestem jednak zdania, że biblioteka to przestarzała i niepotrzebna instytucja. Wręcz przeciwnie - w naszym kraju żyje zgoła 40 milionów ludzi, z których ogromna część nie korzysta na co dzień z internetu! Analogowe biblioteki są i będą potrzebne jeszcze przez wiele lat. Tylko nic nie stoi na przeszkodzie, żeby obok nich, pojawiły się ich cyfrowe odpowiedniki - zwłaszcza jeśli mówimy o specjalistycznych bibliotekach akademickich.
Wśród studentów coraz mniej jest osób, które żyją w oderwaniu od technologii. Laptopy, tablety i smartfony pozwalające na odczytywanie i tworzenie treści w formie cyfrowej stają się powszechne. Ksero powoli ustępuje miejsca zdjęciom wykonanym telefonem i plikom wrzuconym do chmury. Jeśli cyfrowa rewolucja miałaby dotknąć biblioteki, to najprędzej właśnie te akademickie.
Patrząc na kondycję szkolnictwa wyższego w Polsce u nas to jeszcze pieśń przyszłości, ale na świecie cyfrowa era daje o sobie znać
Przykładem nadchodzących zmian jest biblioteka na amerykańskiego Florida Polytechnic University, w której nie ma ani jednego papierowego woluminu. Regały zastąpiły twarde dyski. Uczelnia obiecuje, że rezygnacja z papieru pozwoli zaoferować studentom szerszy katalog pozycji. Jest to jedna z pierwszych tego typu placówek w USA i na świecie.
Cyfrowa forma podręcznika ma tyle samo, jak nie więcej sensu, niż w przypadku beletrystyki. Powieści czytam na Kindle’u, który jest lżejszy, a w mojej torbie po wyjściu z domu mogę zmieścić pół domowej biblioteki. W przypadku cyfrowych podręczników i książek naukowych to też jest istotne, ale nie mniej ważna jest… wyszukiwarka!
Ileż to razy biorąc do ręki papierowy tom lub nawet ulotkę klęliście w myślach na brak analogowego “Ctrl-F”?
Patrząc jednak na projekt “Biblioteki bez książek” jestem mocno… zdziwiony. Całą magią ery cyfrowej jest to, że nie trzeba się ruszać z domu, by pobrać na czytnik, tablet lub laptopa (tak, mnóstwo osób czyta ebooki na komputerze!) wybraną lekturę. Powierzchnia nowej biblioteki na Florydzie ma z kolei ponad 1000 m kw. Tylko po co? Co można znaleźć na tej przestrzeni?
Uczelnia chwali się, że dla pierwszych 500 studentów oddane do dyspozycji zostało 135 tys. e-booków. Powierzchnię biblioteki wypełniają zaś “terminale komputerowe”, biurka i miejsce, gdzie można zapoznać się z lekturą. Co istotne, dostęp do papierowych książek jest możliwy. Powstał program pozwalający na wypożyczanie ich z innych bibliotek. Władze uczelni zachęcają studentów do korzystania z książek w formie cyfrowej tam, gdzie to możliwe.
Tłumaczą to w całkiem zgrabny sposób
Na wspomnianym Uniwersytecie studenci mogą szkolić się tylko na kierunkach technicznych, a po zakończeniu edukacji w swojej pracy zawodowej będą mieli do czynienia na co dzień z nowymi technologiami. Wymóg korzystania z książek cyfrowych już w trakcie procesu nauczania pozwala studentom na przyzwyczajenie się do najnowszych zdobyczy techniki, co ma później zaprocentować po opuszczeniu murów uczelni.
Zgodzę się z tym, że studia nie powinny uczyć samej teoretycznej wiedzy, ale też sposobów wyszukiwania i przetwarzania informacji. Możliwość skorzystania przy tym z komputerów, a nie z papierowych książek, pozwoli z jednej strony uczelni oszczędzić pieniądze, a studentom - czas, którego zawsze przecież brakuje.
Bardzo ciekawy pomysł biblioteka przy florydzkim uniwerku ma na uzupełnianie nowości
Okazuje się, że wszystko jest zorganizowane automatycznie. W momencie, w którym dany tytuł zostanie dwukrotnie wyszukany system zarządzający biblioteką dokona automatycznego zakupu, jeśli do tej pory książki nie miał w bazie. Na ten cel przeznaczone zostało 60 tysięcy dolarów. Pozwoli to obniżyć koszty, bo uczelnia nie będzie płacić za książki, których nikt nie chce czytać. Pomysł jest nowatorski, przyszłościowy i… logiczny.
Jestem przekonany, że takie cyfrowe archiwum z możliwością zamówienia wybranych egzemplarzy w formie papierowej sprawdzi się bardzo dobrze. Największe zalety to możliwość przeszukiwania treści podręczników i lektur uczelnianych oraz możliwość korzystania z tego samego pliku przez kilka osób jednocześnie. Problem może pojawić się jedynie przy chęci zabrania ebooka "do domu", na co mogą nie pozwolić ustalenia licencyjne.
Jak się zastanowić, to właśnie jedyny problem jaki tutaj widzę, to z nauką poza murami biblioteki. Oczywiście zawsze znajdzie się masa lamentujących osób, które stwierdzą, że “nic nie zastąpi zapachu papieru i misterium obcowania z klasyczną książką”. Mało kto sobie zdaje jednak sprawę, że tak samo krytycznie jak dzisiaj o ebookach, o drukowanych tomach wypowiadali się kilkaset lat temu puryści szukający wyimaginowanych zalet słowa pisanego piórem...
---
Część zdjęć pochodzi z serwisu Shutterstock.