Sony nie wytrzymał konkurencji z Amazonem i wycofuje się z kolejnego rynku
Sony dokonuje kolejnych cięć w swoim produktowym portfolio. Po pozbyciu się laptopów z linii Vaio przyszła kolej na czytniki ebooków. Biorąc pod uwagę kłopoty japońskiego producenta i brak sukcesów na polu czytników nie jest to żadnym zaskoczeniem, ale też swoistym znakiem czasów. Amazon kosi konkurencję jak leci.
Kindle od Amazonu w bardzo wielu aspektach można nazwać “iPhone’ami segmentu czytników”. Analogii między produktami obu firm na “A” można znaleźć wiele: zdobycie w któtkim czasie ogromnej części rynku, bardzo dobra rozpoznawalność marki, wysoka jakość produktów, kontrola producenta nad hardware i software i zamknięte oprogramowanie. To jednak nie wszystko - tak jak Apple nie stworzyło pierwszego telefonu, tak Jeff Bezos nie wydał na świat pierwszego czytnika.
Obie firmy zrobiły to po prostu znacznie lepiej od dotychczasowej konkurencji.
Dziś już mało kto pamięta o tym, że to właśnie Sony było prekursorem rynku czytników ebooków, a pierwszy produkt z tej kategorii wyposażony w epapierowy ekran trafił do oferty japońskiej firmy już dekadę temu. Przez lata wydawane były kolejne czytniki, które wcale nie były złe, ale… konkurencja po prostu robiła coś znacznie lepszego.
Trzeba też przyznać, że Kindle nie są może szczytem techniki, a ograniczone oprogramowanie nie pozwala np. na odpalanie plików EPUB. To, czym Jeff Bezos wygrał ten segment, to integracja urządzenia i sklepu z treściami. Po pierwsze, klienci kupujący Kindle mają z poziomu czytnika dostęp do treści, a po drugie Amazon może oferować sprzęt w najniższej możliwej cenie i zarabiać dopiero na ebookach.
Sony z kolei nie miało pomysłu na segment czytników i nie umiało zbudować dookoła swoich urządzeń ekosystemu usług.
Co więcej, w dobie podświetlanych ekranów ostatnie wydane globalnie czytniki Sony, które oglądałem rok temu na targach IFA 2013 w Berlinie, miały wyłącznie etui z wbudowaną lampką. Kolejne urządzenia nie doczekały się już nawet szerszej dystrybucji. To dość smutny finał walki z Amazonem, ale winę ponoszą tutaj wyłącznie Japończycy, którzy nie reagowali odpowiednio na zmiany rynkowe.
Kindle może i rządzi, ale takie firmy jak Onyx i PocketBook pokazują, że walkę z Goliatem można podjąć. Kobo i Barnes&Noble też nie złożyły jeszcze w stu procentach broni. Sony za to nie tylko nie miało argumentów, by przekonać klientów do zakupu swoich urządzeń, ale też najzwyczajniej w świecie nie nadążąła za trendami na rynku. To wszystko sprawiło, że czytniki najpierw zniknęły ze sklepowych półek w Stanach, Europie i Australii, by teraz opuścić też rynki azjatyckie.
Japońska firma poinformowała, że nie pojawi się już żaden nowy czytnik, bo praca nad nimi stała się nieopłacalna.
Sony zorientowało się, że to nie za ich czytnikami szaleją użytkwonicy z całego świata, a zamiast inwestować w ten bądź co bądź zapchany rynek, lepiej się wycofać. Tyle dobrego, że Sony nie zostawia swoich klientów na lodzie, a na mocy partnerstwa z Kobo pozwolił użytkownikom przenieść swoje biblioteki do tego usługodawcy.
Ciekawi mnie też, co w następnej kolejności zniknie z oferty Sony. Przyznam, że tak jak rozumiem pozbycie się czytników - to mimo wszystko niszowy sprzęt - tak nie mogę zrozumieć, dlaczego Japończycy położyli kreskę na laptopach Vaio, które cieszyły się bardzo dobrą opinią.
Pozbywanie się kolejnych urządzeń z portfolio kłóci się dość mocno z komunikowaną jeszcze rok temu filozofią marki o nazwie “One Sony”. Co następne pójdzie pod nóż, szeroki asortyment akcesoriów, a może aparaty fotograficzne i kamery? W portfolio znajdują się też oczywiście konsole do gier, telewizory i smartfony z tabletami, gdzie ten ostatni segment wcale nie radzi sobie tak dobrze.
Tak naprawdę na niezagrożone wyglądają dzisiaj tylko telewizory i PlayStation...
Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock.