2014 - to będzie rok Androida
Firma analityczna Gartner opublikowała raport na temat sprzedaży smartfonów w czwartym kwartale 2013 roku, jednocześnie podsumowując cały rok inteligentnych telefonów. Rynek rośnie w ogromnym tempie, a najwięcej na nim zyskuje Samsung.
W całym 2013 roku kupiliśmy w sumie ponad 967 mln inteligentnych telefonów, co – w porównaniu do roku ubiegłego, w którym kupiliśmy „zaledwie” 680 mln smartfonów – stanowi wzrost na poziomie aż 42,3 procent. To ogromny, ale nie ostatni skok sprzedaży. Specjaliści z Gartnera przewidują, że w obecnym roku kupimy aż miliard urządzeń z Androidem. Tak, z samym Androidem! Jeśli do listy dorzucimy sprzęty Apple czy też działające na Windows Phone, to szybko dojdziemy do wniosku, że w kolejnych dwunastu miesiącach rynek mobilny po raz kolejny zanotuje dwucyfrowy wzrost i nie myślę tutaj o kilkunastu procentach, a kilkudziesięciu. Jedno jest pewne - to będzie rok Androida.
Największy udział w tym wzroście mają rynki wschodzące, ze szczególnym uwzględnieniem Ameryki Łacińskiej, Bliskiego Wschodu, Afryki czy też Wschodniej Europy, gdzie sprzedaż smartfonów – w poszczególnych państwach - z roku na rok rośnie o co najmniej 50 procent.
To jednocześnie sygnał, że w tym momencie należy stawiać na sprzęty z dolnej i średniej półki. Dlaczego? Najbogatsze rynki w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy też Niemczech są już dość mocno nasycone i nie będą rosły tak dynamiczne, jak w krajach wschodzących, np. w Polsce. Jeśli producenci chcą zwiększyć sprzedaż i zyski, to powinni mocniej skupić się właśnie na Afryce czy Europie Wschodniej, w których niewiele osób może sobie pozwolić na wydatek rzędu 2 tysięcy złotych za urządzenie, które posłuży 2-3 lata. Tam, tak samo jak u nas, królują tańsze sprzęty, często oferowane w niskich cenach wraz z abonamentem.
Największy udział w rynku smartfonów w 2013 roku miał Samsung. Nie jest to wielkie zaskoczenie.
Koreański producent zyskał co prawda niecały punkt procentowy, ale sama sprzedaż – biorąc pod uwagę ilość urządzeń – wzrosła aż o 45 procent z 205,8 do 299,8 mln. W sumie daje to Samsungowi 31-procentowy udział w rynku i pozycję zdecydowanego lidera. Bez wątpienia wpływ na to ma fakt, że producent serii Galaxy S ma w swojej ofercie urządzenia z każdej możliwej niszy – tanie, drogie, małe, średnie, a nawet tańsze phablety. Wszystko, co tylko moglibyśmy sobie wyobrazić. No może brakuje jeszcze hi-endowego smartfona z małym ekranem (jak np. Sony Xperia Z1 Compact), ale i ta luka pewnie zostanie wkrótce zapełniona.
Na drugim miejscu, niezmiennie utrzymuje się Apple. Nadgryzione jabłko ma mniejszy udział w rynku rok do roku o 3,5 punktów procentowych. Co prawda liczba sprzedanych urządzeń wzrosła o 15,8 procent z 130,1 do 150,8 mln, ale rynek pędzi zdecydowanie szybciej i stąd mniejszy udział. Nie jest to aż tak zły wynik, jak mogłoby się wydawać. Owszem, Apple ma problem, bo – co by nie mówić – ma mniejszy kawałek tortu niż jeszcze rok wcześniej, ale trzeba pamiętać o kilku kwestiach.
Po pierwsze, firma z Cupertino nie ma w swojej ofercie urządzeń z niskiej lub nawet średniej półki. Apple sprzedaje tylko hi-endowe i drogie iPhone’y i z racji tego sprzedaż, właśnie na rynkach wschodzących, nie będzie rosła aż tak dynamicznie. Po drugie, na sklepowych półkach dostępne są zawsze tylko dwa modele iSmartfonów, a nie dwadzieścia różnych urządzeń, jak to jest w przypadku największego konkurenta. Tym samym dwa razy niższa sprzedaż (liczbowo) nie jest chyba aż tak zła.
Rozwiązaniem problemu Apple mogłyby być smartfony z nieco niższej półki cenowej. Sądzę jednak, że firma z Cupertino nie do końca może sobie na to pozwolić. Może i Apple nie jest już taką marką premium, jak jeszcze 2 lata temu, ale wciąż uchodzi z tą lepszą, bardziej luksusową i sporo na tym zyskuje. Posiadanie iPhone’a to wciąż jakiś wyznacznik statusu społecznego.
Wejście w niższe półki mogłoby negatywnie wpłynąć na postrzeganie Apple’a jako marki premium. Tim Cook i spółka próbowali to rozwiązać modelem 5C, czyli wciąż z górnej półki, ale jednak nieco tańszym. Oficjalnych danych nie mamy, ale raczej nie okazał się on zbyt wielkim sukcesem. Jeśli zaoferowaliby jeszcze mniej kosztującego smartfona, to może i początkowo sprzedawałby się on całkiem nieźle, bo więcej osób mogłoby sobie pozwolić na urządzenie z nadgryzionym jabłkiem w logo, ale oczami wyobraźni już widzę, a w sumie to słyszę: „eee… masz taniego iPhone’a, jak cię nie stać na normalnego, to nie kupuj w ogóle”.
Rok 2014 był za to zdecydowanie lepszy dla pozostałych producentów, znajdujących się w pierwszej piątce zestawienia.
Trzeci Huawei zwiększył swoją sprzedaż o ponad 42 procent (z 27 do 47 mln), co przełożyło się na 5,7-procentowy udział w rynku (lepszy o 1,5 pkt. proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym). Na kolejnych miejscach znalazły się odpowiednio LG (45-procentowy wzrost) i Lenovo (ponad 100-procentowy wzrost z 21,7 do 43,9 mln!). Wciąż spory pozostaje udział pozostałych producentów, nieumieszczonych w zestawieniu. Mają oni aż 39,3 procent rynku, co przekłada się na sprzedaż na poziomie 380,2 mln urządzeń.
Niestety, cały czas udziały Huawei, Lenovo czy też LG są bardzo niskie w porównaniu z liderami rynku. Samsung ma te 31 procent, Apple 15,6 procent, a za nimi znajduje się mnóstwo innych firm z udziałami na poziomie kilku procent. Może zabrzmi to dziwnie, ale myślę, że bankructwo kilku mogłoby się zdrowo odbić na całym rynku. Wkrótce zresztą może dojść do podobnej sytuacji jak na rynku laptopów. Będzie miejsce tylko dla kilku firm, które będą czerpać spore zyski. W tym momencie jest po prostu za dużo producentów urządzeń mobilnych.
Ciekawie prezentuje się także zestawienie poszczególnych systemów operacyjnych.
W tym wypadku król jest tylko jeden – Android, który kontroluje aż 78,4 procent rynku, co przekłada się na 758,7 mln smartfonów i jest wynikiem lepszym o 12 punktów procentowych w porównaniu do 2012. Nie ma sensu przywoływać wyników systemu iOS, bo są dokładnie takie same, jak firmy Apple, czyli 15,6 procent, co jest gorszym rezultatem od zeszłorocznych 19,1 procent.
Mały wzrost udziału, bo z 2,5 do 3,2 procent, zanotowały mobilne kafelki od Microsoftu. Liczbowo prezentuje się to już nieco lepiej, bo na całym świecie kupiliśmy prawie 31 mln urządzeń w Windows Phone’em. Jeszcze rok temu było to tylko 16,9 mln. Microsoft na pewno nie ma powodów do huraoptymizmu. Jestem pewien, że wcześniej Steve Ballmer, a teraz Satya Nadella liczył na lepszy wynik. Jestem jednak pewien, że 2014 rok będzie jeszcze lepszy. Mobilne kafelki miały trudny początek, ale systematycznie zyskują na znaczeniu. Jestem szalenie ciekaw, jak na rynku odbije się przejęcie Nokii przez Microsoft. W końcu fiński producent wielu osobom kojarzył się bardzo dobrze, jeśli chodzi o jakość sprzętu (nie bez powodu mówi się o legendarnej wytrzymałości Nokii 3310). Microsoft – poza tabletami Surface – nie ma aż tak dużego doświadczenia tworzeniu hardware’u, a jeśli już były jakieś próby, to raczej nie kończyły się zbyt dobrze.
Jednego jestem pewien – sytuacja na rynku nie jest zdrowa. W obu kategoriach – producenta i systemu – mamy zdecydowanego lidera, tego drugiego i mało znaczącą resztę. Tak nie powinno być i w pewnych kwestiach zakrawa to już na monopol (przynajmniej w przypadku Androida). Dla konsumentów lepiej by było, gdyby pozostali producenci ugryźli nieco więcej z tego tortu, odbierając udziały Samsungowi.