REKLAMA

Microsoft chce uniknąć RRoD-a za wszelką cenę. Tylko czy nie za wysoką?

Debiut Xboxa 360 to była katastrofa. Jak się wtedy okazało, konsola miała fabryczną wadę, która powodowała, że konsola po względnie krótkim czasie od zakupu przestawała działać. Microsoft nie chce dopuścić do powtórki z historii. Za wszelką cenę.

Microsoft chce uniknąć RRoD-a za wszelką cenę. Tylko czy nie za wysoką?
REKLAMA

RRoD to skrót od Red Ring of Death, czyli potocznej nazwy „ogólnego błędu” konsoli Xbox 360. Doczekał się on swojej nazwy, gdyż był powszechny i frustrujący. Xbox 360 miał bowiem fabryczną wadę, która wraz z „wygrzewaniem się” konsoli na grach powodowała, że owa konsola całkowicie przestawała działać. W pierwszej partii produkcyjnej, jedna na trzy konsole ulegała tej awarii.

REKLAMA

Microsoft zareagował odpowiednio na tę kompromitującą wpadkę. Oprócz przeprojektowania podzespołów kolejnych wersji Xboxa 360, wystosował przeprosiny i od ręki wymieniał klientom uszkodzone konsole, na nowe, nawet jeżeli (s)kończył się im okres gwarancyjny. Warunki gwarancji również zostały zmienione na bardziej korzystne.

Złe wrażenie może i zostało zatarte, ale RRoD do dziś jest obiektem żartów wielu graczy. Teraz Microsoft szykuje się do wprowadzenia na rynek następcy Xboxa 360. Konsola Xbox One pojawi się w amerykańskich sklepach pod koniec bieżącego roku. U nas, najprawdopodobniej, w połowie przyszłego. Czy znów to diabelne pudełko zacznie się przegrzewać czy odprawiać jeszcze inne cyrki?

Tego nie wiemy, ale łatwo się domyślić, że Microsoft chciałby o RRoD jak najszybciej zapomnieć, a nie wracać na nowo do tego problemu. I chce dopilnować, by tak się stało. Jak tego dokonał?

Microsoft nie ogłosił jeszcze oficjalnych wymiarów konsoli Xbox One, ale osoby, które były na E3 2013 i miały okazję zobaczyć urządzenie, dziwiły się jego rozmiarom. Otóż Xbox One to ponoć, pisząc kolokwialnie, wielkie bydle. Eurogamerowi udało się dowiedzieć dlaczego.

Otóż Microsoft postanowił, że Xbox One ma być „nie do zdarcia”. Jego konstrukcja ma zapewnić, przynajmniej w teorii, dziesięć lat ciągłej pracy bez usterek. Ciężko mi uwierzyć, że to osiągalne, ale taki przynajmniej jest plan Microsoftu. A rozmiar konsoli ma w tym pomóc.

To jednak jest pewien problem. Stylistyka Xbox One jest dość kontrowersyjna. Proste wzornictwo powoduje, że przypomina on tradycyjny magnetowid. A teraz jak dołożymy jego rozmiar, to konsola ta, stojąc na półce obok PlayStation 4, może się wydać niezdecydowanemu klientowi, tak po prostu, nieatrakcyjna.

Xbox One będzie więc nie tylko brzydszy (według niektórych), droższy ale też i zajmował więcej miejsca w salonie. Biorąc jeszcze pod uwagę niedawne kontrowersje w związku z licencjonowaniem gier, to kiepski start. A, niestety, „dopracowanie” i „niezawodność” to nie są nośne hasła marketingowe…

REKLAMA

Zwłaszcza, że nikt nie twierdzi, że PlayStation 4 będzie mniej dopracowany.

Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA