Dni mobilnej Opery są policzone. Google przeciąga mnie na swoją stronę
Opera mini od zawsze towarzyszyła mi podczas urlopów i wyjazdów służbowych. Niestety teraz nie będzie mi już potrzebna, nowa funkcja w Chrome beta zdaje się ją skutecznie zastępować.
Jednak mimo tego, że na moim laptopie Opera nigdy nie zagościła na dobre, to muszę przyznać, że jestem wielkim fanem tej przeglądarki. Opera ma jedną bezkonkurencyjną zaletę, a mianowicie wersję mobilną przeglądarki internetowej, która pozwala na zaoszczędzenie transferu, gdyż wyświetla na ekranie urządzenia przenośnego skompresowane uprzednio (na serwerach Opery) wersje stron.
Używałem mobilnej Opery odkąd tylko sięgam pamięcią. Nie wiem nawet na jakim urządzeniu zainstalowałem ją po raz pierwszy. Pamiętam jednak doskonale, że kilka lat temu, gdy Nokia E51 była najgorętszą nowością z fińskiej stajni, to korzystałem już z niej i to namiętnie. Wtedy co prawda używałem Opery z innego powodu niż dzisiaj. A to dlatego, iż dysponowałem w tamtym czasie pakietem danych 5 MB, więc każde 100 kB było na wagę złota.
Dzisiaj mam w telefonie tyle internetu, że nie jestem w stanie go wykorzystać. Ale nadal używam Opery. A to dlatego, że spisuje się niezawodnie w miejscach gdzie ciężko o stabilny zasięg 3G lub trzeba ratować się prehistorycznym EDGE-m. Mobilna Opera jest też niezastąpiona podczas zagranicznych urlopów. Tam gdzie nie brakuje gorącego słońca zwykle ludzie borykają się z mizerną jakością hotelowego WiFi. Wtedy bez Opery jak bez ręki.
Wszystko wskazuje jednak na to, że moja przygoda z Opera po tych wielu latach się zakończy. Powodem tego stanu rzeczy jest Google, które niedawno wypuściło aktualizację testowej wersji Chrome na Androida.
Chrome beta posiada teraz nową funkcję, która celuje w koronny argument, który stał za wyborem Opery. Przeglądarka Google będzie teraz kompresowała dane i nasze urządzenie mobilne będzie mogło oszczędzać w ten sposób transfer.
Zainstalowałem betę Chrome i postanowiłem empirycznie to sprawdzić. Nowa funkcja ograniczania ilości przesyłanych danych działa poprawnie, ale... nie tak dobrze jak ta z Opery (mini).
Przeglądnąłem kilkadziesiąt stron internetowych, również takich, które zawierają spore ilości zdjęć i grafik. Po zakończonej prasówce postanowiłem sprawić jak poradziła sobie nowa funkcja w przeglądarce Chrome. Program poinformował mnie, że włączana "oszczędność danych" pozwoliła mi zaoszczędzić 55% transferu. Przeglądarka przesłała 24,84 MB danych, gdy normalnie na wykonane przeze mnie czynności poszłoby 55,09 MB.
Z ciekawości postanowiłem zobaczyć jak Opera oszczędzała dane na moim smartfonie w ostatnim czasie. Okazało się, że włączony "tryb off-road" zaoszczędził mi 81% transferu. To co normalnie wiązałoby się z przesłaniem 603,9 MB zamknęło się w 116,2 MB.
Jak widzicie, próba na Operze jest bardziej wiarygodna, gdyż z funkcji tej korzystałem znacznie dłużej przeglądając setki przeróżnych stron internetowych. Test na Chrome beta był krótki, więc może być mniej obiektywny. Jednak fakt, jest taki, że Opera zdaje sobie lepiej radzić z kompresją danych.
Niestety na razie nie zamierzam kontynuować testów Chrome w wersji beta. Przeglądarka ta działa u mnie bardzo niestabilnie. Notorycznie się zawiesza, przestaje wczytywać dane, a nawet... wyłącza całkowicie tablet.
Dlatego póki co zostaję przy Operze, która będzie nadal moją drugą, wyjazdową przeglądarką. Jednak, jeżeli Google dopracuje wersję beta lub też wprowadzi funkcję oszczędzania transferu do finalnego wydania swojej mobilnej przeglądarki to wtedy zapewne porzucę Operę, na rzecz wygody. Mam tu na myśli synchronizację zakładek, historii oraz loginów i haseł. Ta funkcja obecnie kuleje w nowej Operze, przez co korzystanie z niej jest naprawdę niewygodne i robię to tylko wtedy, gdy są problemy z dostępem do porządnego internetu bezprzewodowego.