REKLAMA

Roboty, czipy i domy ze szkła, czyli jak bardzo boimy się techniki

Długo nie byłem tego świadom, ale teraz wiem, że już będąc małym dzieckiem interesowałem się techniką. Co prawda najbardziej inteligentnym sprzętem w moim domu był kupiony od znajomego Rosjanina Pegasus, a o Internecie nie słyszałem nawet z opowieści, ale za to bardzo często patrzyłem w gwiazdy i wyobrażałem sobie, jak będzie wyglądał świat, gdy będę sędziwym, 20-letnim człowiekiem.

10.07.2013 17.40
Roboty, czipy i domy ze szkła, czyli jak bardzo boimy się techniki
REKLAMA

Kilka lat temu dożyłem tego wieku i okazało się, że myliłem się nie tylko co do postrzegania ówczesnych dwudziestolatków. Moje wyobrażenia przyszłości bazowały głównie na tym, co zobaczyłem w Gwiezdnych Wojnach, Star Treku oraz bajce opowiadającej o perypetiach rodziny Jetsonów. Krótko mówiąc, wyobrażałem sobie świat, w którym technika będzie wszędzie widoczna gołym okiem, a miasta zostaną przez nią zdominowane, wręcz przytłoczone jej obecnością. Taki steampunk, ale pozbawiony elementu gotyckiego i oparty na erze elektroniki, a nie pary.

REKLAMA

Okazało się jednak, że ludzie w gruncie rzeczy nie lubią zmian i boją się nowego. Dlatego technikę trzeba było uczłowieczać i sprawiać, by była jak najmniej widoczna. Komputer na początku nie wychodził z laboratorium, potem stał się mniejszy oraz mniej widoczny i zajął mały kawałek mieszkania lub domu, zaś teraz zrobił się tak mały, że mieści się absolutnie wszędzie. Sam swojego laptopa trzymam pod łóżkiem, żeby przypadkiem nie nadepnąć na niego w nocy, gdy idę po szklankę wody.

Wszystkie sprzęty, których używamy obecnie, ale nie mieliśmy ich 20 lat temu, możemy schować do jednej szuflady. Mówię tu oczywiście o zupełnie nowych kategoriach sprzętów. Bo choć takie telewizory ciekłokrystaliczne stosunkowo niedawno trafiły do naszych domów, to już od kilku dekad używaliśmy ich kineskopowych odpowiedników. Ba, po włożeniu takiego sprzętu do wnęki też wyglądał na bardzo cienki i nowoczesny.

W domach ze szkła brak miłości dziś

Czy kiedykolwiek świat przyszłości będzie wyglądać tak, jak wyobrażany sobie przez ludzi z początku XX-ego wieku? Czy będziemy mieć latające samochody, srebrne stroje i jedzenie podawane w tubkach? Chciałoby się powiedzieć, że nie ma takiej możliwości, ale byłoby to po prostu naiwne, tak samo jak jakakolwiek inna próba przewidywania przyszłości. Równie prawdopodobne jest to, że świat na pierwszy rzut oka będzie wyglądał tak jak dzisiaj, jak to, że będziemy rozmawiać za pomocą telepatii i mieszkać razem z robotami w domach ze szkła. Jednak właśnie z powodu przyzwyczajenia do obecnego świata i strachu przed nowym mam nadzieję, że to druga opcja okaże się mrzonką.

Wydaje mi się, że im więcej będziemy obcować z techniką, tym więcej ludzkich cech utracimy. Będziemy piękni, świetnie zbudowani i absolutnie bez serca. Już teraz wiele ludzi zapomina nie tylko o świecie realnym uciekając w świat gier MMO, ba, sam byłem o krok od tego. Tak śmieszna gra jak Tibia wciągnęła mnie do tego stopnia i powodowała takie napady agresji, że powiedziałem sobie, że nigdy nie dam się wciągnąć w żadną grę sieciową.

To na swój sposób gorsze niż alkohol i narkotyki, zwłaszcza, że do jej instalacji nie trzeba pieniędzy ani dowodu osobistego. Z drugiej strony ludzie nawet w realnym świecie zapominają o ludzkim zachowaniu. Jakiś czas temu w białostockim autobusie zemdlała dziewczyna. Nie pomógł jej nikt, za to mnóstwo ludzi wyciągnęło telefony i zaczęło ją filmować. Ktoś może to wyjaśnić? Czy kliki i łapki na YouTubie są warte więcej niż świadomość, że komuś się pomogło? Czy ludzie zapomnieli, że życie to nie gra? Robimy się coraz bardziej uzależnieni od technokratycznego świata, mimo że często go nie zauważamy.

Ludzie są ślepi na postęp

Tak, przez transparentność techniki często nie jesteśmy w stanie zobaczyć postępu, który cały czas się dokonuje. Po powrocie z Intel Developer Forum prawie od razu zawitałem do domu, w którym bywam raz na kilka miesięcy. Jak to mam w zwyczaju, opowiedziałem rodzicielce o tym, co widziałem w USA. Moim oczom nie ukazały się tam wszczepy, które mają wspomagać nasze mózgi ani inne mechaniczne ręce, a jedynie interaktywne półki sklepowe.

Powodują one brak konieczności zmieniania nalepek z cenami, ich funkcję pełnią wyświetlacze. Dodatkowo każdy moduł ma kamerę internetową, która rozpoznaje klienta, sugeruje, czego nie powinien kupować, na co jest uczulony i poleca produkty, które mogą mu bardziej smakować. Mimo całego strachu przed wizjami Orwella (choć teraźniejszość bardziej mi przypomina świat przewidywany przez Huxleya), rozwiązanie to uznałem za wyjątkowo pożyteczne i bardzo mi się spodobało.

Niestety moja rodzicielka nie była tak entuzjastycznie nastawiona do tego rozwiązania. Uznała, że to jest ciekawe, ale niestety raczej tego nie doczeka. Powiedziała to kobieta, która ledwo co skończyła 40 lat, praktycznie jest w kwiecie wieku. Zmieniła swoje zdanie, gdy uświadomiłem jej, że dwie dekady wcześniej mieliśmy telewizor marki Rubin i przedpotopową pralkę, a magnetowid pożyczało się od znajomych.

Teraz w domu roi się od smartfonów, tabletów, laptopów, przy ogromnym telewizorze stoi Xbox 360, a wszystko łączy się z Internetem bez użycia kabli. Ja korzystałem z tych rzeczy przez czwartą część swojego życia, moja 10 lat młodsza siostra praktycznie wychowała się z techniką, więc dla moich rodziców może to być nowość. Jednak mimo to taka ślepota na rozwój bardzo mnie zdziwiła. Jak się okazuje, niesłusznie, gdyż niebawem także my prawdopodobnie będziemy zachowywać się w taki sam sposób.

Ciężko nauczyć starego psa nowych sztuczek

Obawiam się, że niebawem większość z nas zatrzyma się na etapie smartfonów i tabletów, czyli urządzeń, które już doskonale znamy. Jednak należy pamiętać, że wszystko dąży do miniaturyzacji. Kiedyś mieliśmy komputery, teraz mamy tablety, lada moment na rynku pojawią się inteligentne zegarki, a po nich prawdopodobnie zobaczymy oparte o zdobycze biotechnologii wszczepy, czyli chipy podłączające się do naszego układu nerwowego, które zastąpią smartfony i sprawią, że będziemy mogli korzystać ze zdobyczy techniki oraz Internetu bez posiadania żadnego zewnętrznego urządzenia.

Ostatnio przy kilku głębszych rozmawiałem na temat takich sprzętów ze znajomymi. Ja byłem entuzjastą takiego rozwiązania, niestety tylko ja. Większość będących za pan brat z techniką 20-latków powiedziało, że za nic nie da sobie wszczepić żadnego elektronicznego układu. Podejrzewam, że nieprzypadkowo trafiłem na taką grupę ludzi i za jakiś czas nie będziemy potrafili zrozumieć młodszych od nas o kilkanaście lat ludzi wszczepiających i odszczepiających sobie coraz nowsze procesory, tak samo jak często nie mogą nas zrozumieć dziadkowie i rodzice.

Iść naprzód czy patrzeć jak świat płonie?

Lepiej łykać wszystkie zdobycze techniki jak młody pelikan czy zupełnie je porzucić? Jak łatwo domyślić się, najlepiej zachować we wszystkim umiar. Nie rzucajmy się na najnowszy model smartfona, który za 3 miesiące straci połowę swojej wartości. Nie wyrzucajmy też wszystkich telefonów i komputerów do kosza, bo co tu dużo mówić, zupełnie bez techniki jest dosyć ciężko żyć. Po prostu używajmy wszystkiego z umiarem, niech wszystkie elektroniczne urządzenia będą narzędziami, a nie celem samym w sobie.

Najważniejsze jest, by nie być ignorantem i być świadomym tego, że obecnie żyjemy w społeczeństwie techniczno-informatycznym. I nawet jeśli uważamy technikę za swojego największego wroga, powinniśmy widzieć, jak przed tym wrogiem się bronić. Choć podejrzewam, że nieco demonizujemy postęp i technikę, które służą głównie do tego, by ułatwić nam życie. I generować zyski wielkim korporacjom.

REKLAMA

No, ale przecież w tym świecie nie ma nic za darmo.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA