Napisy obowiązkowe w polskiej telewizji? Wreszcie świetny pomysł polityków
Politycy rzucają hasełkami na lewo i prawo, często zamiast ułatwiać nam życie utrudniają, chociażby jak w przypadku unijnych regulacji dotyczących ciasteczek. Jest jednak szansa na to, że fani filmu doczekają się ustawy zmuszającej nadawców do emisji filmów z oryginalną ścieżką dźwiękową i napisami.
Na czele tego rewolucyjnego pomysłu stoją ludowcy. PSL przygotował projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, który zobowiązuje nadawców telewizyjnych do zapewnienia widzom wyboru tłumaczenia audycji zagranicznych. Oznacza to, że każdy film lub serial spoza Polski będzie dostępny z oryginalną ścieżką dźwiękową oraz napisami lub lektorem czy dubbingiem.
To świetna wiadomość! Opcja wyboru ścieżki dźwiękowej i włączenia napisów istnieje, jednak nie zawsze jest dostępna, a jak jest, to często brakuje napisów lub są one wybrakowane. W dobie telewizji cyfrowej to powinien być standard. W końcu lektor i dubbing generują znacznie większe koszty niż przygotowanie odpowiednich napisów do oryginalnej ścieżki dźwiękowej.
Głównym motywem PSL jest chęć językowej edukacji społeczeństwa. To słuszna uwaga - w końcu lektor zagłusza oryginalne dialogi, a łatwy dostęp do angielskiej (lub innej) ścieżki dźwiękowej także w ramach kanałów nadawanych w DVB-T umożliwiłby praktycznie każdemu „osłuchanie się” z językiem obcym.
Dla mnie, jak i za pewne wielu innych widzów, ten projekt jest dobry ze względu na swoje walory estetyczne dla filmu. O ile dobry dubbing w animacji (Disney, Dramworks) to rzecz świetna, o tyle głos lektora podczas filmu sprawia, że obraz jest wybrakowany. Oglądając filmy z (kiepskim) lektorem często tracimy wspaniałe gagi językowe, charakterystyczne akcenty aktorów itd..
Ponadto oryginalna ścieżka dźwiękowa, także ta nadawana w telewizji, najczęściej jest znacznie lepsza jakościowo, posiada wyższy bitrate. Często też jedynie oryginalna ścieżka dostępna jest w wersji przestrzennej, natomiast polska wersja to 2.0. W przypadku płyt Blu-ray angielska wersja to super dźwięk w systemie DTS-HD MA, a polska wersja to jedynie Dolby Digital 5.1.
Lektor miał sens, gdy telewizory były niewielkie. Lektor ma też sens, gdy dany film oglądamy bez większego zaangażowania i w tym czasie zajmujemy się też czymś innym. Zdecydowanie jednak nie jest to optymalne rozwiązanie do pełnego odbioru filmu, choć i napisy często nie są w stanie oddać wszystkiego.
Jednocześnie też warto zdjąć czapki z głów przy postaciach tak wybitnych jak Stanisław Olejniczak, Maciej Gudowski, Tomasz Knapik czy Krystyna Czubówna. Polscy lektorzy mają świetny warsztat i często odwalają kawał dobrej roboty, podobnie zresztą jak lektorzy dubbingowi i autorzy dialogów, gdzie często polska wersja śmieszy do łez i chwalą ją nawet twórcy oryginału.
Pomysł tej nowelizacji jest dobry, ponieważ daje możliwość wyboru. Nie kończy z jednym sposobem tłumaczenia, a jedynie obliguje nadawców do dodania oryginalnej ścieżki dźwiękowej i napisów. Niestety nadawcy nie są już tak przychylni temu pomysłowi. A przecież to powinna być oczywista oczywistość w dobie cyfrowej telewizji i możliwości naszych telewizorów i dekoderów (nie wspominając o kinach domowych).
Szkoda, że nawet takie rzeczy, muszą być wymuszane przez ustawę.