Simon Cowell w poszukiwaniu talentów na YouTube. Takie nowe czasy telewizji
Poprzewracało się, stanęło na głowie i już nie powróci do "normy". Na YouTubie rusza The You Generation, talent show z Simonem Cowellem w roli głównej, a telewizje i firmy analityczne mają coraz większy problem z badaniem oglądalności. Wszystko spina się w ładną całość.
Simon Cowell, "ten koleś z jury wszystkich programów poszukujących talentów z zagranicy", wraz ze swoją firmą i innymi ekspertami w szczególności związanymi z Sony będzie poszukiwał talentów na YouTubie. Każdy będzie mógł wrzucić wideo ze swoim występem, a Cowell i spółka raz na dwa tygodnie wybiorą finalistów, którzy dostaną nagrodę pieniężną i możliwość wystąpienia w finale. Show potrwa aż 52 tygodnie, a nagroda główna - prócz rozpoznawalności - jest wciąż nieznana.
Znak czasów, konieczność, tanie koszty przy dużym potencjale talentów - można nazywać to jak się chce, ale internet jest już miejscem, na które nie tylko trafiają produkcje ze srebrnych ekranów, ale są tworzone specjalnie i celowo dla niego, z uwzględnieniem specyfiki czy nawet wykorzystaniem go. House Of Cards od Netfliksa to serial, który w niczym nie ustępuje tym telewizyjnym, ale wyprodukowano go dla największego serwisu płatnego streamingu wideo na świecie.
W Polsce Szymon Majewski próbuje swoich sił na YouTubie i po dosyć kiepskim starcie chyba zaczyna wyczuwać o co chodzi, bo zdarza mu się już wchodzić w dialog z innymi użytkownikami. YouTube poza tym zainwestowało w autorskie kanały tworzone przez profesjonalistów - nie robią specjalnej furory, ale są sygnałem, że YT to już odpowiednik telewizji przeznaczony dla posiadającego całkiem inne nawyki konsumpcji treści wideo pokolenia.
Simon Cowell The You Generation wykorzysta potencjał milionów osób z kilkudziesięciu krajów, które dotychczas nie miały szans wystąpić w zagranicznym X Factorze czy innym brytyjskim Mam Talent. Zamiast wielkiego studia i castingów kameralne wnętrza, zamiast wielkiej ekipy realizacyjnej mała, o wiele tańsza. Zamiast wielogodzinnych przesłuchań na żywo, oglądanie filmików na YouTube, pewnie na własnej kanapie we własnych kapciach. Genialne!
Doskonale wpisuje się to w trend, o którym świetnie napisał Wired - analitycy oglądalności i rynku telewizyjnego mają coraz większe problemy, bo telewizji nie ogląda się już tylko na telewizorze w określonym czasie antenowym. W Polsce nagrywarki to wciąż lekka nowość, ale w Stanach Zjednoczonych, skąd pochodzi większość hitowych na całym świecie produkcji to już codzienność, tak jak konta Netflix czy Hulu. Okazuje się, że produkcje typu Community (swoją drogą świetny) mimo, że w analizach nie grzeszą popularnością, to generują ogromny odzew w sieciach społecznościowych czy na serwisach streamingowych. To wywraca świat telewizji do góry nogami i sprawia, że to, co kilka lat temu wydawało się nieopłacalne, dziś ma dla stacji i sieci ogromną wartość.
Telewizja jaką znamy nie zniknie, ale tak, jak pisana publicystyka, będzie szukała dla siebie nowych form i miejsc, będzie ewoluowała wraz z widzami. Stare modele przestaną się sprawdzać - nie dziś, nie za rok, nawet nie za 5 lat, ale w końcu to nastąpi. Niektórzy, jak Simon Cowell, już zaczynają próbować nowych form dotarcia do widzów widząc, że na YouTubie leżą spore pieniądze i korzyści z dwukierunkowej komunikacji.
I nie będzie co płakać, że TV umiera. Zmienia się i tyle. Takie czasy.