Jeszcze by tego brakowało, żeby każdy mógł zarabiać na lajkach na fejsie! - nowy pomysł Flattr
Ten pomysł nie ma szans. Chociaż może niektórzy nazwą go pięknym, ciekawym, to tak samo jak pierwotny mechanizm, ten się nie sprawdzi. I to chyba nawet dobrze, bo wynagradzanie pieniężne lajków na Facebooku czy na Instagramie nie mogłoby wpłynąć pozytywnie na internet.
Flattr to startup, który wystartował w 2010 roku z zamiarem naprawienia internetu, a przynajmniej tego, że twórcy treści nie są za nie odpowiednio wynagradzani. Idea była prosta, ale nie przyjęła się specjalnie. Twórcy stron i blogów mogą założyć konto na Flattr i dodać a swoich stronach przycisk. Użytkownicy z kontem, po doładowaniu go dowolną kwotą na miesiąc, mogą klikać przycisk Flattr jeśli treść na stronach im się podoba i chcieliby wynagrodzić twórców. Na koniec miesiąca Flattr rozdzielał proporcjonalnie przeznaczoną dla twórców kwotę zależnie od ilości klików, które wykonali użytkownicy, dla siebie pobierając 10%.
Teraz Flattr chce wyjść do szerszej publiki i pozwolić na "płacenie" za wpisy w serwisach społecznościowych. Twórca, po podłączeniu konta Flattr do Twittera, Instagrama, Flickra, Vimeo czy SoundCloud będzie otrzymywał wynagrodzenie od użytkowników Flattr, którzy zalajkują czy dodadzą do ulubionych jego wpisy. Obie strony muszą mieć konta w serwisie, a odbiorcy doładowane konto. Docelowo będzie można też podłączyć do systemu Facebooka, lecz, jak mówi Fattr, na razie trwają nad tym prace.
- mówi CEO Flattr w wywiadzie dla PandoDaily.
Linus Ollson mówi też o tym, że Flattr ma zatrzeć granice między konsumpcją a płaceniem i że chodzi nie tyle o zarabianie, a wypracowanie modelu, w którym odbiorcy niechętni paywallom poczują odpowiedzialność za treści.
Może faktycznie nowy Flattr zwiększa zaangażowanie i użytkownicy chętnie wchodzą w interakcję z treściami z sieci społecznościowych wiedząc, że ich autor dostanie chociaż symboliczne wynagrodzenie. Tylko, że nie poruszono w kontekście Flattra bardzo ważnej, chyba najistotniejszej kwestii - jakości treści.
Trochę przypomina to małpki cyrkowe. Na małą skalę, ze świadomymi użytkownikami, doceniani będą ci, którzy tworzą dobre treści. Jednak wraz z sukcesem - ten oznacza dla Flattr popularność masową - małpki, czyli twórcy, którzy chcą zdobyć lajki płacących użytkowników, muszą wrzucać rzeczy, które są klikalne. A stąd już równia pochyła.
Media społecznościowe to w teorii miejsce na naturalność. Przeciętny użytkownik, do którego właśnie według twórców skierowany jest Flattr, nie zarabia na treściach i może pozwolić sobie na swobodę. Lajki na fejsie dają satysfakcję czysto symboliczną, serduszka na Instagramie też, a gdy ktoś doda tweeta do ulubionych, to znaczy, że docenił.
Jeśli Flattr miałby się upowszechnić, oznaczałoby to, że każdy, KAŻDY, stanie się twórcą próbującym w mniejszym lub większym stopniu zadowolić odbiorców, by zarobić. Czyli wrzucanie nośnych treści miałoby sens, pozbycie się tych mniej atrakcyjnych, naturalnych, byłoby zwykłą koleją rzeczy, a i tak już zdehumanizowane media społecznościowe, które powinny nazywać się raczej sieciami reklamowymi, pozbyłyby się resztek człowieczeństwa na rzecz najniższej atrakcyjności. Takiej żebrolajkowej.
Może nie mam racji, może użytkownicy zanim kliknęliby lajka, to zastanowiliby się kilka razy czy chcą przeznaczać na to pieniądze, czy takie treści chcą doceniać, ale ciężko w to uwierzyć. Nie w czasach, gdy klikają się aforyzmy przepisane z książeczek babci, posty o tym, że piątek, piąteczek, piątunio i filmiki przeklinających dzieci na YouTube.
Dlatego cieszę się, że Flattr nie ma praktycznie szans na zaistnienie. Nie pozwolą mu na to same serwisy, na których bazuje. Mimo, że warstwa Flattra może pobudzać większą aktywność, to jednocześnie wchodzi w drogę coraz mocniejszym działaniom zarobkowym tychże serwisów, ich treści premium itp. I nie będzie dziwne, gdy za tydzień czy miesiąc dowiemy się, że Twitter, Vimeo, Flickr i Vimeo zablokowały integrację z Flattrem i może nawet wprowadzają podobny system wynagradzania autorów, ale na własną rękę.
Jeszcze by tego brakowało, żeby każdy mógł zarabiać na lajkach na fejsie!