Najważniejsze w tygodniu: czy Ubuntu w końcu zdobędzie coś więcej, niż nerdów?
21 lutego będzie można instalować Ubuntu na Nexusach, w październiku pierwszy smartfon. Canonical planuje ofensywę Ubuntu na telewizory, smartfony i komputery. Tymczasem Linuks to wśród konsumentów około 1% rynku. Czy po dziesiątkach prób rozpowszechnienia Ubuntu na PC może się w końcu udać, i to za sprawą systemu mobilnego? Czy Ubuntu ma szanse złapać z rynku więcej, niż 1%?
Jakub Kralka: <szaleńczy śmiech> Dziekuję, w tym tygodniu ode mnie to by było na tyle.
Dawid Kosiński: Ubuntu nie ma szans na zdobycie dużego rynku, gdyż nie ma na ten system podstawowego oprogramowania. Co prawda Valve próbuje kusić graczy przesiadką na Linuksa, jednak sądzę, że nie skuszą się oni na zamianę kilku milionów dostępnych gier na ponad 50 tytułów, przy których DSJ to naprawdę zaawansowana produkcja.
Ewa Lalik: Nie wszyscy użytkownicy komputerów to gracze. A nawet jeśli, to przecież od czego są konsole? Ocenianie systemu przez ilość dostępnych gier jest lekko nierozsądne.
Maciej Gajewski: Szanse, oczywiście, jak najbardziej ma. Wystarczy spojrzeć na Androida. Tyle że Android nie kusił Linuksem, a był zręcznie poprowadzony przez Google’a do sukcesu. Najpierw zachętą była „jedyna prawdziwa integracja z ekosystemem Google’a”, a dziś różnorodność oferty, od „zetafonów” po najbardziej „wypasione” produkty, takie jak Galaxy S.
Google to sobie wszystko pięknie obmyślił. Stworzył przyzwoitego, mobilnego Linuksa, a całą resztą zajęli się partnerzy. Widział ktoś billboard promujący Androida? Ja ani jednego i wydaje mi się, że ogólnie są rzadkością. Natomiast widzę całą „tonę” reklam Samsungów, Xperii. Nawet HTC gdzieniegdzie.
Co ma więc do zaoferowania Ubuntu? „Dobry system” to za mało, by odnieść sukces. Niestety. Liczy się pierwsze wrażenie, cena, opinia znajomych i marketing. Żeby była jasność: sukces nie ma nic wspólnego z jakością produktu. Liczy się dotarcie do klienta i przekonanie go, że powinien spróbować czegoś nowego.
Co dziś oferuje Ubuntu? Na razie eksperyment. Bo chyba nikt o zdrowych zmysłach nie podejrzewa, że system który użytkownik sam musi zainstalować sobie na smartfonie ma odnieść jakikolwiek sukces. Myślę, że nawet Canonical się tego nie spodziewa. Nadciągająca premiera to zaprezentowanie produktu garstce entuzjastów w nadziei na informacje zwrotne. Jakiekolwiek opinie należy ferować dopiero w momencie, w którym poznamy smartfony sprzedawane z Ubuntu, ich dane techniczne, wygląd, ceny, nazwę producenta, plany marketingowe, i tak dalej.
Póki co jestem ciekaw samego systemu. Wierzę że to będzie dobry produkt, bo cenię sobie „tradycyjne”, notebookowe Ubuntu. Ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Sam dobry produkt nie wystarczy. Bo za dużo takich jest już na rynku. Potrzeba „czegoś więcej”. A, na razie, nie mamy nic…
Dawid Kosiński: Nie oceniam systemu, tylko mizerność ruchu Valve. Ubuntu będzie miało szansę, jeśli nie będzie trzeba go instalować, tylko będzie dało się kupić UbuBook, w którym będzie on wgrany.
Mateusz Nowak: Z tym się nie zgodzę. Obecnie większość użytkowników nie wychodzi poza przeglądarkę więc to nie będzie problem. Gdy pracowałem na Ubuntu miałem zaledwie klika aplikacji zewnętrznych: Chrome, Firefox, klient FTP, GIMP, pakiet biurowy Libre Office (którego i tak prawie nie używałem) i to chyba byłoby na tyle.
Na Windowsie też nie mam za dużo aplikacji, z których korzystam regularnie: Evernote, Dysk
Google, Notepad++, Skype, Filezilla, Gimp i Spotify. No i oczywiście przeglądarki internetowe.
W gry nie gram już wcale, więc ten aspekt mogę pominąć. Jestem przekonany, że znalazłoby się więcej osób, które byłyby w stanie pracować na systemie, który ma ograniczoną liczbę aplikacji.
Paweł Okopień: Kibicuję mobilnemu Ubuntu, choć nie wieszczę jakiegoś olbrzymiego sukcesu. Podoba mi się jednak wizja alternatywnego systemu dla telefonów z Androidem. To oczywiście rozwiązanie dla zaawansowanych użytkowników. Kompletnie jednak nie wierzę w przyszły sukces natywnych słuchawek z tym systemem, chyba że Canonical znajdą naprawdę mocnego partnera, który zdecyduje się porzucić Androida na rzecz Ubuntu. Wydaje się, że Ubuntu na smartfonach będzie tym samym co Ubuntu na komputerach, czyli marginesem dla fanów. Niemniej potrzebujemy takiego marginesu, który i tak będzie liczony w setkach tysięcy czy nawet milionach użytkowników.
Wojciech Patelka: Dobry system sam się nie sprzeda, tak jak pisaliście powyżej. Nisza, w której znajduje się Mateusz może być odpowiednim targetem dla Ubuntu, dając tym niewielu możliwość np. wydajniejszej czy bezpieczniejszej pracy. Na smartfonach widzę jedna możliwość, która przekonałaby mnie do nowego os-a. Optymalizacja. Android niestety potrafi się przyciąć i nie do końca w odpowiedni sposób zarządza zasobami. Gdyby smartfon umożliwiał mi dzwonienie, wygodne przeglądanie internetu, pakiet appek (np. Facebook, Twitter i Gmail) oraz kilka dodatkowych jak latarka, mobilet i czy chociażby Spotify przy jednoczesnej szybkiej i wygodnej pracy 2x dlużej, niż na androidzie, dlaczego nie?
Odnośne gier - gdybym nie miał możliwości uruchomienia popularnych tytułów, z pewnością nie byłby to mój jedyny system operacyjny. Może nie mam szerokiej kolekcji, ale niemożność odpalenia Battlefielda na pingwinie jest niedopuszczalne.
Ewa Lalik: Problemem Ubuntu nie jest system ani nawet brak oprogramowania. Ubuntu może służyć jako maszynka do Facebooka, multimediów i pasjansa jak każdy inny system. Problemem jest wsparcie sprzętowe. Sytuacja, w której instaluje się system i okazuje się, że cośtam nie działa i trzeba na starcie uruchamiać terminal i góglować o co chodzi jest po prostu niedopuszczalna.
Piotr Grabiec: Szczerze mówiąc nie wierzę w sukces Ubuntu na smartfonach. Użytkownikom komórek nie jest potrzebny bezpłatny system open source. Bo tak naprawdę czym miałby ich zachęcić? Na starcie nie będzie oprogramowania, a w przeciwieństwie do Windowsa na komputerach stacjonarnych, nie da się kupić taniej komórki bez wgranego systemu operacyjnego. Jasne, pasjonaci rzucą się na ten system i będą go namiętnie testować, ale żaden normalny konsument nie kupi komórki w celu wgrywania alternatywnego oprogramowania.
Jedynym sposobem na popularyzację smartfonowego Ubuntu będą smartfony dostępne za złotówkę u operatora. Ale do października jeszcze mnóstwo czasu. Android i iOS mają ugruntowaną pozycję, Microsoft za którym stoją olbrzymie pieniądze sobie nie radzi, a od kilku tygodni o portfele klientów walczy też BlackBerry. W tym roku o uwagę walczyć będą także Firefox OS, Tizen i pewnie jeszcze kilku innych, pomniejszych graczy. Czym chce użytkowników przekonać do siebie Canonical? Na razie nie widzę żadnego argumentu.
Jedyna wizja, w której by mobilne Ubuntu mnie mogło skusić, to smartfony z możliwością podpięcia klawiatury, myszy, monitora i głośników (może stacja dokująca?), które pozwolą na skorzystanie z “klasycznego” systemu w domu, a następnie odpięciu smartfona (tabletu?) i zabrania ze sobą w podróż. Ale marzy mi się to od kilku lat i po prostu nie wierzę, by to wypaliło.
Hint: Dzisiejsze słowo to trzecie słowo trzeciego akapitu w tym tekście. Przypominam, że ramka o firmie nie jest akapitem. Macie już wszystkie słowa, teraz możecie wysłać mi całe hasło : ).