Po co Google'owi Android 5.0?
Nie mam w zwyczaju komentowania plotek, jednak ta jest na tyle ciekawa, że warto się zastanowić. Chodzi o Androida 5.0 Jelly Bean. Według doniesień miałby zostać zaprezentowany w drugim kwartale tego roku. Jego głównymi celami miałyby być polepszenie pracy tabletów, integracja z Chrome OS i umożliwienie używania równocześnie z Windowsem 8 na tym samym urządzeniu z przełączaniem bez konieczności wyłączania tabletu lub notebooka.
Brzmi to trochę dziwnie, bo nie do końca wiadomo, jak miałoby to wyglądać. Chrome OS dziś to całkiem inny system niż Android, skierowany do typowo mobilnych notebooków. Jednak jeśli zastanowić się nad sensem ostatniego wydania bety przeglądarki Chrome na Androida, to nabiera to już więcej realnych kształtów. Chrome beta to nie przeglądarka na urządzenia z ekranem do 4, 4,3 cala. To typowo tabletowy produkt, przenoszący filizofię desktopowego przeglądania sieci na urządzenie mobilne. Obawy, że to za wcześnie na nową wersję Androida, bo poprzednia jeszcze na dobre nie zagościła na rynku, też są trochę nietrafione. Dziwi tylko po jaką cholerę Google chciałby zagarniać rynek netbooków?
Z Androidem i tabletami jest tak, że Google bardzo stara się zrobić system na te urządzenia, próbuje go dostosować, a dotychczas wychodzi mi średnio. Tablety z robotem sprzedają się coraz lepiej, ale nie dlatego, że są kwintesencją tabletów, a dlatego, że zalewają rynek z każdej strony i od każdego producenta. Wśród nich zdarzają się perełki, ale dopiero Kindle Fire pokazał Google’owi, że system to nie wszystko. Mamy więc wersję Androida 3.0 przeznaczoną na tablety, 4.0 na smartfony i tablety jednocześnie, i to właśnie 4.0 miał być punktem unifikacji systemów, a teraz chodzą plotki o 5.0 znów tylko dla tabletów i notebooków.
Google rozumie, że Android nie zagościł jeszcze dobrze na rynku, a ma już kolejnych, potencjalnie mocnych konkurentów, zwłaszcza w postaci Windowsa 8. Jeśli plotki okażą się prawdziwe i Android 5.0 umożliwi instalację na tabletach z Windowsem 8 oraz przełączanie się między systemami bez konieczności wyłączania urządzenia, to może to być całkiem cwany ruch. Bo czy Windows 8 się spodoba - tego nie wiemy. A że Android jest “darmowy”...
To samo pewnie dotyczy chęci wejścia na rynek note- i netbooków. Wiadomo, że Windows 8 będzie nadawał się nie tylko do urządzeń z dotykowym ekranem. Naturalne więc, że jeśli Android ma podgryzać Microsoft, to nie tylko na tabletach.
Stąd biorą się doniesienia o tym, że Jelly Bean będzie zintegrowany z Chrome OS, który już istnieje, i chociaż nie odnosi sukcesów, to dla pewnych grup jest idealny (pozdrawiam moją mamę, która zakochała się w prostocie Chromebooka).
Takie plotki mają ręce i nogi. Wydanie Jelly Bean byłoby naturalną i szybką reakcją na zagrożenie ze strony Microsoftu. I to nie jest tak, że mija kilka miesięcy a Google już szaleje z nowymi wersjami i wprowadza chaos - raczej należy spodziewać się, że nawet po wydaniu Androida 5.0 to Ice Cream Sandwich będzie wciąż skupiał większość energii ukierunkowanej na obecne urządzenia konsumenckie.
Producenci bronią się jak mogą i próbują przewidywać i blokować ruchy konkurencji. Stąd szybkie prace nad OS X 10.8, który jest ewidentną odpowiedzią na Windowsa 8 i jego funkcje. Stąd doniesienia o Androidzie 5.0, który mógłby stanowić realną alternatywę.
Mimo, że Microsoft to niedźwiedź, który przespał rewolucję, to wszyscy boją się, co zrobi, gdy się w pełni obudzi.