Nook Tablet trafia na rynek – i dobrze, jest na nim bardzo potrzebny
W momencie, kiedy na rynku zadebiutował Kindle Fire, wydawało się, że inni producenci podobnych urządzeń mogą już na dobre zapomnieć o odegraniu jakiejkolwiek znaczącej roli. Pomimo tego, że brakowało w nim kilku istotnych funkcji, to co mogliśmy otrzymać w zamian za niecałe 200$ było naprawdę imponujące. Dzisiejsza premiera podobnego urządzenia – Nook Tablet, mogłaby przejść niezauważona, gdyby nie fakt, że jest ono rynkowi naprawdę bardzo potrzebne.
W rzeczywistości Nook Tablet nie jest urządzeniem zupełnie nowym, nawet jeśli chodzi o tego producenta – jest pod każdym względem bezpośrednim następcą pierwszego, wydanego pod koniec zeszłego roku Nooka Color. Tablet ten, choć zwany wtedy jeszcze uparcie przez twórców jako „e-czytnik”, dość szybko zdobył uznanie wśród klientów, w stosunkowo krótkim czasie przewyższając pod względem ilości sprzedanych egzemplarzy swojego największego „konkurenta” – Kindle 3. Problem jedynie w tym, że Color nie był w rzeczywistości klasycznym czytnikiem e-booków – był po prostu markowym tabletem, o niespecjalnie wielkich możliwościach, ale za to doskonale wypozycjonowanym cenowo. Kupujący nie wybierali go ze względu na to, że chcieli czytać na nim książki – chcieli mieć po prostu tani tablet z nazwą producenta nie składającą się z chińskich „krzaczków”, który na dodatek dość łatwo można było przekształcić w pełnoprawny tablet z Androidem.
Amazon ze swoim niewiele tańszym (199$ vs 249$) Fire nie tyle wygrał wyścig, co zdecydowanie zaostrzył rywalizację, prezentując sprzęt pod wieloma względami lepszy, a do tego „ozdabiając” go o wiele bardziej rozpoznawalnym na całym świecie logo. Odpowiedź Barnes&Noble była na tyle błyskawiczna, że można nawet bez większych obaw zakładać, iż posunięcie producenta Color’a nie było szybką odpowiedzią na dzieło Amazonu, a po prostu naturalnym rozwojem jednej ze swoich linii produktów.
Nook Color 2, przemianowany ostatecznie na Nook Tablet, zachował więc wygląd zewnętrzny swojego pierwowzoru, jednak pod maską zmieniło się naprawdę wiele. Dość powolny, jednordzeniowy procesor zastąpiono dwurdzeniowym, ekran pomimo tej samej wielkości i rozdzielczości charakteryzuje się teraz o wiele lepszymi kolorami i kątami „widoczności”, podwojono ilość pamięci operacyjnej (do 2GB) oraz zachowano gniazdo pamięci, pozwalające rozszerzyć wbudowaną pamięć wielkości 16GB o dodatkowe 32GB. Przy tym wszystkim udało się zachować cenę w wysokości 249$ oraz przecenić starszy model.
Twórcy nowego Nooka na każdym kroku starają się przekonać wszystkich o wyższości swojego produktu nad produktem Amazonu i jeśli porównamy je „na papierze”, faktycznie tak jest. NT jest nieco lżejszy, posiada więcej pamięci i teoretycznie lepszy ekran. Dla klientów nie ma to jednak praktycznie żadnego znaczenia i już zdecydowanie niejednokrotnie przekonaliśmy się o tym, że nawet przy miażdżącej przewadze technologicznej, nie zawsze „papierowy” zwycięzca musi zawładnąć całym rynkiem. Na szczęście dla Barnes&Noble, również 50$ różnicy w cenie nie powinno stanowić dla kupujących większego znaczenia.
Dlaczego jednak Nook Color jest potrzebny rynkowi, nawet jeśli ma naprzeciw siebie konkurenta, o którym głośno było jeszcze przed premierą, a po premierze zrobiło się jeszcze głośniej i Amazon może już powoli zacząć podliczać dziesiątki, jeśli nawet nie setki tysięcy zamówionych w przedsprzedaży urządzeń? Głównie z tego powodu, że rynek na niewielkie, niedrogie, a przy tym „markowe” tablety jest jeszcze zdecydowanie nienasycony (właściwie nawet nie istniał), a klienci lubią, kiedy mogą wybierać przynajmniej pomiędzy dwoma równorzędnymi produktami.
Do tej pory tego rynku nie udało się zawłaszczyć nikomu – Nook Color sprzedawał się dobrze, ale bardzo szybko zaczął się starzeć i w cenie identycznej z Kindle Fire nie kupi go praktycznie nikt. Najwięksi producenci „zwykłych” tabletów nie odnieśli większych sukcesów – RIM, Samsung czy HTC przeceniają swoje urządzenia a i tak nie są w stanie sprzedać ilości, które można by uznać za satysfakcjonujące. Jest więc o co walczyć – tablet za 200$, niezależnie od tego z jaką nakładką, wydaje się idealnym sposobem na zapewnienie dostępu do takich urządzeń wszystkim, zwłaszcza tym, którzy możliwości większych tabletów nie potrzebują lub nie są w stanie wydać ponad 500$.
Zupełnie inna sytuacja panuje w sektorze „dużych i drogich” tabletów, z większym lub mniejszym powodzeniem konkurującymi z iPadem. Tam z miesiąca na miesiąc zaczyna się robić wręcz nudno, a wszystkie tablety pod wieloma względami stają się niemal identyczne. Brakuje im również w większości tego, co posiadają dwa nowe, o wiele tańsze tablety od Amazonu oraz Barnes&Noble – kompletnego ekosystemu, mogącego dorównywać lub pod niektórymi względami przewyższać nawet iTunes dla iPada. Urządzenia tych dwóch dostawców treści pokazują jak to środowisko powinno wyglądać, a przy oferowaniu nam tej „nowej jakości”, są w stanie niemal powiedziećs wprost jeszcze jedno – do czego powinien w ogóle służyć tablet.
Barnes&Noble nie posiada jednak tak bogatej oferty jak Amazon, w związku z czym musiał w swojej walce o dominację związać sojusze z najważniejszymi graczami na rynku ogólnie pojętych multimediów. W rezultacie, oprócz pozycji ze sklepu B&N do naszej dyspozycji oddane zostaną zasoby m.in. Netfix oraz Hulu. Nie jest to być może oferta aż tak spójna jak od bezpośredniej konkurencji, ale jedno jest pewne – klient nie będzie miał wątpliwości co i gdzie powinien kupić.
Oczywiście podobnie jak w przypadku Fire, będziemy w stanie bez problemu sprawdzić pocztę email, skorzystać z przeglądarki czy uzyskać dostęp do dodatkowych aplikacji. Mając w pamięci dość skuteczne próby instalacji w pełni funkcjonalnej wersji systemu Google bez nakładki na poprzedniej wersji tabletu, możemy założyć, że i tutaj również nie powinno być z tym większych problemów.
Różnice między Fire a Nook Color nie są olbrzymie – ani w cenie, ani w możliwościach i z całą pewnością dla obydwu z nich jest miejsce na rynku, który prawdopodobnie w najbliższym czasie mogą próbować zaatakować również inni gracze. Tyle, że wtedy może być już za późno, a Kindle i B&N podzielą się (w mniejszym lub większym stopniu) po równo udziałami, oferując klientom niemal kompletne „tablety konsumpcyjne”. Bo przecież nikogo prawie nie obchodzi jaki system znajdzie na urządzeniu, tylko to, do czego za jego pomocą będzie miał dostęp.