REKLAMA

Chrome wygra z Firefoksem i to nie dlatego, że jest szybszy

500x_firefox-chrome-lhback
Chrome wygra z Firefoksem i to nie dlatego, że jest szybszy
REKLAMA

Wczoraj ktoś gdzieś wrzucił informację, że Mozilla przygotowuje podgląd dokumentów pdf w nowych Firefoksach. Dla użytkowników Firefoksa to pewnie ważne i ciekawe info, ale jako osoba, która od dłuższego czasu używa Chrome’a pomyślałam sobie “to można było żyć bez takiego podglądu?”. Bo w kwestii szybkości praktycznie wszystkie przeglądarki są takie same, a dodawane milisekundy przy ładowaniu strony są lepszym sloganem marketingowym niż realną korzyścią. Dla odbiorcy końcowego liczy się bardziej wygoda, prostota i wartość dodana. I oto odpowiedź na to dlaczego Chrome niedługo przegoni Firefoksa.

REKLAMA

Bo że to nastąpi jest pewne. Chrome według różnych statystyk wciąż szybko pnie się do góry zbierając już 25-30% ruchu w internecie, a Firefox traci posiadając już tylko kilka procent więcej udziału w runku niż Chrome. Według analityków możliwe, że już w styczniu Chrome zostanie drugą po Internet Explorerze najpopularniejszą przeglądarką na świecie.

I to całkiem logiczna kolej rzeczy. Ponownie sprawdza się zasada, że ludzie wolą używać czegoś spod marki, którą dobrze znają z innych produktów niż czegoś, co rozpoznają tylko po jednej usłudze. A tak jest z Firefoksem - ciężko powiedzieć, że inne produkty Mozilli są popularne na rynku masowym. Poza tym Mozilla gdzieś w trakcie wyścigu przeglądarek zaspała, i choć to ona wprowadziła rewolucję w postaci łatwo dostępnych dodatków scentralizowanych w jednym miejscu, to nie umiała tego wykorzystać w długoterminowym okresie, a tym bardziej podjąć równej konkurencji z młodym i zmieniającym zasady gry Chrome’em.

browsers

Chrome wygrywa kompleksowością. W świecie usług Google’a wygodna integracja z kontem i synchronizacja z nim ma większą wartość, niż Firefox Sync z prostego powodu - nie trzeba zakładać dodatkowych kont i można korzystać z tego, którego i tak używa się do maili, czatów czy innych usług. Jednak z perspektywy przeciętnego użytkownika Chrome wprowadził coś ważniejszego - brak paska narzędzi. To chyba zadecydowało o popularności tej przeglądarki. Rok czy dwa lata temu większość z nas chciała oszczędzać jak najwięcej miejsca na ekranie, choćby z powodu małych przekątnych i niskich rozdzielczości. To zresztą jest aktualne do dziś - ludzie chcą używać przeglądarki, a nie grzebać w kilku menu kontekstowych... I to się sprawdziło.

Chrome od samego początku nie wymagał dodatkowej instalacji Flasha, miał podglądy dokumentów w przeglądarce i działał bardzo sprawnie. A że stał się popularny wśród “geeków”, którzy często wyznaczają trendy technologiczne wśród znajomych (wszyscy wiedzą, jaki wpływ na innych ma jeden zapaleniec, który jest też jedyną w sąsiedztwie jedyną osobą, którą można poprosić o pomoc przy komputerze) szybko zaadaptował się wśród ludzi. Dodatkowo Google od początku wiedział, że Chrome jest kluczowym produktem w portfolio - przeglądarka jest pomostem do rozpoczęcia przygody z nowymi usługami, takimi jak Chrome WebStore, i głębszej integracji z usługami Google. Chrome od startu był też podwaliną pod Chrome OS, który przecież trzeba było jakoś testować.

Firefox w tym czasie przechodził kolejne odświeżenia, dodawano nowe funkcje, dodatki i usprawniano szybkość. Jednak “Lisek” wciąż był tym samym “Liskiem”, którego główną funkcją był dostęp do sieci, a nie ogromna wartość dodana - przynajmniej dla przeciętnego użytkownika, który nie wie, czym się różni Gecko od WebKita i nie odczuje praktycznie żadnej różnicy. Za to zobaczy, że Chrome daje większe pole wyświetlania stron, że na starcie zachęca go do zainstalowania Angry Birds za darmo, że wystarczy się zalogować...

REKLAMA

I to wcale nie jest tak, że Firefox gorzej radzi sobie z internetem, jest bardziej ociężały - to wszystko zależy od systemu, zainstalowanych rozszerzeń i tego, jak korzysta się z przeglądarki. Firefox po prostu nie nadąża za zmianami i nie potrafi zaoferować ładnie zapakowanych dodatkowych atrakcyjnych dla mas wartości.

Chrome wyprzedzi Firefoksa, a potem okopie się na swojej pozycji mocniej niż jakakolwiek dotychczasowa trzecia przeglądarka. Przez integrację z własnymi usługami wywoła efekt uzależnienia od siebie, zresztą już teraz wywołuje. Przeglądarka to już coś więcej niż narzędzie do przeglądania sieci i era zmieniania przeglądarek jak rękawiczek dobiegła już końca.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA