REKLAMA

Chrome wygra z Firefoksem i to nie dlatego, że jest szybszy

02.11.2011 13.03
Chrome wygra z Firefoksem i to nie dlatego, że jest szybszy
REKLAMA
REKLAMA

Wczoraj ktoś gdzieś wrzucił informację, że Mozilla przygotowuje podgląd dokumentów pdf w nowych Firefoksach. Dla użytkowników Firefoksa to pewnie ważne i ciekawe info, ale jako osoba, która od dłuższego czasu używa Chrome’a pomyślałam sobie “to można było żyć bez takiego podglądu?”. Bo w kwestii szybkości praktycznie wszystkie przeglądarki są takie same, a dodawane milisekundy przy ładowaniu strony są lepszym sloganem marketingowym niż realną korzyścią. Dla odbiorcy końcowego liczy się bardziej wygoda, prostota i wartość dodana. I oto odpowiedź na to dlaczego Chrome niedługo przegoni Firefoksa.

Bo że to nastąpi jest pewne. Chrome według różnych statystyk wciąż szybko pnie się do góry zbierając już 25-30% ruchu w internecie, a Firefox traci posiadając już tylko kilka procent więcej udziału w runku niż Chrome. Według analityków możliwe, że już w styczniu Chrome zostanie drugą po Internet Explorerze najpopularniejszą przeglądarką na świecie.

I to całkiem logiczna kolej rzeczy. Ponownie sprawdza się zasada, że ludzie wolą używać czegoś spod marki, którą dobrze znają z innych produktów niż czegoś, co rozpoznają tylko po jednej usłudze. A tak jest z Firefoksem – ciężko powiedzieć, że inne produkty Mozilli są popularne na rynku masowym. Poza tym Mozilla gdzieś w trakcie wyścigu przeglądarek zaspała, i choć to ona wprowadziła rewolucję w postaci łatwo dostępnych dodatków scentralizowanych w jednym miejscu, to nie umiała tego wykorzystać w długoterminowym okresie, a tym bardziej podjąć równej konkurencji z młodym i zmieniającym zasady gry Chrome’em.

Chrome wygrywa kompleksowością. W świecie usług Google’a wygodna integracja z kontem i synchronizacja z nim ma większą wartość, niż Firefox Sync z prostego powodu – nie trzeba zakładać dodatkowych kont i można korzystać z tego, którego i tak używa się do maili, czatów czy innych usług. Jednak z perspektywy przeciętnego użytkownika Chrome wprowadził coś ważniejszego – brak paska narzędzi. To chyba zadecydowało o popularności tej przeglądarki. Rok czy dwa lata temu większość z nas chciała oszczędzać jak najwięcej miejsca na ekranie, choćby z powodu małych przekątnych i niskich rozdzielczości. To zresztą jest aktualne do dziś – ludzie chcą używać przeglądarki, a nie grzebać w kilku menu kontekstowych… I to się sprawdziło.

Chrome od samego początku nie wymagał dodatkowej instalacji Flasha, miał podglądy dokumentów w przeglądarce i działał bardzo sprawnie. A że stał się popularny wśród “geeków”, którzy często wyznaczają trendy technologiczne wśród znajomych (wszyscy wiedzą, jaki wpływ na innych ma jeden zapaleniec, który jest też jedyną w sąsiedztwie jedyną osobą, którą można poprosić o pomoc przy komputerze) szybko zaadaptował się wśród ludzi. Dodatkowo Google od początku wiedział, że Chrome jest kluczowym produktem w portfolio – przeglądarka jest pomostem do rozpoczęcia przygody z nowymi usługami, takimi jak Chrome WebStore, i głębszej integracji z usługami Google. Chrome od startu był też podwaliną pod Chrome OS, który przecież trzeba było jakoś testować.

Firefox w tym czasie przechodził kolejne odświeżenia, dodawano nowe funkcje, dodatki i usprawniano szybkość. Jednak “Lisek” wciąż był tym samym “Liskiem”, którego główną funkcją był dostęp do sieci, a nie ogromna wartość dodana – przynajmniej dla przeciętnego użytkownika, który nie wie, czym się różni Gecko od WebKita i nie odczuje praktycznie żadnej różnicy. Za to zobaczy, że Chrome daje większe pole wyświetlania stron, że na starcie zachęca go do zainstalowania Angry Birds za darmo, że wystarczy się zalogować…

I to wcale nie jest tak, że Firefox gorzej radzi sobie z internetem, jest bardziej ociężały – to wszystko zależy od systemu, zainstalowanych rozszerzeń i tego, jak korzysta się z przeglądarki. Firefox po prostu nie nadąża za zmianami i nie potrafi zaoferować ładnie zapakowanych dodatkowych atrakcyjnych dla mas wartości.

Chrome wyprzedzi Firefoksa, a potem okopie się na swojej pozycji mocniej niż jakakolwiek dotychczasowa trzecia przeglądarka. Przez integrację z własnymi usługami wywoła efekt uzależnienia od siebie, zresztą już teraz wywołuje. Przeglądarka to już coś więcej niż narzędzie do przeglądania sieci i era zmieniania przeglądarek jak rękawiczek dobiegła już końca.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA