Mozilla idzie w ślady Google... będzie bezpieczniej, czy tylko wygodniej?
Fundacja Mozilla zapowiedziała, że za kilka miesięcy w przeglądarce Firefox pojawi się system "cichej" - tzn. niezauważalnej dla użytkownika - aktualizacji. Mozilla najwyraźniej idzie w ślady Google Chrome - wydaje się, że powoli rozpoczyna się nowa faza w rozwoju oprogramowania: oto kolejny duży producent oprogramowania dochodzi do wniosku, że użytkownicy nie powinni decydować, z jakiej wersji oprogramowania będą korzystać. Ma być najnowsze wydanie i tyle.
Z wstępnych deklaracji przedstawicieli Mozilli wynika, że aktualizacje będą co prawda "ciche", ale nie będą w 100% nieuchronne - użytkownik będzie mógł je wyłączyć (aczkolwiek nie będzie to zalecane) i samodzielnie decydować kiedy mają zostać zainstalowane.
Skąd w ogóle taki pomysł - dlaczego Mozilla zmienia system, który od lat wydaje się funkcjonować całkiem sprawnie? Fundacja tłumaczy, że chodzi o komfort korzystania z przeglądarki - i właściwie nietrudno to zrozumieć. Organizacja niedawno znacznie przyspieszyła prace nad swoją przeglądarką - nowe wersje Firefoksa pojawiają się co sześć tygodni. Jeszcze niedawno znaczące aktualizacje były udostępniane na raz kilka miesięcy - teraz użytkownicy są informowani o nowych wydaniach znacznie częściej. Mozilla obawia się, że dla części z nich może to być problem (Mitchell Baker, szefowa FM, mówi wprost, że boi się "zmęczenia aktualizacjami").
Docelowo ma to funkcjonować bardzo podobnie do systemu aktualizacji wykorzystywanego przez Google'a w przeglądarce Chrome - program po uruchomieniu automatycznie sprawdza, czy jest dostępna nowa wersja i jeśli jest, to od razu ją pobiera. W tym modelu użytkownik nie ma nic do gadania - wyłączenie automatycznych aktualizacji nie jest możliwe. Albo się na nie godzisz, albo odinstaluj Chrome. To dość radykalne podejście, ale szczerze mówiąc mi wydaje się całkiem rozsądne (głównie dlatego, że idealnie pasuje do mojej teorii zapewnienia bezpieczeństwa w Internecie).
Mozilla rzecz jasna zdecydowanie odżegnuje się od inspirowania się systemem Google'a - i przyznać trzeba, że jest kilka istotnych różnic. Przede wszystkim, jak już wspomniałem, w przypadku Firefoksa użytkownik będzie miał coś do gadania - system "cichej aktualizacji" będzie można wyłączyć. Po drugie, Mozilla stara się jednak być bardziej... w porządku wobec systemu i użytkownika.
Google poszedł dalej i aby uczynić system aktualizacyjny Chrome'a niewidzialnym dla systemu, zastosował kilka szczwanych sztuczek. Niech przykładem będzie to, że Chrome nie instaluje się w folderze Program Files - tylko po to, by aktualizowanie aplikacji nie wzbudzało Kontroli Kont Użytkownika (UAC) w Windows Vista i Windows 7. Z Firefoksem będzie inaczej: Mozilla szykuje specjalny mechanizm, dzięki któremu użytkownik będzie musiał wyrazić w UAC zgodę na ciche aktualizowanie przeglądarki - ale tylko raz, później wszystkie kolejne update'y będą aplikowane już po cichu.
Mimo tych drobnych różnic widać wyraźnie, że producenci oprogramowania powoli uświadamiają sobie, że stary model dostarczania aktualizacji - w którym trzeba było ludzi namawiać i przekonywać do instalowania nowych wersji - powoli odchodzi w przeszłość. Teraz priorytetem jest możliwie szybkie dostarczanie aktualizacji do możliwie największej grupy użytkowników - to kwestia bezpieczeństwa oraz ograniczania tzw. fragmentacji, czyli jednoczesnego utrzymywania kilku wersji tego samego oprogramowania (to mocno komplikuje życie autorom aplikacji na daną platformę - w tym przypadku developerom dodatków do Fx).