iOS 5.0 oczami użytkownika BlackBerry
iOS 5.0 nareszcie oficjalnie trafił do wszystkich zainteresowanych (a któż mógłby nie być zainteresowany?) i niemal natychmiast znalazł się na moim iPhone, z którego od czasu do czasu korzystam jako drugiego telefonu. W związku z tym, że jest on właśnie moją drugą, zapasową platformą, nie pokusiłem się o przygotowanie pełnej recenzji, a jedynie o zapis moich obserwacji dotyczących elementów, które interesują mnie najbardziej (np. „Kiosk” nie interesuje mnie w ogóle) i które najbardziej przypadły mi do gustu lub też nie przypadły wcale.
Tym, co wydawało się dla mnie najistotniejszą zmianą w porównaniu do wszystkich poprzednich wersji iOS był system powiadomień. Nie sądzę, żeby ktokolwiek obraził się, jeśli wprost powiem, że wcześniejszy był totalnie do niczego. Ani ładny, ani funkcjonalny – wyskakujące na środku ekranu powiadomienia (tylko jedno na raz!), brak jakichkolwiek powiadomień na zablokowanym ekranie – tragedia. Na szczęście ktoś wziął się w końcu porządnie do roboty i trzeba przyznać, że zadanie domowe zostało odrobione bardzo przyzwoicie.
Nie da się zaprzeczyć, że „inspiracja” innymi systemami jest aż nazbyt wyraźna, ale cóż – najwyraźniej czasem trzeba u kogoś podpatrzyć dobre rozwiązania. Całość przypomina w dużej mierze to, co można by nazwać syntezą systemu powiadomień z Androida i BlackBerry OS. W pierwszym z przypadków Google pozwoliło jednak na trochę zbyt duży bałagan – pasek notyfikacji zajmowały praktycznie wszystkie informacje, jakie tylko był w stanie wygenerować system i aplikacje. W ten sposób dość łatwo było się pogubić otrzymanych powiadomieniach. RIM postanowił natomiast w o wiele większym stopniu zapanować nad bałaganem w tej części systemu, tym samym popadając w drugą skrajność – zbytnie ograniczenie. Niezależnie od tego, co chciał widzieć użytkownik, na pasku powiadomień wyświetlane są zawsze 3 najnowsze emaile, 3 najbliższe zdarzenia z kalendarza i 3 ostatnie nieodebrane połączenia telefoniczne.
Apple zdecydował się połączyć zalety jednego i drugiego rozwiązania i efekt (choć wygląda znajomo) naprawdę da się lubić. Po przesunięciu palca w dół z górnej części ekranu rozwijany jest pełnoekranowy baner zawierający… no właśnie, zawierający praktycznie wszystko co zechcemy, ale tylko pod warunkiem, że faktycznie zechcemy aby się to tam znalazło. Producent tym razem z pewnością zaskoczy tych, którzy uważali iOS za system niemal całkowicie zamknięty i ograniczony do tego, co wymyśli jego twórca. Opcje nowego systemu powiadomień są naprawdę całkiem rozbudowane – możemy ustalać nie tylko aplikacje, których powiadomienia będą wyświetlane po rozwinięciu obszaru powiadomień, ale również dodatkowe detale. W ten sposób np. wiadomości email mogą znaleźć się we wspomnianym obszarze, ale zabraknie ich na ekranie blokady oraz informacje o ich przyjściu nie będą wyświetlane w czasie korzystania z innych aplikacji (choć akurat warto – wyświetlane są w całkiem nieinwazyjny sposób i po chwili znikają).
Ciekawie rozwiązano również kwestię informacji wyświetlanych na zablokowany ekranie. Możemy się do nich dostać oczywiście standardowo – „Slide to unlock” a następnie klikając na odpowiednią ikonę. Nie jest to jednak tak wygodne – o wiele wygodniejsze jest po prostu dokonanie tej samej operacji na… ikonie powiadomienia. W ten sposób przenoszeni jesteśmy prosto do wiadomości email/SMS czy informacji z Foursquare, Twittera lub Facebooka.
Powyższe rozwiązanie brzmi niemal idealnie, ale właśnie – idealne niestety nie jest. W dalszym ciągu aż prosi się o możliwość konfiguracji powiadomień dźwiękowych dla określonego typu wiadomości i od określonych nadawców. Korzystając przez większość dnia z BlackBerry, nie muszę nawet wyciągać go z kieszeni, żeby dosłownie usłyszeć kto do mnie napisał, albo z jakiego serwisu pochodzi dana informacja (czy nawet z którego konta pocztowego). Tutaj kwestia profili pozostała niemal nietknięta i personalizacja tego elementu systemu pozostawia naprawdę sporo do życzenia.
„Graficznie” iOS 5.0 jest więc jak na razie delikatnie do przodu w stosunku do innych systemów, ale niestety jeśli weźmiemy pod uwagę komplet funkcji dotyczących powiadomień, ma jeszcze całkiem długą drogę do przebycia. I nie, nikt mnie nie przekona, że ten suwak z boku telefonu jest lepszy od profili! Zwłaszcza, że iOS staje się coraz bardziej złożonym i skomplikowanym systemem.
iOS 5.0 przyniósł ze sobą również funkcję, z której BlackBerry mogło się cieszyć od lat (i to naprawdę długich) – tzw. „autotekst”. Rozwiązanie to jest naprawdę przydatne (nawet przy klawiaturach QWERTY) dla osób, które często korzystają z podobnych zwrotów i nie chce im się wprowadzać w kółko tego samego tekstu. Wystarczy np. zdefiniować, że wprowadzenie „jestem1” spowoduje zastąpienie tego tekstu na „Już dojechałem na miejsce, nie musicie się o mnie martwić, Fabia psuje się jak zawsze, ale jakoś muszę z nią żyć” i już nie musimy męczyć się z „ręcznym” wpisywaniem całości. Oczywiście podany konkretny przykład jest niekoniecznie najpraktyczniejszym zastosowaniem na świecie, ale wbrew pozorom możliwości tego narzędzia są naprawdę ogromne.
Problemem w tym przypadku jest jednak ilość gotowych „skrótów” zaoferowanych przez Apple. W rzeczywistości otrzymujemy ich… jeden (1), mający stanowić raczej przykład. W BB jest ich o wiele, wiele więcej, a przy tym niektóre z nich są naprawdę przydatne (jak np. „mynumber” wyświetlający nasz numer telefonu, czy skróty „zamieniające się” w aktualną datę lub godzinę). Jeśli jednak postanowimy uzupełnić naszą „bibliotekę” ręcznie, możemy uznać w tym przypadku remis, z lekkim wskazaniem na BB.
Kolejnym, co pojawiło się w iOS, a co od dawna (!) miałem w BlackBerry (!) jest bezprzewodowa synchronizacja muzyki za pośrednictwem sieci WiFi. O rozwiązaniu właściwie nie ma co pisać zbyt wiele – aktywujemy odpowiednią funkcję w iTunes na PC, aktywujemy odpowiednią funkcję w iOS i w momencie, kiedy oba urządzenia znajdą się w tej samej sieci (a telefon na ładowarce/stacji dokującej), następuje synchronizacja. Proste i łatwe, tyle że dość interesujący jest fakt wspomniany na początku – opcja ta była już od dawna w telefonie o wiele „mniej multimedialnym”.
Dla użytkownika co najmniej dwóch urządzeń z iOS, wprowadzony właśnie iCloud może być rozwiązaniem wyraźnie ułatwiającym życie, chociaż… niekoniecznie wszyscy musza odczuwać ogromną potrzebę skorzystania z niego. Oczywiście, jest ładny, atrakcyjny i prosty w obsłudze, ale przy tym zamknięty wyłącznie dla urządzeń Apple. W tym momencie zdecydowanie wolę przy synchronizacji kontaktów i kalendarzy wspierać się Google Sync, które pozwala mi zachować te dane praktycznie niezależnie od platformy, którą wybiorę. iCloud w moim przypadku (przynajmniej do czasu, kiedy nie zdecyduję się w końcu na Macbooka) pełni raczej rolę narzędzia do wykonywania regularnych kopii zapasowych i ewentualnego odnajdywania urządzenia, gdyby przypadkiem postanowiło opuścić mnie wbrew mojej woli.
Nie byłbym przy tym sobą, gdybym nie wspomniał o fakcie, że w BlackBerry podobną funkcję pełnił BlackBerry Protect pozwalający na większość z powyższych rozwiązań (choć kopia zapasowa była trochę bardziej ograniczona - nie uwzględniała wszystkich plików z urządzenia).
W przypadku przeglądarki, nawet jeśli nie zauważyłem zbytniej poprawy wydajności (nawet w porównaniu do BlackBerry 7), zachwycił mnie jeden prosty element – Reader. Kliknięcie w niewielką ikonkę po załadowaniu strony pozwala nam pozbyć się wszystkiego, z wyjątkiem głównego tekstu, który chcemy przeczytać. W ten sposób nie cierpimy aż tak bardzo przy przeglądaniu dłuższych wiadomości i nie musimy z zazdrością spoglądać na naszych znajomych z telefonami o przekątnej 4,3”+. Co ciekawe, podobna funkcja była też obecna w BlackBerry, ale… w najnowszych wersjach z jakiegoś powodu zniknęła. A szkoda.
Na sam koniec zostawiłem sobie najmniejszy z wykorzystywanych przeze mnie „smaczków” – przypomnienia. Zintegrowana lista, pozornie nie wyróżniająca się niczym specjalnym, zyskała ciekawy dodatek – "lokalizację" dla konkretnych pozycji z listy zadań. W ten sposób możemy ustawić, aby następnym razem przechodząc np. koło sklepu kupić koniecznie pastę do zębów (albo cokolwiek innego). W momencie, kiedy znajdziemy się koło określonej przez nas wcześniej lokalizacji, telefon zacznie nas informować o tym, co mieliśmy zrobić. Brzmi wprawdzie jak geekowski gadżet i wynalazek, ale naprawdę sprawdza się w życiu, zwłaszcza jeśli nie trzymamy się ściśle określonego czasowo planu dnia. Jedyną wadą jest dość spore obciążenie dla baterii.
Niestety system wcale nie jest tak idealny jak mogłoby się wydawać, nawet po dodaniu wielu naprawdę interesujących i często użytecznych funkcji. W dalszym ciągu kuleje przede wszystkim wielozadaniowość, choć wynika raczej z pierwotnych założeń Apple. Oczywiście, pauzowanie (większości) aplikacji przy przełączaniu się pomiędzy nimi pozwala zaoszczędzić baterie oraz sprawić, że system cały czas działa sprawnie, ale… to dalej nie to, czego można by wymagać od „miniaturowego komputera”, który nosimy w kieszeni. W tym momencie iOS zostaje daleko w tyle nawet za leciwym BlackBerry OS, który (podobnie jak zresztą Android) zapewnia nam pełną („prawdziwą”) wielozadaniowość. Być może nie jest to aż tak istotne ograniczenie, ale w niektórych przypadkach potrafi naprawdę działać na nerwy.
Ogromne zastrzeżenia można mieć także do obsługi poczty. Nie chodzi oczywiście o prostotę konfiguracji czy obsługi, ale o niesamowicie ograniczoną ilość funkcji, do których przyzwyczaił mnie BlackBerry OS. Możliwość oznaczenia wszystkich wiadomości jako przeczytane? Zapomnijcie, trzeba każdą z nich po zaznaczyć po kolei kliknięciem. Możliwość ustawienia osobnego podpisu dla każdej ze skrzynek pocztowych? Wszystkie maile muszą być podpisane tak samo. Szczegółowe filtrowanie? Również brak. Z czystej grzeczności nie wspomnę już chociażby o sposobie dodawania załączników do wiadomości email. Do osoby, która dziennie odbiera dziesiątki (jeśli nawet nie setki) maili, takie rozwiązanie niestety w ogóle nie przemawia – jest po prostu o wiele mniej funkcjonalne.
Nieszczególne wrażenie zrobiły na mnie również integracja z Twitterem i iMessages. Pierwsza z nich jest oczywiście użyteczna i całkiem porządnie zaimplementowana, ale musimy przy tym pamiętać, że w pod tym względem Apple z iOS bez wątpienia najbardziej do tej pory odstawało. Mój „biedny” BlackBerry potrafił już dawno „tweetnąć” praktycznie wszystko z praktycznie każdego miejsca w systemie i praktycznie każdej aplikacji – w iOS pojawiło się to dopiero teraz, a i tak nie obejmuje wszystkich elementów oprogramowania. Nie widzę tutaj żadnej innowacji.
iMessages jest za to pomysłem rozwiązanym całkiem ciekawie, głównie ze względu na niemal niezauważalną pełną integrację z systemem wiadomości – jeśli nasz adresat posiada iMessages, wysyłanie do niego wiadomości SMS zakończy się rozpoczęciem (bezpłatnie – w ramach pakietu danych oczywiście) chatu. Sposób adresowania (numer telefonu) ma jednak swoje wady i zalety – niekoniecznie chcę, aby każdy mój rozmówca z iM znał mój numer telefonu, a pomimo wszelkich zmian w ustawieniach, w dalszym ciągu wyświetlał się on jako mój identyfikator. Numer PIN w BB wydaje mi się rozwiązaniem pozwalającym w nieco większym stopniu zadbać o naszą prywatność, a BBM, podobnie jak iM instalowany jest domyślnie na każdym urządzeniu, jako element systemu.
Wraz z dodawaniem kolejnych opcji, powoli zaczyna też zatracać się jedna z najważniejszych (lub najbardziej promowanych) do tej pory cecha systemu – prostota. Najwyraźniej nawet Apple nie jest w stanie zapewnić nam dostępu do bardziej złożonych opcji, bez wprowadzania nas w gąszcze pod-menu i ekrany ustawień wymagające wielokrotnego przewijania. Owszem, w dalszym ciągu wszystko jest elegancko scentralizowane i z większością rzeczy można sobie poradzić bez problemu, ale przyznaję, że zdarzyło mi się raz czy dwa zapytać Google o niektóre opcje konfiguracyjne. A mówią, że to BlackBerry jest skomplikowane…
Jaki jest dla mnie iOS 5.0? Bez wątpienia szybki, ładny, wydajny i (głównie dzięki dobrze rozwiązanym powiadomieniom) o wiele bardziej „smartfonowy” niż do tej pory. Sam jednak zdziwiłem się ile razy musiałem w powyższym krótkim tekście dopisać „ale to już miałem w BlackBerry od dłuższego czasu”. Oczywiście iOS posiadał i w dalszym ciągu posiada wiele funkcji, które w BBOS rozwiązane są gorzej, ale te najważniejsze w dalszym ciągu pozostają w większości po stronie RIM.
Tak, lubię iOS 5.0. Nie, nie przekonał mnie w żaden sposób do zmiany platformy.