Korespondencja z Kiszyniowa
Lotnisko w Pyrzowicach spowija gęsta mgła. Na zegarku 5:50. Na przełomie sierpnia i września o tej porze jest jeszcze dość chłodno i ciemno. Do niedawna Polacy mogli dostać się do Kiszyniowa drogą powietrzną tylko z Warszawy. W tym roku uruchomiono również połączenie ze Śląska. Na lot nie ma zbyt wielu chętnych. Przed bramką czeka na oko 30–40 osób. Wystarczy niecałe półtorej godziny, by z Katowic przenieść się nie tylko w przestrzeni, ale także w czasie, około 30 lat wstecz.
Z lotniska pod Kiszyniowem do centrum tradycyjnie jedzie się zatłoczonym trolejbusem. Turyści decydują się na ten środek transportu ze względu na niską cenę biletu, choć przede wszystkim chyba dla doświadczenia. Pierwszego zetknięcia się z mołdawskością.
Alternatywna historia Polski
Pierwszy raz odwiedziłem Mołdawię ponad sześć lat temu, ale na pierwszy rzut oka od tej wizyty niewiele się tu zmieniło. Już na wjeździe ujrzeć można jeden z najbardziej ikonicznych obrazków stolicy: Porțile orașului, czyli "bramy miasta", ułożone na kształt wrót żelbetowe, klockowate bloki, powstałe na przełomie lat 70. i 80. Konstrukcje te, wraz z krajobrazem widocznym z ich najwyższych pięter, to Mołdawia w pigułce.
To tylko jeden z wielu okazów architektonicznych wizji socmodernizmu. Hotel Cosmos, Hotel National, Cyrk Narodowy, wieżowiec Romanita – lista jest długa. Dla jednych zmurszałe paskudztwa, dla innych (wcale takich nie brakuje, ba, jest ich coraz więcej) ciekawe, a nawet piękne przejawy budowniczej śmiałości, które są wizytówką Kiszyniowa.
Miejscowi nie widzą w tym nic szczególnego. Ot, budynki jak budynki. – Lubię je na swój sposób – mówi Igor, gospodarz hostelu w centrum. – Są nasze, dają poczucie bycia w domu. Na pewno podobają mi się bardziej niż te nowe biurowce bez duszy. Mołdawianie mają powiedzenie: "Nie ma lasu bez próchna, nie ma życia bez problemów". A miasto to taki las, tam są stare i młode drzewa, tu muszą być nowe i stare budynki. Tak jak na świecie czy w życiu: nie zawsze jest pięknie i kolorowo – konstatuje poetycko.
Biurowce, o których mowa (takie jak UBC Tower z salonem chińskiego holdingu BYD, stojąca zaledwie kilkaset metrów od pałacu prezydenckiego), do spółki z betonowymi pamiątkami minionego ustroju tworzą kontrastujący miks, będący niemal fizyczną emanacją tego, co dzieje się obecnie w kraju: zderzenia zachodniego ze wschodnim, starego z nowym, wszechobecnych podziałów, chęci wyrwania się z chłodnych objęć Kremla i uzasadnionych obaw przed skokiem w nieznany świat rządzony przez bezlitosne korporacje.
Warto skierować wzrok w tamtą stronę i spróbować poznać tę intrygującą krainę od środka. Między innymi po to, by zobaczyć urzeczywistnienie alternatywnej historii naszego kraju. Mołdawia bowiem to bufor pomiędzy dwoma światami, zarówno w sensie dosłownym, geograficznym, jak i symbolicznym. To także studium przypadku tego, jak mogłaby wyglądać Polska, gdyby w porę nie dołączyła do Europy i NATO, i jak może wyglądać, jeśli się od nich oddali.
O tym maleńkim – mniejszym od województwa mazowieckiego – państwie zrobiło się głośno jesienią 2024 roku za sprawą wyborów prezydenckich połączonych z historycznym referendum europejskim.
W polityczno-społecznym kotle emocje sięgnęły zenitu. Mołdawia stała się poletkiem, gdzie jak na szalce Petriego mogliśmy oglądać starcie sił prounijnych, chcących dźwignąć kraj ponad postsowiecki ferment, i kremlowskich macek ciągnących republikę w stronę Moskwy.
W wyborczym dwuboju najwyższe poparcie zdobyła urzędująca prozachodnia prezydent Maia Sandu. Frekwencja była rekordowa. Dodatkowo władze oficjalnie informowały o próbach wpływania na głosowanie przez Rosję. Wybory połączono z referendum w sprawie wejścia do UE. Opcja "tak" wygrała na żyletki. Za opowiedziało się 50,35 proc., przeciw 49,65 proc. głosujących.
To nie koniec emocji, bo 28 września Mołdawianie znów pójdą do urn. Tym razem z okazji wyborów parlamentarnych, które zdecydują, czy państwo zrobi realny krok ku integracji z Zachodem, czy zawiśnie pomiędzy Brukselą a Moskwą, pogrążone w wewnętrznych podziałach i rosyjskich próbach destabilizacji.
Mołdawia to bufor pomiędzy dwoma światami, zarówno w sensie dosłownym, geograficznym, jak i symbolicznym. Fot: Bartosz Kicior.
Nie ma lasu bez próchna, nie ma życia bez problemów
Krok ten jest zdaniem wielu potrzebny, bo Mołdawia pomimo całego swojego uroku, czaru i złotego serca, potrzebuje rozwoju gospodarczego niczym powietrza. Według danych Banku Światowego PKB per capita w kraju wynosi niewiele ponad 7,5 tys. dolarów, podczas gdy w Polsce to 25, a w całej Unii 43 tys. dolarów. Przeciętne koszty życia dorosłej osoby to około 10 tys. lei mołdawskich miesięcznie (około 2300 złotych), a średnie zarobki w kraju to około 15 tys. lei, czyli 3 tys. złotych.
Jak stwierdził opiekun hostelu, w którym się zatrzymaliśmy: nie ma życia bez problemów.
– Mieszkam obecnie z mężem w Kiszyniowie – opowiada Anastasia, która kilka lat spędziła w Polsce i zdecydowała się na powrót do kraju. – Największym problemem, z jakim się zmagamy, są kwestie finansowe. Uwielbiam podróżować i poznawać świat, ale aby to osiągnąć, muszę pracować na dwóch etatach, przy czym jeden tutaj, a drugi online dla firmy z Polski.
Anastasia pracuje na co dzień w Instytucie Historii Uniwersytetu Państwowego w Kiszyniowie. Jak mówi, działalność naukowa i praca w środowisku badaczy daje jej ogromną satysfakcję. W przeszłości pracowała półtora roku jako nauczycielka historii w szkole. Jej pensja wynosiła około 300 euro. I choć teraz jest trochę lepiej, finanse nadal są sporym zmartwieniem.
– Kiszyniów to miasto pełne życia i możliwości, szczególnie dla młodych ludzi oraz dla środowiska akademickiego – mówi. – Jednak niestety koszty życia są bardzo wysokie: opłaty za mieszkanie, jedzenie czy usługi komunalne rosną z każdym rokiem, co jest naprawdę trudne. Często pracuję ponad miarę i w ciągłym biegu, aby sprostać wszystkim wydatkom i spełniać swoje marzenia.
Dlatego jej zdaniem integracja z Unią Europejską to ważny i potrzebny krok. Zarówno w perspektywie gospodarczej, jak i politycznej oraz społecznej. Jak przyznaje, droga ta będzie długa i trudna, ale wejście do Unii może przynieść stabilizację, inwestycje i perspektywy dla młodych ludzi. – Wierzę, że z czasem Mołdawia będzie mogła zbliżyć się do standardów krajów zachodnich, choć nie będzie to proces ani szybki, ani łatwy. Dlatego nadchodzące wybory będą bardzo ważne.
W uścisku kremlowskich macek
– Idą wybory, zobaczymy – odpowiada krótko Igor, gdy pytam o to, jak żyje się w Kiszyniowie, po czym wraca do swoich obowiązków. Hostel prowadzi w pojedynkę, więc ma ich naprawdę sporo.
Wybory. To słowo powtarzają jak mantrę wszyscy moi rozmówcy.
Szczególnie często używa go Victor Mosneag, redaktor naczelny "Ziarul de Garda", tygodnika o profilu śledczym, zajmującego się sprawami polityki, korupcji, praw człowieka, dezinformacji i nieprawidłowości w mołdawskim świecie biznesu. To największy drukowany tytuł prasowy i jednocześnie najważniejszy projekt śledczy w kraju.
Na skromnym stoliku Victor kładzie z dumą kilka wydań swojego tygodnika. Wszystkie są po rumuńsku, więc niewiele rozumiem. Sporo się zmieniło w ostatnim czasie – opowiada. – Od 2021 roku mamy proeuropejską partię, przepływ informacji jest lepszy. Mówimy otwarcie o rosyjskiej dezinformacji. Jeśli zapytasz działaczy prorosyjskich i ich propagandowe media, to usłyszysz, że panuje u nas zamordyzm i brukselska dyktatura, ale ja uważam, że mamy wolność prasy. Jeśli jesteś niezależnym dziennikarzem, możesz działać spokojnie.
– Oczywiście nadal potrzebujemy dziennikarstwa śledczego, tak jak potrzebowaliśmy wcześniej – mówi Victor. – Wciąż jest u nas mnóstwo korupcji. Jakiś czas temu pisaliśmy na przykład o przedstawicielach wymiaru sprawiedliwości, sędziach, prokuratorach i ich majątkach. Ich wypłaty były oficjalnie bardzo niskie, a mieszkali w wielkich willach, jeździli luksusowymi limuzynami. Chcieliśmy, by mieszkańcy wiedzieli, jak żyją takie osoby w jednym z najbiedniejszych krajów Europy.
Mosneag stara się również wyjaśnić podziały społeczne w kraju, które wpisują się w znany stereotyp. Większość ludzi, 780 tys., mieszka w Kiszyniowie i okolicach. Cała populacja wynosi oficjalnie około 3 milionów, przy czym de facto w kraju zostało około 2,4 miliona. Na mocy rumuńskiego prawa około milion Mołdawian uzyskało paszport swojego zachodniego sąsiada, głównie po to, by wyjechać za chlebem.
Łatwo zatem zauważyć wyraźny podział miasto – wieś. Albo mieszkasz w stolicy, albo na prowincji. Zdaniem dziennikarza w tej dychotomii odbijają się wszelkie społeczne antagonizmy. Północne i południowe rejony, w tym autonomiczna Gagauzja, historycznie popierają Rosję. Centralna część z Kiszyniowem jest za Unią. Stronnictwa prozachodnie swoimi głosami wspiera także diaspora. To woda na młyn środowisk prorosyjskich, które pompują narrację o tym, że polityków w tym kraju wybierają nie prawdziwi Mołdawianie, ale stolica i Zachód.
Temat rosyjskiej dezinformacji, zgodnie z przewidywaniami, otwiera puszkę Pandory.
– Zdecydowana większość fake newsów i zmanipulowanych przekazów, z jakimi się mierzymy, jest mniej lub bardziej powiązana z Rosją, jakieś 90 proc. w mojej opinii – oświadcza Mosneag. – Nawet jeśli nie gloryfikują Rosji, to uderzają bezpośrednio w Unię. Próbują oczywiście wplatać wątki związane z mniejszościami seksualnymi i łączyć je z Unią, oczerniać ją w każdy możliwy sposób. Dużo osób w to wierzy, bo nie rozumie wielu rzeczy. Są ludzie, którzy uważają, że gdy Mołdawia wejdzie do Unii Europejskiej, automatycznie dwóch mężczyzn będzie mogło wziąć ślub i adoptować dzieci, a my nie będziemy mieli nic w tej sprawie do powiedzenia. W tak konserwatywnym społeczeństwie jak nasze takie narracje padają na podatny grunt.
Obecny rząd próbuje z tym walczyć. Po agresji Rosji na Ukrainę prokremlowskie kanały i stacje są regularnie zamykane. Na celownik wzięto głównie podmioty powielające słowo w słowo przekaz Moskwy, powiązane ze zbiegłymi oligarchami, Ilanem Shorem i Vladimirem Plahotniucem, są zamykane. Dziennikarz wskazuje na okładkę jednego z wydań "Ziarul de Garda". Kiepskiej jakości tabloidowe zdjęcie przedstawia siwego pana około sześćdziesiątki prowadzonego w kajdankach. To właśnie Plahotniuc, który został niedawno aresztowany w Grecji. W 2019 roku uciekł z kraju z powodu zarzutów o wyprowadzenie miliarda dolarów z kont bankowych Mołdawian.
A co z ludźmi? – pytam.
Czy po tylu latach są świadomi tego zjawiska, wyedukowani? – dodaję.
Mosneag prycha, uśmiecha się gorzko, a jego mina mówi: "pytasz, a wiesz".
– Nie, są kompletnie niegotowi, niestety – odpowiada. – To kolejny wielki problem. Nie mamy wystarczająco mocnej edukacji. Część naszego społeczeństwa to osoby starsze, nierozumiejące mechanizmów mediów – odpowiada.
Prawie wszyscy stali czytelnicy papierowego wydania tygodnika to emeryci z klasy wyższej. Byli nauczyciele, lekarze, prawnicy, wykładowcy z Kiszyniowa. Ludzie, którzy otrzymali dobrą edukację. Poza tym tytuł wychodzi tylko po rumuńsku, podczas gdy nadal dla ponad 10 proc. Mołdawian, szczególnie na północy kraju, jedynym językiem jest rosyjski.
Ekipa "ZdG" nie stawia jednak na nich krzyżyka. Organizuje spotkania w małych miejscowościach, podczas których próbuje rozmawiać z osobami wykluczonymi informacyjnie. W czerwcu osobiście udali się do Naslavcea, miejscowości, która jest najdalej wysuniętym na północ punktem kraju. O wsi usłyszeliśmy, gdy 31 października 2022 roku spadły tam odłamki rosyjskich rakiet użytych do ataku na ukraińską hydroelektrownię oddaloną o 10 kilometrów, uszkadzając 21 domów (był to pierwszy w trakcie rosyjskiej agresji przypadek, kiedy działania wojenne dotknęły bezpośrednio jakikolwiek kraj trzeci, dwa tygodnie przed incydentem w Przewodowie).
Przedstawiciele redakcji podkreślają, że chcieli jedynie porozmawiać z miejscowymi. Nie oceniać, nie wywyższać się, nie ewangelizować. Zapytać o ich bolączki i potrzeby. – Może to jest właśnie droga, którą powinniśmy iść? – zastanawia się Mosneag. – Mam nadzieję, że poznają nas i będą chcieli się czegoś dowiedzieć. Nie wydaje mi się, żeby to rozwiązywało wszystkie problemy, jednak to zawsze coś.
Zdaniem dziennikarza działania przeciwko dezinformacji w mediach tradycyjnych są z reguły skuteczne. Inaczej sprawa ma się z przestrzenią, która od lat jest poletkiem dla propagandowej machiny ze wschodu, czyli platformami społecznościowymi. Według danych zebranych przez Datareportal z sociali w Mołdawii korzysta ponad 1,4 mln osób, czyli ponad połowa mieszkańców kraju. Co więcej, 60 proc. z nich traktuje platformy takie jak Facebook czy TikTok jako główne źródło informacji.
W przestrzeni tej aż roi się od przekazu sprzęgniętego z narracją Moskwy. Nie brakuje kanałów, profili, kont, grup i influencerów powtarzających kropka w kropkę to, co podaje Kreml. W czerwcu tego roku dwóch obywateli Mołdawii – rosyjskojęzyczny komik Dmitri Buimistru i prokremlowski aktywista Veaceslav Valico – zostało ukaranych sankcjami i m.in. zakazem wjazdu na teren Unii za szerzenie nieprawdy i udział w zorganizowanych akcjach mających na celu destabilizację opinii publicznej poprzez dezinformację.
Wachlarz zagrywek jest raczej standardowy: antyunijny, antyukraiński, antynaukowy i rzecz jasna tylko przypadkiem prorosyjski, powielany przez fejkowe konta i boty. Na profilach "Ziarul de Garda" codziennie pojawiają się dziesiątki, jeśli nie setki wygenerowanych komentarzy.
– Możemy napisać artykuł, dajmy na to, o Polsce, a pod spodem i tak wyskoczy nagle sto komentarzy o tym, że Maia Sandu jest złym prezydentem – wyjaśnia Mosneag. – Informowaliśmy o tym zjawisku, ale niewiele pomogło.
Victor i w tym tunelu dostrzega jednak światło: – Myślę, że serwisy społecznościowe nie robią wystarczająco dużo, by powstrzymać falę propagandy, ale przyjaciel ostatnio przypomniał mi, że Meta współpracuje z fact-checkingowym projektem Stopfals.md. Mamy też Centrum Niezależnego Dziennikarstwa (Independent Journalism Center, IJC – przyp. red.). Ruszyli ostatnio z programem media literacy w szkołach. Jak na razie to zajęcia tylko dla chętnych. Mały krok, ale wykonany. Może za jakieś 10 lat będzie lepiej – przyznaje.
W Mołdawii trwa "najciekawsza" wojna informacyjna w Europie. To tam rosyjska propaganda jest najsilniejsza. Fot. Bartosz Kicior
Wielki biznes w małym kraju
Swoich gospodarczych szans Mołdawia upatruje w zagranicznych inwestycjach. Od 15 do 19 września w Kiszyniowie po raz 10. odbyło się wydarzenie Moldova Business Week 2025. Flagowa inicjatywa rządowego projektu Invest Moldova, w ramach której zaproszono prawie 1000 osób, przedsiębiorców, inwestorów i decydentów z ponad 40 krajów. Rozmowy toczyły się w cieniu sporego wyzwania, jakim jest wstrzymanie środków z USAID.
Amerykańska agencja pojawiła się nad Prutem już w 1991 roku. Przez ponad trzy dekady przeznaczyła na inwestycje ponad miliard dolarów. Pod koniec ubiegłego roku łączna wartość projektów, w które była zaangażowana, wyniosła 482 miliony dolarów.
Jedną z inicjatyw zasilanych amerykańskimi pieniędzmi jest warta 17 milionów dolarów Moldova Energy Security Activity. MESA ma na celu zerwanie zależności Mołdawii od rosyjskiej energii poprzez modernizację sieci elektrycznej, rozwijanie odnawialnych źródeł energii i wzmocnienie powiązań z rynkiem europejskim. Amerykanie wsparli także budowę Moldova Innovation Technology Park, funkcjonującego od 2018 roku jako pierwsza w Europie wirtualna strefa gospodarcza dla firm technologicznych i innowacyjnych.
Magnesem MITP dla zagranicznego kapitału jest uproszczony 7-procentowy podatek od obrotu. Jak dotąd przyciągnął około 2100 rezydentów, w tym takich gigantów jak amerykańska grupa Citi czy McKinsey & Company. W 2024 roku firmy wygenerowały łącznie przychód na poziomie 770 mln euro, co stanowi aż jedną czwartą eksportu usługowego kraju, i zatrudniały 24 tys. osób.
Jeszcze większym inwestorem jest Unia, która nawet za czasów USAID wspierała Mołdawię pokaźniej niż Waszyngton (150–200 mln euro rocznie w porównaniu z 40–60 mln dol.).
Najnowszymi wielkimi projektami finansowanymi ze zjednoczonej Europy są interkonektor Gutinaș–Strășeni, 190-kilometrowa linia wysokiego napięcia łącząca system energetyczny kraju z siecią rumuńską i europejską, oraz miasteczko biznesowe Park HiTech o powierzchni 50 ha, skupiające działalność z zakresu IT, biotechnologii, sztucznej inteligencji, cyberbezpieczeństwa i usług biznesowych.
Niezależnie od UE w Mołdawię od lat inwestują także Brytyjczycy, Niemcy, Szwedzi oraz… Polacy, którzy na programy współpracy bilateralnej, szkolenia czy wsparcie administracji przeznaczają rocznie około 5 mln euro.
Skoro mowa o pieniądzach i inwestycjach, to w układance tej nie mogło zabraknąć również Chińczyków, działających między innymi w ramach Inicjatywy Pasa i Szlaku. I tak należąca do państwa korporacja PowerChina częściowo sfinansowała budowę pierwszej w kraju elektrowni słonecznej w miejscowości Criuleni o mocy 2,8 megawata.
W Mołdawii działają również chiński MCC International, zaangażowany w budowę i modernizację dróg, Huawei, który rozwija sukcesywnie sieć 5G (co ciekawe, przekazał też 30 000 maseczek oraz 1000 sztuk sprzętu ochronnego mołdawskim władzom w trakcie pandemii COVID–19), China Highway Group oraz China Railway Group Limited. Obecność Chińczyków odczuwa też branża motoryzacyjna – wspomniany BYD powoli acz skutecznie dołącza do Dacii i Škody, marek będących liderami sprzedaży nowych samochodów nad Prutem.
Większość dużych przedsięwzięć, głównie w obszarze energetycznym, ma dodatkowy cel: jak najszybsze uniezależnienie się od Moskwy. Trzeba przyznać, że w ostatnim czasie zmiany w tym zakresie potoczyły się niezwykle szybko. Motywacją była oczywiście napaść Rosji na Ukrainę. Jeszcze kilka lat temu kraj był niemal całkowicie zasilany rosyjskim gazem. 100 proc. dostaw sprowadzanych było przez mołdawską państwową spółkę Moldovagaz, w której 50 proc. udziałów posiada Gazprom. Sytuacja ta dawała Kremlowi znaczne pole manewru, które wykorzystywał do manipulacji cenami i podażą paliwa.
W 2024 roku Rosjanie ograniczyli dostawy, powodując braki w zaopatrzeniu energetycznym i wywołując kryzys, który miał zasiać panikę i podważyć społeczne zaufanie dla rządu. W odpowiedzi Polska i inne kraje UE zaangażowały się w dywersyfikację i wsparcie energetyczne, a sama Mołdawia na mocy decyzji krajowego regulatora energetycznego ANRE przejęła kontrolę nad polityką gazową za pośrednictwem przedsiębiorstwa Energocom.
Po inwazji na Ukrainę dostało się też technologicznemu gigantowi Yandex, będącemu obecnie w rękach powiązanych z Kremlem oligarchów. Do 2024 roku w Kiszyniowie z powodzeniem można było korzystać z przewozowej odnogi konsorcjum, Yandex Go, czyli rosyjskiej wersji Ubera. Wspomniany tygodnik "Ziarul de Garda" opisywał sprawę nieprawidłowości w zbieraniu i przechowywaniu danych użytkowników. Firma nie dość, że nie dbała o ich ochronę, to jeszcze przekazywała je do Moskwy. Po licznych protestach, artykułach i interwencji dziennikarzy rząd zapowiedział wprowadzenie zakazu jej używania, a mieszkańcy przerzucili się na między innymi mołdawską aplikację Letz.
Czy turyści zwesternizują Mołdawię?
Jeśli miałoby się wskazać najjaśniejszy punkt w mołdawskim przekładańcu, najprawdopodobniej byłaby nim turystyka. Najnowsze oficjalne dane z Narodowego Biura Statystycznego pokazują, że liczba turystów korzystających z noclegów w Mołdawii wzrosła z 56 tys. w 2021 roku do 222 tys. w pierwszej połowie 2025 roku. To ponad czterokrotny wzrost w ciągu zaledwie czterech lat.
– Dane może nie są porównywalne z dużym europejskimi kierunkamii, ale branża rozwija się dynamicznie, przyciągając uwagę całego świata, zwłaszcza jeśli chodzi o turystykę winiarską, ekoturystykę, dziedzictwo kulturowe i obszary wiejskie – mówi Elena Balatel, przewodniczka i pracowniczka mołdawskiej National Tourism Organisation, od lat związana z krajową turystyką.
Najwięcej gości przyciąga oczywiście Kiszyniów, który wedle raportu skupia aż 70 proc. ruchu turystycznego. Perłami w turystycznym portfolio, o których mówi Elena, są też winnice: Cricova, Milesti Mici, Castel Mimi, Purcari, Asconi czy Vartely i trasa szlakami winnymi. Sporo odwiedzających przyciąga również Stary Orgiejów oraz miasto Soroka. Moja rozmówczyni zwraca uwagę, że turystyka mołdawska w dużej mierze oparta jest na rejonach niezurbanizowanych. Dobre liczby notują agroturystyka, uzdrowiska oraz wiejskie pensjonaty.
– Jest zdecydowanie lepiej niż 5, 10 lat temu – twierdzi Balatel. – Zrobiliśmy wyraźny postęp na wielu polach. Rzecz jasna, stoi przed nami sporo wyzwań, szczególnie jeśli chodzi o marketing, dostępność czy jakość usług, ale mamy uporządkowany plan, obrany kierunek rozwoju i zmierzamy ku niemu.
Przewodniczka mówi także o niemałym udziale Polaków w rozwoju branży. Pomoc tę widać w oddolnych inicjatywach, z których najlepiej rozpoznawalną jest EkoApp stworzona przez fundację HumanDOC do wspierania zrównoważonej, ekologicznej turystyki.
Współfinansowana przez nasz MSZ aplikacja wykorzystuje technologię augmented reality, pozwalając użytkownikom odkrywać lokalne ekosystemy, edukując jednocześnie na temat ochrony środowiska. Ponadto polska fundacja aktywnie promuje Mołdawię jako kierunek do zwiedzania i wypoczynku.
Państwo stara się też działać wewnętrznie. Małe i średnie przedsiębiorstwa turystyczne mogą liczyć na wsparcie finansowe od rządu. Specjalny program oferuje granty pokrywające do 70 proc. wartości inwestycji (maksymalnie do 500 tys. lei mołdawskich, czyli trochę ponad 100 tys. zł na przedsiębiorstwo). Budżet na trzy lata wynosi około 30 mln lei (jakieś 6,5 mln zł), co ma w założeniu przynieść korzyści 50 lokalnym firmom i stworzyć około 50 nowych miejsc pracy.
Liczby te rzeczywiście nie imponują w pierwszym momencie, lecz gdy weźmiemy pod uwagę skalę rynku, jest to całkiem obiecująca zapowiedź. Chętnych do uszczknięcia kawałka tego tortu nie brakuje. W perspektywie niełatwej sytuacji społeczno-gospodarczej i finansowych wyzwań wynikających z rosnących kosztów życia turystyka wyrasta na gałąź, która może wziąć na siebie część tego ciężaru.
Jaką przyszłość wybierze Mołdawia? Czy zwróci się ku Europie, czy może pogrąży w nostalgii za minionym? Fot: Bartosz Kicior.
Czekając na jednorożca
Do turystyki i energetyki nieśmiało dołącza ekosystem startupowy, który rozwija się, choć wciąż na niewielką skalę i bez spektakularnych sukcesów. Piąta edycja Moldova Startup Summit, zorganizowana w kwietniu 2025 roku, potwierdza jednak rosnące zainteresowanie innowacyjną przedsiębiorczością.
Startupy takie jak wspomniany Letz, aplikacja ridesharingowa lokalnej spółki Basinvest Group SRL, mają już tysiące użytkowników i są realną siłą na krajowym rynku. Bloomcoding, oferujący rozwiązania w nauce programowania dla dzieci, reprezentuje z kolei coraz mocniejszy sektor EdTech. Firma odnotowała rekordowe jak na mołdawskie warunki rundy inwestycyjne. Już w 2023 współzałożyciele projektu: Emil Chichioi i Mihaela Kawinska, zgłaszali ambicje, by uczynić Bloomcoding pierwszym jednorożcem Mołdawii, co pokazuje skalę aspiracji.
Jako przykład globalnego sukcesu z mołdawskimi korzeniami można wskazać też Parkopedię. Światowy lider usług smart parking (apka do wyszukiwania i rezerwowania miejsc parkingowych w miastach), formalnie zarejestrowany w Wielkiej Brytanii, powstał dzięki inicjatywie urodzonego w Mołdawii Eugena Tsyrklevicha i od początku opierał się na zespole z Kiszyniowa. Znaczna część działalności firmy, w tym prace nad backendem oraz sztuczną inteligencją, jest prowadzona w mołdawskim biurze operującym w obrębie Moldova Innovation Technology Park. Dodatkowo samo MITP przyciąga coraz więcej firm z branży IT.
Doniesienia te rodzą w głowie najważniejsze chyba pytanie, jakie należałoby zadać: czy zwykli ludzie, mieszkańcy miast i wsi Mołdawii, odczuwają jakąkolwiek poprawę w codziennym życiu? Czy zagraniczne inwestycje, wejście międzynarodowych korporacji, tryumfalny rozkwit turystyki i lokalne inicjatywy to zysk dla wszystkich czy jedynie wybranych?
– Życie w Mołdawii niewątpliwie się poprawia, nie da się podważyć tego, że jest coraz lepiej – przyznaje Anastasia. – Widać to między innymi w kwestii możliwości dla studentów. Jest wiele programów, stypendiów, ja sama wyjechałam do Czech w ramach programu Erasmus, uczyłam się też we Wrocławiu i Gdańsku. Młodzi ludzie zyskują też coraz więcej możliwości pracy zdalnej dla zagranicznych przedsiębiorstw, co zmienia lokalny rynek.
Ale po chwili dodaje, że proces rozwoju jest powolny i nierównomierny. Duże firmy zagraniczne zaczynają pojawiać się w Kiszyniowie, jednak wciąż nie ma ich zbyt wiele. Jej zdaniem rodzime biznesy starają się działać dynamicznie w branży IT czy usługowej, ale często nie mają wystarczającego kapitału, by konkurować na większą skalę.
– Jeśli chodzi natomiast o codzienne życie i koszty utrzymania, niestety nie widzę znaczących zmian, życie jest po prostu drogie – twierdzi Anastasia. – Sporo osób wciąż wybiera emigrację. Widzę to wśród znajomych oraz byłych uczniów. Wielu zaraz po szkole wyjeżdża do pracy zamiast chociażby podjąć studia i nie dziwię się, bo jest to bardziej opłacalne. Ja sama mam trzy dyplomy i nie czuję, aby otworzyły mi one jakąś realną drogę rozwoju zawodowego. Trzeba mieć sporo wytrwałości i ambicji.
Podobnego zdania jest Victor Mosneag. Zapytany o przyszłość dziennikarstwa śledczego w Mołdawii kręci głową i mówi, że młodzi ludzie nie garną się do tej pracy, bo to ciężki kawałek chleba. Tematów nie brakuje, więc pracy jest aż nadto, ale zarobki nie zachęcają. Łatwiej i przyjemniej próbować sił choćby w marketingu. – Nie chcę być pesymistą. Mam nadzieję, że w najbliższych latach coś się zmieni, że urośniemy w siłę, że dołączą do nas nowi. Może gdy wejdziemy do Unii, Mołdawianie wrócą z zagranicy i będą chcieli pracować w dziennikarstwie? – podsumowuje Victor.
A Igor? Poza romantycznym porównaniem Kiszyniowa do lasu konsekwentnie unika dłuższych dysput, oddając się pracy. Na pożegnanie pożycza nam 50 lei, zamawia przez Letz lekko zdezelowaną skodę na lotnisko i żegna się słowami: "Tylko wystawcie tam dobrą ocenę w internecie".
A jaką ocenę wystawi sobie sama Mołdawia? Niezależnie od wyniku nadchodzących wyborów na pewno o niej jeszcze usłyszymy.
Ilustracja tytułowa: ChatGPT
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-23T18:11:54+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T18:08:51+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T17:06:42+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T16:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T15:31:21+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T15:30:34+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T15:17:42+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T14:02:23+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T12:41:48+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T11:44:23+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T11:17:13+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T10:35:04+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T09:50:17+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T09:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T08:38:34+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T08:14:29+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T06:51:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T06:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T06:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T06:21:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-23T06:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T21:31:13+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T21:06:21+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T20:27:15+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T19:34:05+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T19:02:27+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T18:19:41+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T17:37:15+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T17:05:38+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T16:41:02+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T16:06:37+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T15:29:27+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T14:03:13+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T13:23:52+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T12:31:23+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T12:07:31+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T11:24:37+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T10:30:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T10:15:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-22T09:56:25+02:00