Big Boss wprowadził disco polo na telewizyjne salony. Kim jest Robert Klatt?

W branży mówią na niego Big Boss. Może i Zenek jest królem disco polo, ale to Robert Klatt decyduje o tym, kto, gdzie i za ile gra. Zbudował tej muzyce tak silną pozycję, że mogą zmieniać się prezesi TVP, a disco polo w telewizji publicznej wciąż gra. A po zawirowaniach z zagranicznymi gwiazdami "Sylwestra Marzeń" będzie pewnie grało jeszcze częściej.

Wprowadził disco polo na telewizyjne salony. Kim jest Robert Klatt?

"Koniec disco polo w TVP!" – zakrzyknęła tryumfalnie we wrześniu część mediów, gdy stanowisko szefa telewizji opuszczał Jacek Kurski. Wiatr zmian miał nieść nowy prezes Mateusz Matyszkowicz, a jego pierwszym sygnałem było odwołanie z koncertu z okazji przekopu Mierzei Wiślanej zakontraktowanych już gwiazd disco polo.

– Jacek Kurski nie patrzył na to, co powiedzą inni, podał nam pomocną dłoń, otworzył przed nami drzwi do TVP i to się przyjęło – mówi Marcin Miller, wokalista zespołu disco polo Boys. Faktycznie, po tym, gdy Kurski zaczął władać Telewizją Polską, artyści disco polo mogli mu zaśpiewać:

Jesteś dla mnie, a ja dla Ciebie
Najjaśniejszą gwiazdą na niebie
A gdy tylko w twe oczy patrzę
Wiem, że będziesz ze mną na zawsze.
(Classic – "Ja dla ciebie, ty dla mnie")

Kurski jednak nie był w TVP – nawet dla disco polo – na zawsze. I choć rzeczywiście można nazwać go ojcem chrzestnym odrodzenia disco polo, to ta branża, a przynajmniej jej masowe sukcesy, ma innego ojca. A nazywa się on Robert Klatt. 

To dzięki niemu w telewizji publicznej wciąż skocznie grają i zarabiają discopolowcy. Przynajmniej na razie. Widać to doskonale choćby po ostatnim "Sylwestrze Marzeń" w Dwójce. Jak policzyliśmy, aż 36 proc. wykonywanych w jego trakcie piosenek to utwory disco polo.

Porodówka w Pałacu Kultury

Luty 1992. W Pałacu Kultury i Nauki odbywa się Gala Piosenki Popularnej i Chodnikowej. Występuje "elita" takiej muzyki: Fanatic, Atlantis, cieszący się już statusem gwiazdy Top One, ale i jeszcze nie tak znany niejaki Zenek Martyniuk z zespołu Crazy Boys, który później przemianuje się na Akcent. Jest też Marlena Drozdowska z "Mydełkiem Fa". "Frekwencja na gali przeszła najśmielsze oczekiwania. Licząca prawie 2900 miejsc Kongresowa była wypełniona po brzegi. Fani z całego kraju dojeżdżali autokarami. Chętnych było tak wielu, że zorganizowano dwa koncerty z rzędu" – pisze Judyta Sierakowska w książce "Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo".

Galę prowadzi wtedy sam Janusz Weiss, legendarny dziennikarz i prezenter telewizyjno-radiowy. Zaczął zresztą od pouczania muzyków i gości: "Piosenka popularna i chodnikowa dziś staje do egzaminu w obecności radiowych mikrofonów, dziennikarskich długopisów, telewizyjnych kamer i wysokiej izby". Sygnał jest jasny: dziennikarze i ludzie kultury łaskawie pozwolili prymitywnym grajkom wykonać prostacką muzykę ku uciesze pospólstwa, a to wszystko w miejscu, gdzie "oklaskiwany był Charles Aznavour".

Dziennikarka Anna Bimer w artykule dla "Machiny" pisze na temat gali tak: "Za sprawą disco polo remiza zagościła nawet w stolicy". Sam współorganizator gali, Te­le­wi­zja Pol­ska, w na­stęp­nych la­tach będzie reagowała na tę muzykę aler­gicz­nie. Ale machina ruszyła i już wygląda na to, że trudno będzie ją zatrzymać.

Mały wszystko załatwi 

Widowisko oglądał z wypiekami na twarzy 20-letni wówczas Robert Klatt, który grywał jako DJ na lokalnych dyskotekach na Mazowszu. Żeby zarobić na pierwszy sprzęt, sprzedawał znicze produkowane przez tatę jego kolegi. – Kiedy padł mur berliński, kupiłem samochód ciężarowy IFA. Wykorzystywałem go do wożenia zniczy i sprzedawania ich na parafiach – wspomina Klatt w rozmowie z SW+. Handlował też perfumami, także produkcji rodziców kolegi. W rezultacie pierwszy syntezator w życiu dostał właśnie od producenta perfum i zniczy. – Wiedzieli, że muzyka to moja pasja, więc chcieli mi w ten sposób pomóc rozkręcić karierę – wspomina Robert Klatt.

Wrażenia z Pałacu Kultury nie opadły i kilka miesięcy po warszawskiej gali Klatt wraz z dwoma kolegami – Jackiem Ambroziakiem i Waldemarem Kiełbasińskim – założył zespół Classic. Karierę zaczęli na zabawach w podwarszawskich miejscowościach: Młodzieszynie, Rybnie, Sochaczewie, Iłowie. Dyskoteki wyrastały jak grzyby po deszczu w małych miastach i wsiach. Cała Polska chciała się bawić, tańczyć, śpiewać zupełnie jak w teledyskach z MTV. A gdzie na zachodni sznyt i gwiazdy brakowało środków, tam wchodzili lokalni muzycy z żelem na włosach, keyboardami i kawałkami podrywającymi publiczność.

Ale żeby zabawiać ją coraz to nowszymi piosenkami, Klatt nawiązuje współpracę z dziennikarzem muzycznym Markiem Sierockim. To od niego dostaje podkłady do nowych nagrań, które potem sprzedaje innym zespołom. A tych, podobnie jak wyspecjalizowanych w disco polo wytwórni, też zaczyna się istny wysyp. Od 1990 roku istnieje legendarny już dziś podwarszawski Blue Star założony przez Sławomira Skrętę. Cztery lata później powstaje białostocki Green Star założony przez aktualnego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezarego Kuleszę.

To właśnie z Kuleszą ledwie 22-letni Robert Klatt zaczyna współpracę i biznesową karierę. W Green Starze zajmuje się współpracą firmy z mediami. Organizuje kontakty przy telewizyjnych produkcjach, zajmuje się wszystkimi sprawami, które wymagają działań w Warszawie i okolicach.

– To było jakoś w 1994 roku, potrzebowałem sprzętu muzycznego. Zapytałem Czarka, a on polecił mi Małego, bo tak na Roberta wtedy wszyscy mówili. Pojechałem do Warszawy, Robert wysiadł z tego wielkiego busa, co nim perfumy woził. Kazał wsiadać i obwiózł mnie po miejscach, gdzie taki sprzęt, jaki chciałem, mogłem dostać. Zrobił to zupełnie bezinteresownie. A nie musiał, bo wcale się nie znaliśmy – wspomina Marcin Miller z Boys.

Ta bezinteresowność przyda się po latach.

Zbyszek Perkowski, lider grupy Focus, któremu Klatt pomógł wydać pierwszą kasetę, wspomina, że założyciel Classica miał wtedy funkcję "trochę łowcy talentów, trochę człowieka-pomostu", który pomagał młodym zespołom w rozwinięciu kariery. – To w jego ręce trafiały materiały początkujących zespołów discopolowych, on sugerował właścicielowi firmy, że ten czy inny zespół jest rokujący. Robert pomagał też zespołom, sugerując, żeby zrobili np. teledysk, sesję zdjęciową na okładkę. Umożliwiał też wystąpienie na koncertach. Pierwszy koncert, jaki dałem, odbył się w Sali Kongresowej, właśnie za sprawą zaproszenia od Roberta – opowiada nam Perkowski.

Klatt, by pomóc rozkręcić biznes Green Star i wydawać pierwsze płyty CD, wybierał się nawet do Czech. – Jeździłem, jak zebrało się więcej zamówień. Miałem tam zaprzyjaźnioną firmę, która wypalała płyty – wspomina. W tym czasie pracował także w biznesie kosmetycznym. Po współpracy ze znajomym rodziców sam zaczął produkować tanie kosmetyki: perfumy, szampony, pudry, płyny przeciwko komarom. Robił to na zlecenie firm kosmetycznych, które później doklejały na produktach logotypy i sprzedawały jako własne na bazarach. – To był dobry biznes, ale kiedy Classic zaczął zdobywać coraz większą popularność, musiałem z tego zrezygnować – mówi Klatt. Szczególnie że wszedł w prawdziwie dochodową działkę. Wraz ze swoją firmą World Media postanowił zająć się organizacją koncertów.

A tych było coraz więcej. "Mazurki mają "Kaskadę", Bondary – "Karino", Choroszcz – "Paradiso", Mońki – "Manhattan". To największy fenomen: wydzierżawia się hale po zbankrutowanych PGR-ach, upadłe magazyny zbożowe i w miesiąc tworzy lokal, do którego na sobotni wieczór zjeżdżają dwa tysiące ludzi" – pisali w 1995 roku w "Gazecie Wyborczej" reporterzy Mariusz Szczygieł i Wojciech Staszewski.

Księża przesuwają msze

Kiedy ją poznałem, tak przypadkiem,
Uśmiechała do mnie się ukradkiem.
Czuję ją i widzę stale.
Jedna, druga nocka i już jest wspaniale
.
(Classic – "Jolka, Jolka")

Jest rok 1996. Powyższe słowa śpiewa Mariusz Winnicki, wokalista zespołu Classic, a tłum na koszalińskim stadionie skacze w rytm muzyki, klaszcząc w dłonie. Na scenie stoi dziewięć czerwonych kartonowych pudeł, na każdym z nich biała litera, wspólnie tworzą napis "DISCO POLO!". Poniżej na czerwono-niebiesko-zielonym podłużnym banerze drugi napis: Ogólnopolski Festiwal Muzyki.

Obok niego na scenie w białym obszernym t-shircie z przepasanym na szarym pasku keyboardem giba się Klatt. Jednak ważniejszy niż ten występ jest fakt, że to on jest jednym z pomysłodawców "discopolowego Opola", czyli Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Disco Polo, później przemianowanego na Ogólnopolski Festiwal Muzyki Tanecznej w Ostródzie. – Nikt nas nie zapraszał na festiwale – żali się dziś Klatt. – Raz wystąpiliśmy na Festiwalu Polskiego Radia i po roku zostaliśmy z niego wyproszeni. Stwierdziłem więc, że nie ma innej drogi do tego, żeby disco polo się rozwijało, jak stworzenie własnego festiwalu, gdzie możemy się pokazać, nagradzać twórców, promować młode zespoły – opowiada.

Pierwsza edycja odbywa się w Kaliszu. Wystąpili Skaner, Boys, Classic, Domino czy Milano. Kolejne edycje odbędą się już w Ostródzie, dzięki czemu miasto to zyska miano discopolowej stolicy Polski. Od dru­giej edy­cji imprezy, czyli pierwszej w Ostródzie, na widowni pojawiać się będzie nawet 50 ty­się­cy fanów.

Festiwal od początku jest transmitowany w początkującej wówczas telewizji Polsat. To ona już trzy lata wcześniej jako pierwsza ogólnopolska stacja w Polsce otwarcie stawia na disco polo. I jest to strzał w dziesiątkę.

– Pierwsze programy telewizyjne, jak "Disco Relax", powstały w Polsacie nie po to, żeby promować zespoły disco polo, bo przed ich powstaniem myśmy już istnieli i sprzedawali po kilkaset tysięcy kaset. My byliśmy tak popularni, że to programy powstały właśnie dlatego, żeby pokazywać nas i dzięki temu nabijać oglądalność – mówi Robert Sasinowski z zespołu disco polowego Skaner.

Gdy w Polsacie emitowany jest "Disco Relax", ulice pu­sto­szeją, ludzie nastawia­ją bu­dzi­ki, a księ­ża prze­kła­da­ją go­dzi­ny mszy, bo całe ro­dzi­ny o godz. 10 rano w nie­dzie­lę siadają przed te­le­wi­zo­rem. Połowa lat 90. to czas, gdy mało kto jeszcze ma dostęp do MTV. Mało kogo stać na kasety magnetofonowe z zagranicznymi hitami. Lady Pank, Perfect i Maryla Rodowicz trochę się już przejedli. Nowych polskich artystów brakuje równie mocno, jak źródeł nowej muzyki. Gdy więc pojawia się "Disco Relax", jest to często jedyny program, w którym Polak może posłuchać polskiej współczesnej muzyki.

W momentach największej popularności programy disco polo ściągają przed telewizory nawet 8 mln widzów. – Muzyka disco polo była nagminnie emitowana w różnych pasmach, często były puszczane też powtórki. Stacji telewizyjnych było mało, a na dodatek ludzie głównie spędzali wolny czas przed telewizorem. Ludzie chcieli być nowocześni, a tak czuli się, słuchając disco polo – mówi Perkowski, tłumacząc, skąd wziął się ten boom.

Na fali popularności rusza program "Disco Polo Live" związany z wytwórnią Green Star. Robert Klatt jest jego producentem. Wraz z rosnącą popularnością programu zaczyna obawiać się, że w czasach pirackiego kopiowania wszystkiego i wszystkich każdy może wykorzystać nazwę ich programu, a oni nic nie będą mogli zrobić. Mając doświadczenie z branży kosmetycznej, postanowił zastrzec nazwę "Disco Polo Live".

Ta zapobiegliwość przyda się po latach.

Baseny za kasety

Disco polo było popularne wszędzie tam, gdzie pojawiali się Polacy, więc i w Niemczech, i w Austrii, i oczywiście w Stanach Zjednoczonych. Muzyka podwórkowa zawładnęła też sceną polityczną. Top One nagrał piosenkę "Ole Olek" dla Aleksandra Kwaśniewskiego, do której przyszły prezydent tańczył na wiecach politycznych. Full śpiewał dla Waldemara Pawlaka. Z politycznego potencjału disco polo skorzystała też Samoobrona.

"Ilość pieniędzy, która była wówczas w tym biznesie, jest niewyobrażalna. Chłopcy potrafili na koncerty latać helikopterem, mieli do obskoczenia trzy wsie, a samochodem by się nie dało. Żona miała życzenie na urodziny: wycieczkę do Nowego Jorku. Lecieli na parę dni, wydawali 150 tys., wracali z 40 parami butów. Kogo było stać na budowę willi z basenem pod Warszawą? Albo byłych topowych partyjnych, albo mafię, albo właścicieli wytwórni z kasetami disco polo, których sprzedawano miliony" – mówił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Maciek Bochniak, reżyser filmu "Disco Polo". To były czasy, kiedy nie było aż tak wielu topowych zespołów, więc w zaledwie kilka lat można było dorobić się bardzo dobrych pieniędzy. Za te pieniądze discopolowcy kupowali domy, mieszkania, sprzęty muzyczne i oczywiście samochody.

– Piłkarze i artyści disco polo mają to do siebie, że uwielbiają dobre samochody – śmieje się Robert Sasinowski z zespołu Skaner. Większość ludzi z tej branży przed zyskaniem popularności nie była zamożna, pochodzili z małych miejscowości, żyli skromnie. – Więc w momencie, kiedy zarobiło się większe pieniądze, każdy chciał spełnić dziecięce marzenie i postawić w garażu jeden z samochodów, które na plakacie wisiały nad łóżkiem. Byli tacy, co w wynajmowanych mieszkaniach mieszkali, ale samochód porządny stał pod blokiem – dodaje Sasinowski.

Nie inaczej było z Klattem, który, jak na fana niemieckiej motoryzacji przystało, jako trofeum kupił sobie BMW. – Jak Marcin Miller z Boysów dostał pierwsze duże pieniądze za płytę, kupił sobie pięknego Forda Mustanga. Ja natomiast dosyć długo jeździłem busami, żeby było komfortowo, aż w końcu się skusiłem na BMW – mówi Klatt. W tym czasie kupił też mieszkanie i kupił mieszkanie pod biuro na Chmielnej.

Discopolowy biznes beztrosko kręcił się do 2002 roku.

Śmierć na antenie 

Pierw­sze symp­to­my kryzysu widoczne są już na prze­ło­mie wie­ków. Koniunk­tu­ra zaczyna maleć, młodzi kierują się w stro­nę hip-ho­pu i tech­no. Disco polo scho­dzi do pod­zie­mia. Ba, staje się synonimem kiczu. Gdy w polskim rapie pojawiają się twórcy próbujący zaśpiewać w refrenach i nawijać słodkie, miłosne piosenki, szybko przylega do nich łatka muzyków hip-hopolo. – Powstało wtedy bardzo dużo zespołów, ich piosenki brzmiały tak samo, bo wychodziły spod kilku rąk. Wiedziałem, że tak daleko nie zajedziemy i niestety moje przeczucia się sprawdziły – wspomina Klatt.

Jest rok 2002. Sądne dni dla branży przy­pa­dają na koń­ców­kę wa­ka­cji. Polsat, szykując jesienną ramówkę, decyduje się na pod­ję­cie ra­dy­kal­nych dzia­łań. 24 sierp­nia emituje ostat­ni od­ci­nek "Disco Polo Live", a dzień później ­że­gna się z kul­to­wym "Disco Re­la­xem". W miej­sce obu pro­gra­mów wchodzą "Hit­ma­nia" i "Mu­zy­ko­gra­nie".

Fi­na­ło­wy od­ci­nek "Disco Polo Live" to sporo wzru­szeń. "Wspominajcie nas dobrze. Pa pa" – w ten sposób ówczesny prowadzący "Disco Polo Live" Maciej Dobrowolski kończy pierwszy rozdział w muzyce disco polo. Wtedy wydaje się, ze to już śmierć tej muzyki.

W branży następuje rozpad. Jedni zaczynają grać na weselach, byleby coś zarobić, inni zawieszają działalność, ktoś zaciska zęby i się przekwalifikowuje… Z wygodnego życia wchodzą twardo w rynkową dorosłość, która nie maluje się w jasnych barwach. – Po intensywnych latach, ogromnej promocji w telewizji i zdobyciu rozpoznawalności przyszły trudne czasy. Na koncerty rzadziej nas zapraszano. Taki moment zmusza człowieka do refleksji nad tym, czy warto nadal iść w tę stronę, czy może zająć się czymś innym – mówi Zbyszek Perkowski z grupy Focus.

Robert Klatt rozważa plan B. Któregoś dnia spotyka się z Marcinem Millerem i oznajmia, że ma kolegę z działką, którą można przekształcić na parking i tak zarabiać pieniądze. Pada też pomysł sprowadzania samochodów z zagranicy. Żaden z nich jednak nie wypala, bo Klatt mocniej idzie w organizację imprez: a to eventy w centrach handlowych firmy M1, a to Biesiady Kasztelańskie organizowane przez browar Kasztelan. – Cały czas starałem się na tych wydarzeniach przemycać artystów disco polo. Pojawiało się mnóstwo przeciwników, którzy po jakimś czasie widząc frekwencję i reakcje publiczności, przyznawali mi rację, że to jest muzyka z dużym potencjałem komercyjnym – mówi Klatt.

Ale to niełatwe czasy, o każdy grosz trzeba walczyć, dlatego po 14 latach Klatt postanawia zamknąć drukarnię w Iłowie, w której tworzył kalendarze, plakaty i okładki do płyt. – Ciągnąłem ten biznes od 1997 roku, ale w końcu się poddałem, bo nie miałem już więcej pieniędzy, żeby dokładać do tego interesu – mówi. Inni też pamiętają ten okres jego życia. – Pieniędzy pożyczać nie chciał, chociaż zdarzyło się, że poskarżył się, że ma ciężko – wspomina Miller.

Jeszcze disco polo nie umarło 

Jest rok 2011. Choć mało kto jeszcze to czuje, zbliża się przełamanie passy w branży disco polo. Powstaje pierwszy kanał muzyczny emitujący muzykę disco polo 24 godziny na dobę, czyli Polo TV, którego jednym z inicjatorów jest nie kto inny jak Robert Klatt. Jednak to Zbigniew Benbenek, szef Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych daje stacji zielone światło i niezbędny budżet. – Nie mogliśmy się porozumieć ani z Polsatem, ani z innymi stacjami. W końcu po spotkaniach ze Zbigniewem Benbenkiem postanowiliśmy wspólnie stworzyć Polo TV – opowiada Klatt. Benbenek, którego ZPR wydaje choćby tabloid "Super Express", ma wyczucie, bo może i disco polo spadło na kilka lat z ramówek, ale nie wypadło z zainteresowań słuchaczy, a więc i widzów.

W ramówce jest program "Disco Relax". Po­now­nie prowadzi go To­ma­sz Sam­bor­ski, do stacji za­ła­puje się też Marek Sie­roc­ki, autor "Video Mixu Sieroc­kie­go" oraz "Week­en­du z...". Twarzami kanału zostali Maciej Smoliński, gospodarz "Hitów wszech czasów" oraz Robert Klatt, prowadzący wskrzeszony po latach "Disco Polo Live". Przydało się zastrzeżenie nazwy programu.

Stacja po zaledwie czterech miesiącach od startu, według Nielsen Audience Measurement, ma 0,43 proc. udziałów w rynku. Pół roku po starcie staje się li­de­rem wśród te­le­wi­zyj­nych sta­cji mu­zycz­nych. To jasny sygnał: disco polo nie tylko wciąż żyje, ale przede wszystkim ściąga widzów, a za nimi reklamodawców.

Na sylwestra w Polsacie, który był wówczas największą anteną, zostaje zaproszony zespół discopolowy Boys. W 2012 roku zespół Weekend wypuszcza piosenkę "Ona tańczy dla mnie", która niespodziewanie staje się hitem na YouTube. W rok robi 40 mln odsłon, a do dziś ma ich ponad 135 mln. – To zdecydowanie punkt zwrotny dla branży disco polo. Piosenkę grali w radiach i telewizjach. Z pewnością pomógł też internet, do którego każdy miał już dostęp, więc disco polo zaczęło i tam zdobywać w błyskawicznym tempie popularność – mówi dziennikarz muzyczny Marek Sierocki.

Wtedy tama już się zrywa. "Przez twe oczy zielone" Zenka Martyniuka, odświeżona "Jesteś szalona" Boys, film "Disco Polo" z Tomaszem Kotem, Joanna Kulig i Dawidem Ogrodnikiem w rolach głównych… Disco polo wróciło i to wielokrotnie silniejsze niż było w latach 90. A ci, którzy dotąd nim gardzili, mogą być w szoku, gdy nawet piłkarska reprezentacja Polski po awansie na Euro 2016 z radości śpiewała w szatni "Przez twe oczy zielone" z największymi gwiazdami futbolu w roli refrenistów. – Społeczeństwo dorosło i świadomie, bez skrępowania zaczęło mówić: "słuchamy disco polo i co z tego" – zaznacza Klatt.

Mecenasi disco polo

"I co z tego?", pyta też przejmujący w 2016 roku szefostwo w TVP Jacek Kurski. Skoro za tą muzyką idą widzowie, czyli także elektorat, to nagle nawet telewizja publiczna z zapisaną w ustawie misją, która dwie dekady wcześniej patrzyła z pogardą na "piosenkę chodnikową", teraz czyni z niej niemal narodową rozrywkę.

A ja kocham, ja kocham się w tobie
Moja miłość gorąca jak ogień
Lecz nie igra się z ogniem kochanie
Bo z miłości tylko popiół zostanie

Śpiewa Classic w piosence "Miłość gorąca jak ogień". I obie strony – branża disco polo oraz Jacek Kurski – wiedzą, żeby nie igrać z ogniem, bo nawzajem się potrzebują. – "Dosyć z tą hipokryzją, z tym udawaniem, że to jest jakiś gorszy gatunek. Absolutnie! Ludzie to kochają i pan zawsze ma miejsce w TVP, dopóki ja jestem prezesem" – komplementuje przed występem na "Sylwestrze Marzeń" w 2016 roku Zenka Martyniuka Kurski.

Choć eksperci od rynku telewizyjnego i medioznawcy przewracają oczami, to prezes TVP ma silne argumenty. Wystarczy spojrzeć na wyniki pierwszego "Sylwestra Marzeń" zorganizowanego przez niego czy galę "25 lat disco polo". To ostatnie widowisko na antenie TVP2 ogląda średnio 2,56 mln widzów. Stacja w czasie transmisji jest zdecydowanym liderem rynku telewizyjnego, a najwyższą widownię przyciąga występ wspomnianego Zenka. Tylko w 2021 roku "Sylwester Marzeń" miał 5 mln widzów, przy czym "Sylwestrową Moc Przebojów" na antenach Polsatu śledziło 3 mln. Sylwestra 2022/2023 na Dwójce w szczycie oglądało średnio 6,4 mln widzów. Polsat natomiast podał, że o północy jego imprezę śledziło 4 mln osób.

Na korytarzach TVP od dłuższego czasu przebąkiwało się, że telewizja potrzebuje zastrzyku nowej energii. Kurski wymyślił, że będzie to disco polo i zadziałało. – Programy i wydarzenia, na których występują artyści disco polo, w zdecydowanej większości wyciągają kosmiczną oglądalność i cieszą się ogromną popularnością nieosiągalną dla pozostałych programów z ramówki TVP – mówi anonimowo jeden z producentów w TVP.

– Mówi się, że to Jacek Kurski zrobił krok milowy dla branży disco polo, ale tam gdzieś z tyłu zawsze był Robert, którzy trzymał rękę na pulsie, dobierając zespoły, wybierając repertuar na koncerty – przekonuje Miller. Rzeczywiście, wspomniana jubileuszowa gala disco polo była współorganizowana przez firmę World Media, której właścicielem jest Robert Klatt, a piosenka, która przyciągnęła największą uwagę widzów, czyli "Przez twe oczy zielone", miała premierę na organizowanym przez niego Festiwalu w Ostródzie.

Z Kurskim Klatt poznał się już przed jego prezesurą TVP, ale nie nawiązali prywatnej relacji. – Gdy Jacek Kurski został prezesem Telewizji Polskiej, zaczęliśmy spotykać się częściej, ale tylko służbowo. Jak narodził się w mojej głowie pomysł na realizację jakiegoś wydarzenia, to umawiałem się z nim i prezentowałem ideę – mówi Klatt.

Tak było w 2019 roku, kiedy Klatt wpadł na pomysł, aby zorganizować koncert kolęd w Ostrej Bramie. – Byłem wtedy na Litwie. Poszedłem obejrzeć Ostrą Bramę i miałem wrażenie, że to miejsce tak ważne dla Polaków jest zupełnie zapomniane. Po powrocie do Polski umówiłem się z Jackiem Kurskim. Bardzo spodobał mu się ten pomysł – wspomina Klatt.

Wtedy narodziła się ich współpraca. Przez te trzy lata Klatt zorganizował dla TVP nie tylko kolędowanie w Ostrej Bramie, lecz także we Lwowie (2021) i Chicago (2022) oraz m.in. koncert "Cała Polska śpiewa dla Jana Pawła II", "Wakacyjną trasę Dwójki" w 2020, 2021 i 2022 roku, "Szaloną 30-stkę zespołu Boys", "11 listopada – koncert z okazji Święta Niepodległości", "Walentynkowy koncert życzeń", koncert z okazji Dnia Kobiet "Za zdrowie Pań", wielkanocny koncert "Cud życia" z Andreą Bocellim, koncert "Piosenki Wojskowej Państw NATO" czy koncert "Chwała Ukrainie".

Już sama liczba zorganizowanych wydarzeń przemawia za tym, że Kurskiemu i Klattowi współpraca układała się bardzo dobrze. – To człowiek, który wie, czego chce. A zawsze chciał dobrze zrealizowany koncert, który przyciągnie dużą liczbę widzów. Nie godził się na półśrodki. Miało być najlepiej albo wcale. Jest obdarzony ogromną intuicją, zawsze trafiał w gusta publiczności. A na dodatek to entuzjasta muzyki disco polo – zaznacza Klatt.

Człowiek z takim dorobkiem i takimi kontraktami musi budzić zazdrość, ale koledzy z branży mówią, że Klatt wrogów raczej nie ma. Przy czym wydaje się to być raczej kurtuazją niż faktem, bo Klatt obecnie jest jedną z najbardziej wpływowych osób w branży. Dlatego niedziwne, że jak mówią, to dobrze. Nikt nie chce mu podpaść. – To jest Big Boss dla naszego świata. On za wszystkim stoi, więc każdy chce z nim dobrze żyć – mówi bez ironii Marcin Miller.

Przez twe koncerty drogie 

Wrzesień 2022. Gdyby twórcy disco polo mogli zaśpiewać Jackowi Kurskiemu, pewnie zanuciliby ten utwór zespołu Classic "Jesteś wielkim spełnieniem":

Jesteś wielkim spełnieniem
Moich marzeń, aż nie wierzę,
Jak możesz odjechać tak daleko,
Samego mnie zostawić.

Kurski traci bowiem posadę szefa TVP i ma wyjechać do pracy w Banku Światowym w Waszyngtonie. Na jego stanowisko powołano Mateusza Matyszkowicza, jego dotychczasowego zastępcę. Jedną z pierwszych decyzji nowego prezesa było wykluczenie artystów disco polo z występu w dzień otwarcia kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną. Następnie odsunął od współpracy dwóch reżyserów widowisk muzycznych realizowanych dla publicznego nadawcy, w tym Roberta Klatta, który miał odpowiadać za odwołany show w Elblągu.

Zbiegło się to w czasie z kontrolami finansowymi w TVP, które miały miejsce po odejściu z TVP Kurskiego. Kontrole obejmowały dokumenty finansowe, szczególnie związane z organizacją koncertów oraz współpracującą z telewizją spółką World Media. Według ustaleń dziennikarzy Radia Zet Radosława Grucy i Michała Piaseckiego najbardziej lukratywne eventy współorganizować z TVP miała właśnie firma Klatta. Nieoficjalnie mówiono na Woronicza, że na koncerty organizowane przez World Media wydano przez nieco ponad półtora roku niemal 50 mln złotych, jednak w rozmowie z serwisem RadioZET.pl Klatt stanowczo zaprzeczył tym informacjom. "To bzdury, bo nie mamy nawet takiego obrotu" – mówił Klatt.

To trudno jednak sprawdzić, bo ostatnie wyniki finansowe spółek Roberta Klatta (a według rejestr.io jest w zarządzie pięciu spółek) pochodzą z 2019 roku. Wtedy to jego spółka World Media Sp. z o.o. miała 15,6 mln zł przychodów netto i 411 tys. zysku, spółka WM Sp. z o.o. Horeca miała 10,16 mln zł przychodów i 634 tys. zł zysku, natomiast spółka RIE (od pierwszych imion jego, żony i córki) miała 2,31 mln zł przychodów i 2 tys. zysku. Pozostałe dwie spółki zanotowały nieznaczne przychody.

Klatt w rozmowie z nami tłumaczy się, że nie wiedział o tym, że wyniki finansowe jego firm nie są załączane do Krajowego Rejestru Sądowego. – To musi być jakiś błąd. Sprawozdania składamy regularnie – przekonuje Klatt.

To nie pierwsze finansowe zawirowania wokół Klatta. Poprzednie były głośne w 2017 roku. "Znany gwiazdor disco polo zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego" – pisały wówczas media. Pojawiły się informacje, że Klatt miał być częścią grupy, która zajmowała się wystawianiem nierzetelnych faktur i ich sprzedażą w celu zaniżania zobowiązań podatkowych, a także przywłaszczania pieniędzy i wyłudzania środków unijnych. Klatt miał wręcz usłyszeć zarzuty posłużenia się "nierzetelnymi fakturami do rozliczenia podatku VAT, narażając na uszczuplenie podatku VAT w kwocie ponad 420 tys. zł". CBA poinformowało wówczas, że w związku z tym zajęto samochód terenowy BMW o wartości ok. 250 tys. zł.

Muzyk zareagował na te doniesienia oświadczeniem opublikowanym na Facebooku, w którym zaprzeczył, że postawiono mu jakiekolwiek zarzuty. "Zdecydowanie dementuję informacje jakiegokolwiek udziału mojej osoby w wyłudzaniu podatku VAT, zatrzymania i odebrania mi jakichkolwiek pojazdów, sugestiom czy związkom z działalnością zorganizowanej grupy przestępczej" – napisał. Z jego wersją nie zgodziło się jednak CBA. W 2018 roku postępowanie zostało przekazane Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku do dalszego prowadzenia, ta ostatecznie wyłączyła materiały dotyczące Klatta z tego postępowania, a samą sprawę przekazała Wydziałowi Zamiejscowemu Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Gdańsku.

– Zostałem oszukany – ucina temat w rozmowie z SW+ Klatt. Nie chce w ogóle o tej sprawie rozmawiać. – W naszym kraju trzeba niestety udowadniać swoją niewinność. Sprawa jest nadal w toku, do jej zakończenia nie komentuję tego – mówi.

Zakończenia doczekała się natomiast kontrola w TVP. "Wykonane w ostatnim okresie czynności nie potwierdziły nieprawidłowości w zakresie rozrywki, tym samym spółka nie potwierdza informacji zawartych w ostatnich licznych i nierzetelnych publikacjach na temat kontroli w TVP" – poinformowała w oficjalnym stanowisku Telewizja Polska.

Klatt odetchnął z ulgą i mógł bez stresu hucznie obchodzić w październiku swoje 50. urodziny połączone z 30-leciem zespołu Classic. Szczególnie że kierownictwo TVP kilka dni wcześniej w oświadczeniu wysłanym do mediów podkreśliło, że nie ma mowy o wykluczeniu disco polo z oferty programowej. "Spekulacje na temat planów wykluczenia disco polo z oferty TVP są bezpodstawne" – skwitowano w komunikacie przesłanym do mediów, w którym broniono też Matyszkowicza, tłumacząc, że kiedy szefował pismu "Fronda Lux", w 2013 roku poświęcił cały numer disco polo.

– Prawdopodobnie Matyszkowicz nie chce brać na siebie odpowiedzialności za promowanie disco polo. Kurski miał to gdzieś i za to go lubiłem – mówi Miller.

Jednak jak słyszymy od ludzi bliskich nowemu prezesowi, pozycja Klatta jest coraz słabsza. Nic dziwnego, jest przecież człowiekiem Kurskiego, a Matyszkowicz, choć elektoratowi lubiącemu tupnąć nogą do disco polo nie chce podpaść, to jednak jeszcze bardziej nie chce, by poprzedni prezes utrzymywał swoje wpływy. I by na bazie tych wpływów były budowane majątki ludzi czujących, że mają dług wdzięczności względem Kurskiego.

I do kolędy, i do tańca 

"Na Woronicza jest trend na disco polo, ale to nie potrwa długo. Wiadomo że Jacek Kurski nie będzie prezesem zawsze, choć życzę mu jak najlepiej" – zarzekał się w wywiadzie z Przemysławem Bollinem z Onetu Klatt jeszcze w 2018 roku. Jednak pozycja jego firmy w otoczeniu telewizji publicznej jest na tyle silna, że ani dymisja Kurskiego, ani nawet osobista niechęć Matyszkowicza do disco polo niewiele zmieniły. – Rozmawiałem z panem Matyszkowiczem i on przyznał, że tej muzyki nie słucha i się nią nie interesuje, ale trudno pominąć istnienie nurtu disco polo. Sam na co dzień słucham Phila Collinsa czy Coldplay, o gustach się nie dyskutuje. Natomiast pan Matyszkowicz przyznał, że skoro ta muzyka ma swoich odbiorców, to będzie ją pokazywał – podkreśla Klatt.

Szczególnie nie dyskutuje się o gustach widzów. I dlatego to World Media okazała się producentem zorganizowanego z rozmachem w Chicago koncertu kolęd pokazywanego w TVP1 w Wigilię. Na liście wykonawców znaleźli się Kamil Bednarek, Viki Gabor, Ala Tracz, Rafał Brzozowski, ale i zespół Classic Klatta. To także World Media wyprodukowała koncert "Nie zmarnujcie niepodległości” w 104. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego, pokazany 27 grudnia na antenie TVP3 Poznań.

Sam Klatt zapewnia, że ma plan B na wypadek, gdyby telewizja publiczna jednak znowu zagrała kartą misji, do której disco polo nie pasuje. Tyle że nic nie wskazuje na to, by się ten scenariusz szybko sprawdził. Każdy prezes TVP będzie przecież chciał śladem Kurskiego chwalić się wielkimi wynikami oglądalności kolejnych imprez i koncertów, a te najszybciej rosną w rytm discopolowych hitów.

Zdjęcie tytułowe: fot. archiwum prywatne
DATA PUBLIKACJI: 03.01.2023