Kolejne interwencje Stanów w obronie własnych interesów czy raczej interesów ich medialnych i technologicznych gigantów były skuteczne. – Rząd PiS uwierzył, zresztą mocno umocniony w tej wizji przez kolejnych publicystów, że jest tak ważnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, a konkretnie Donalda Trumpa, że wszystkie te kwestie warto poświęcać w imię coraz bliższej współpracy na czele z mitycznym Fortem Trump. Kiedy jednak okazało się, że nic z tego nie będzie, bo już po prostu nie ma Trumpa, to PiS de facto obraził się na Stany Zjednoczone – lekko ironizuje Radek Korzycki, dziennikarz specjalizujący się w tematyce kontaktów z USA. Ale dodaje, że obok tych czysto emocjonalnych uwarunkowań widać też kurs na podkreślenie zdolności Polski do samostanowienia. – Pytanie tylko, czy faktycznie mamy takie ambicje, możliwości i konkretne plany, czy to raczej kwestia dobudowania sobie przez rząd takiej psychologicznej racjonalizacji działań.