Kluczowa umowa na czołgi K2. "Kamień milowy w programie"
Program czołgów K2 w Polsce wchodzi w kluczową fazę. Agencja Uzbrojenia podpisała z Hyundai Rotem, Polską Grupą Zbrojeniową i Zakładami Mechanicznymi Bumar Łabędy pakiet umów licencyjnych.

Umowy przenoszą obsługę, naprawy i przeglądy koreańskich wozów do krajowego przemysłu. To praktyczny warunek, by kilkaset K2GF i K2PL rzeczywiście stało się trzonem polskich wojsk pancernych, a nie tylko efektownym zakupem z zagranicy.
Licencja na serwis K2. Co dokładnie podpisano?
Do podpisania dokumentów doszło 15 grudnia 2025 r. w siedzibie Agencji Uzbrojenia w Warszawie. Zawarto dwie kluczowe umowy. Pierwsza, licencyjna, została podpisana pomiędzy Skarbem Państwa – reprezentowanym przez Agencję Uzbrojenia – a koreańską firmą Hyundai Rotem Company. Obejmuje ona transfer technologii w zakresie obsługi, napraw i przeglądów czołgów K2GF Black Panther oraz ich polskiej odmiany K2PL.
Drugi dokument ma charakter sublicencyjny. Na jego mocy Agencja Uzbrojenia przekazuje Zakładom Mechanicznym Bumar Łabędy uprawnienia do wykonywania czynności MRO, czyli pełnego cyklu utrzymania tych wozów – od przeglądów po poważne naprawy. W praktyce oznacza to, że serce polskiego serwisu K2 będzie biło właśnie w Gliwicach, a nie w zakładach poza granicami kraju.
Dla programu czołgów K2 w Polsce to krok o znaczeniu większym niż sama uroczystość z podpisami. To przejście z etapu kupiliśmy nowy sprzęt do etapu potrafimy go samodzielnie utrzymać przez dziesięciolecia służby.
To uzupełnienie październikowych kontraktów
Nowe umowy to uzupełnienie porozumień zawartych wcześniej, w tym drugiej umowy wykonawczej oraz kontraktu na transfer technologii produkcji K2, podpisanego w październiku. Tamta umowa otworzyła drogę do uruchomienia krajowej produkcji wozów w wariancie K2PL. Teraz dochodzi do tego drugi filar, bez którego żaden program pancerny nie będzie pełny: zdolność do ich obsługi i napraw u siebie.
Co ważne, zakres nowych ustaleń nie kończy się na czołgach. Umowy rozszerzają kompetencje MRO także na całą rodzinę pojazdów wsparcia, budowanych na bazie K2PL. Chodzi o wozy zabezpieczenia technicznego, mosty samobieżne oraz maszyny inżynieryjno-drogowe. To one odpowiadają za holowanie uszkodzonych czołgów, budowę przepraw i przygotowanie terenu działań. Jeśli mają działać sprawnie na linii frontu, ich serwis musi być tak samo dopracowany jak w przypadku czołgów podstawowych.
W praktyce oznacza to, że Bumar Łabędy stanie się centrum kompetencyjnym nie tylko dla samych wozów K2GF i K2PL, lecz także dla całego pakietu pojazdów towarzyszących, które tworzą z nimi jedną spójną rodzinę sprzętu.
Setki czołgów i dziesiątki wozów wsparcia
Na tle tych decyzji widać, jak szybko rośnie program K2 w polskich Siłach Zbrojnych. Ministerstwo Obrony Narodowej zamówiło dotąd łącznie 360 czołgów podstawowych K2 w dwóch głównych wariantach: 296 egzemplarzy K2GF, czyli koreańskiej wersji dostosowanej do potrzeb Wojska Polskiego, oraz 64 wozy w docelowej konfiguracji K2PL, projektowanej specjalnie na nasz rynek.
Przeczytaj także:
Do tego dochodzi 81 pojazdów wsparcia opartych na platformie K2PL. W tym pakiecie znajduje się 31 wozów zabezpieczenia technicznego, 25 mostów samobieżnych oraz 25 maszyn inżynieryjno-drogowych. To pokazuje, że nie chodzi o pojedynczą serię czołgów, lecz o pełnowymiarowy system sprzętu pancernego, w którym kluczową rolę odgrywają pojazdy zaplecza, na co dzień mniej medialne, ale niezbędne na polu walki.
Przy takiej skali zamówień utrzymywanie serwisu wyłącznie za granicą byłoby nie tylko drogie, ale i przede wszystkim ryzykowne. Licencja i sublicencja MRO to sposób na to, by w krytycznym momencie nie okazało się, że między uszkodzonym czołgiem a linią produkcyjną dzielą nas tysiące kilometrów i napięta sytuacja geopolityczna.







































