Fotowoltaika nie przejdzie. Mieszkańcy: "Nie chcemy krajobrazu z Księżyca"
Jeśli na takich terenach nie można stawiać farmy fotowoltaicznej, to w takim razie gdzie – pyta protestujących burmistrz.

Mieszkańcy Słupów sprzeciwiają się budowie farmy fotowoltaicznej, która miałaby powstać kilka kilometrów od Tucholi, na 250 ha. Mówią wprost, że nie chcą żyć "w krajobrazie księżycowym".
- Jako mieszkańcy nie chcemy żyć w krajobrazie księżycowym, pozbawionym roślinności i zwierząt, otoczeni nieestetycznymi panelami, które mają być ulokowane w bliskim sąsiedztwie naszych zabudowań oraz w obrębie całej miejscowości – mówi w rozmowie z "Gazetą Pomorską" Martyna Pipowska, sołtyska Słupów.
W petycji protestujący piszą nie tylko o wpływie na krajobraz, ale też o ewentualnych konsekwencjach zdrowotnych. Boją się hałasu, ale i promieniowania. Czasami można odnieść wrażenie, że sprzeciwiający się tego typu inwestycjom korzystają z jednego szablonu. Nieważne, czy mowa o maszcie, wiatrakach czy panelach – argumenty te same. Każdy może sobie wybrać powód niezgody na inwestycję.
Jak pisze "Gazeta Pomorska", jest też jeszcze jeden argument na "nie": pożary, które mogłyby powstać na farmie. Co ciekawe, mieszkańcy Kamieńca w gminie Zbrosławice też nie chcą paneli w swojej okolicy, ale powód jest zupełnie inny. Farma fotowoltaiczna miałaby odpowiadać za… powodzie. Cóż, zgadzają się przynajmniej w jednym – z żywiołem nie ma żartów, więc lepiej dmuchać na zimne.
Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, żeby na farmach fotowoltaicznych woda gromadziła się i spływała dalej. Znacznie większym problemem są intensywnie użytkowane grunty orne oraz obecny sposób prowadzenia gospodarki rolnej. To właśnie zbyt głęboka orka czy brak pozostawiania miedz w wielu miejscach powodują lokalne podtopienia – odpowiadał jednak urbanista cytowany przez "Dziennik Zachodni".
Inwestor farmy fotowoltaicznej, której obawiają się mieszkańcy Słupów, uspokaja i zapewnia, że tam "dominujący charakter krajobrazu rolniczego zostanie zachowany". Panele nie będą wyższe niż istniejące zabudowania gospodarcze. Pojawi się za to zieleń i nowe nasadzenia, m.in. z jałowca, derenia, bzu czarnego, głogu, kruszyny, leszczyny, czeremchy, kaliny i berberysu, jak wymieniła obietnice "Gazeta Pomorska".
Burmistrz w rozmowie z lokalnymi mediami deklaruje, że może być mediatorem.
- W Słupach niczego nie ma. Był tam PGR, jest przedsiębiorstwo rolne, ale te ziemie są bardzo słabe. Powiem tak: Jeśli na takich gruntach nie budować farm fotowoltaicznych, to nie wiem, na jakich. Naprawdę, ta inwestycja może przynieść dużo korzyści gminie – przekonuje.
Językiem korzyści mówić chce też właściciel działki, na której powstać ma sporna inwestycja. Jego zdaniem działalność firm OZE oznacza spore wpływy do budżetu gminy, więc każdy skorzysta na panelach. Korzyści materialne nie przekonują jednak protestujących. "My chcemy mieć las, łabędzie, żurawie" – odpowiadali na antenie rozgłośni Weekend FM.