Recenzja Bowers & Wilkins Px8 S2 – to powinny być rasowe "dziewiątki"
Po trzech latach od debiutu wielokrotnie nagradzanych słuchawek Px8, brytyjscy inżynierowie dźwięku wydają nowy sztandarowy model. Bowers & Wilkins Px8 S2 to najnowsze i najdroższe słuchawki nauszne w ofercie firmy. Ale czy najlepsze?

Pod względem jakości brzmienia Bowers & Wilkins Px8 to najlepsze bezprzewodowe słuchawki nauszne na rynku. Nie zapraszam do dyskusji, bo nie ma o czym. Model Px8 jest na sklepowych półkach od trzech lat i żaden, absolutnie żaden rywal nie zaoferował lepszego rozwiązania. Co nie zaskakuje, biorąc pod lupę doświadczenia Bowersa w sektorze dźwięku studyjnego.
Jasne, konkurencja okazywała się lepsza na innych polach – skuteczności ANC, czasie działania na jednym ładowaniu, siły basów czy klarowności mikrofonu. Jednak z perspektywy samego dźwięku HiRes, jego reprodukcji oraz wierności artystycznemu oryginałowi, Px8 pozostawały niepokonane. Dla wielu stało się jasne, że jeśli jakiekolwiek słuchawki będą brzmiały lepiej, to zapewne dopiero w kolejnym modelu B&W. No i właśnie się pojawił.
Bowers & Wilkins Px8 S2 poprawia największą bolączkę poprzedniego modelu: doły i brzmienie muzyki pop.


Trzyletnie Px8 doskonale spisują się w wymagających gatunkach muzycznych, jak rock, jazz czy funk. Dlatego po słuchawki zazwyczaj sięgają ci najbardziej wymagający – oraz majętni – użytkownicy, doceniając wyrazistą średnicę oraz góry pozbawione zniekształceń. Gdy jednak z Px8 korzystał typowy użytkownik, mógł być zdziwiony, jak mało uderzenia mają te słuchawki. Jak stonowany jest bas i jak płasko brzmią radiowe kawałki ze szczytów listy przebojów.
Zapewne dlatego inżynierowie dźwięku drastycznie zmienili podejście w nowym modelu. Słuchawki Bowers & Wilkins Px8 S2 otrzymały osobny mikroprocesor DSP oraz wzmacniacz (w poprzednim modelu była to jedna jednostka). Efekt jest od razu słyszalny. Jestem wręcz zdumiony, jak silne są basy. Nie do tego przyzwyczaił mnie Bowers & Wilkins. Aż musiałem obniżyć suwak dołów w EQ aplikacji mobilnej.
Dzięki zwiększeniu potencjału wzmacniacza, pop, hip-hop i muzyka elektroniczna nabrały pazura. Daft Punk brzmi nie tylko klarownie i czysto, ale też skocznie. Jest bardziej klubowo, jest efekciarsko, jest tanecznie. To duża zmiana, biorąc pod uwagę dotychczasowy charakter dźwięku Bowersa. Firma ewidentnie robi ukłon w kierunku młodszych użytkowników, wychowanych na AirPodsach oraz muzyce niskiej jakości ze Spotify, gdzie donośny bas zasypuje niedobory.
To dobra zmiana. Użytkownicy przyzwyczajeni do naturalnego brzmienia bez problemu mogą zmienić siłę dołów w EQ. Za to osoby, którym wcześniej brakowało ziemistego uderzenia w nausznych słuchawkach Bowersa, w końcu je dostali. Zawsze lepiej mieć więcej mocy niż mniej, dlatego uważam nowy, wydzielony wzmacniacz za jedną z najlepszych zmian projektowych w słuchawkach Bowers & Wilkins Px8 S2.
Jednocześnie Bowers & Wilkins Px8 S2 wciąż skupia się przede wszystkim na wysokich tonach, imponując reprodukcją dźwięku.


Zasada jest prosta: im wyżej, tym większa szansa na deformację dźwięku i rozjazd względem oryginalnego nagrania. Dlatego dobre odzwierciedlenie wokalu – zwłaszcza sybilantów – ale również cyknięć talerzy czy skrzypiec, to zawsze domena najlepszych słuchawek. Takich jak Px8, z otwartą górą, bez efektu syczenia czy kłucia w uszy.
Nowy model Bowers & Wilkins Px8 S2 ma dokładnie ten sam profil. Węglowe przetworniki Carbon Cone 40 mm premiują góry, dzięki czemu wokal w tych słuchawkach wypada absolutnie fenomenalnie. Czy to rockowa ballada czy śpiewana poezja, słychać każdą grudę w gardle autora, resztki śniadania i papierosową chrypę. Jest rewelacyjnie. Px8 S2 potrafią świetnie wykorzystać potencjał muzyki HiRes.
Istotne zmiany dotyczą ANC. Jest lepiej, ale wciąż nie rewelacyjnie.
Aktywna redukcja szumu w słuchawkach Bowersa – czy to dokanałowych, czy nausznych – jest co najwyżej poprawna. Daleko im do skuteczności tego komponentu w modelach Bose i Sony. Brytyjczycy są tego świadomi, dlatego nieco podkręcają parametry swojego ANC. Teraz w obudowie znajduje się aż osiem mikrofonów, dzięki którym redukcja szumu ma być silniejsza.


W praktyce różnica względem poprzedniego modelu jest dosyć skromna. Mam wrażenie, że nowe słuchawki lepiej izolują ostre i wysokie dźwięki, ale w całościowym ujęciu to wciąż rozwiązanie do tłumienia hałasu domowników w mieszkaniu albo zgiełku za oknem, niż silnika startującego samolotu pasażerskiego. Czyli jest lepiej, ale wciąż nie rewelacyjnie.
Rewelacyjne jest natomiast to, jak minimalnie ANC w słuchawkach Bowers & Wilkins Px8 S2 wpływa na brzmienie. Zazwyczaj włączenie aktywnej redukcji szumu w znaczący sposób odbija się na jakości utworu. Jednak w modelu Px8 S2 regres jest malutki. To jedne z niewielu słuchawek, gdzie przy włączonym ANC muzyka wciąż brzmi dobrze. Wymagający użytkownicy na pewno to docenią.
Poza reakcją szumu, model Px8 S2 oferuje też tryb Pass-Through, czyli tryb kontaktu, z jednoczesną izolacją niepotrzebnego hałasu. To przydatna funkcja, ale algorytmy odróżniające rozmówców od hałasu otoczenia nie są tak szybkie i zdecydowane jak np. w AirPodsach Pro trzeciej generacji. Jak najbardziej dogadamy się w sklepie bez zdejmowania słuchawek, za to jeśli kolega powie coś do nas z zaskoczenia, może być różnie.
Oczekiwaną nowością jest wsparcie dla bezprzewodowego standardu dźwięku bezstratnego: AptX Lossless.


Dotychczas tylko dokanałowy model Pi8 oferował wsparcie AptX Lossless. To nareszcie się zmienia. Teraz także sztandarowe słuchawki nauszne Bowersa mogą odbierać bezprzewodowo dźwięk w bezstratnej jakości, wyciskając maksimum możliwości z takich platform jak Tidal. No, przynajmniej teoretycznie. W praktyce sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana.
Na papierze AptX Lossless – czyli rozwinięcie standardu AptX Adaptive, aktywowane automatycznie w odpowiednich warunkach – faktycznie oferuje przepływność danych wymaganą dla muzyki w skompresowanym formacie bezstratnym. Niestety, w codziennym środowisku połączenie Lossless trudno utrzymać. Na skutek rozmaitych interferencji następuje powrót do stabilniejszego standardu Adaptive. Do tego AptX Lossless działa wyłącznie z wybranymi smartfonami, wyposażonymi w specjalny czip.
Oznacza to, że w praktyce z bezprzewodowego dźwięku Lossless skorzysta wyłącznie promil użytkowników, w określonych scenariuszach. Jednak to właśnie ten promil bardzo często jest w stanie zapłacić każdą cenę za fenomenalne brzmienie, dlatego zupełnie mnie nie dziwi, że wsparcie AptX Lossless było oczekiwanym rozwiązaniem, na które Bowers & Wilkins w końcu odpowiedział.
Dziwne jest natomiast to, że na ten moment Bowers & Wilkins Px8 S2 to trochę kot w worku.


Testując egzemplarz przedpremierowy, słuchawki nie posiadają dwóch zapowiadanych funkcji: wsparcia dla autorskiego systemu cyfrowego dźwięku przestrzennego oraz wsparcia dla LE Audio. Jestem szczególnie ciekaw pierwszej funkcji. Spatial Audio w wykonaniu inżynierów Bowers & Wilkins może być czymś przełomowym. Zwłaszcza, że zapowiadają kompletnie inne podejście do tematu, bardziej koncertowo-stereofoniczne. Niestety, rozwiązanie ma zostać wdrożone dopiero po debiucie produktu na rynku, w formie aktualizacji oprogramowania.
Bluetooth LE Audio to natomiast nowy standard o niezwykle dużym potencjalne, oferujący kilka zasadniczych ulepszeń. W tym transmisję dźwięku z niskim zużyciem energii (oznacza to dłuższy czas pracy akumulatora), świetnie zoptymalizowany kodek LC3, mniejsze opóźnienie, osobny przesył do każdej słuchawki, a także możliwość wysyłania dźwięku do wielu źródeł jednocześnie, bez utraty jakości (Auracast). Wsparcie dla LE Audio także zostanie wdrożone dopiero w przyszłości.
Pod względem konstrukcji, materiałów i wykonania jest absolutny top. Czuć premium, Px8 S2 to produkt luksusowy.
Pierwsze wow jest po otwarciu utwardzanego etui, dodawanego do zestawu. W nozdrza uderza wtedy charakterystyczny zapach skóry Nappa. Nappa to mięciutka skóra naturalna, którą obija się produkty z wyższej półki cenowej. Od samochodowych tapicerek, przez markowe torebki, po obicie nauszników dobrych słuchawek. Zaletą Nappy jest niezwykle miękka i przyjemna w dotyku tekstura, jakby zmieszać skórę licową z poduszką.


Słuchawki Bowers & Wilkins Px8 S2 silnie przypominają poprzedni model. Błyszczący aluminiowy pałąk odsłania przewody w grubym oplocie, a metal samych nauszników jest przyjemnie szczotkowany. Nie ma tu przesadnej efektowności. Przeciwnie, zachowana została prostota, ale w eleganckim wydaniu. Dzięki temu Px8 S2 to słuchawki uniwersalne wizualnie. Pasujące do nowoczesnego loftu, ale też przestronnego drewnianego salonu.
Dopiero po bezpośrednim porównaniu z poprzednim modelem widać, że nowe Bowers & Wilkins Px8 S2 są nieco mniejsze i węższe. Nie jest to duża zmiana, ale jeżeli komuś zależy na słuchawkach bez przesadnie odstających nauszników, zapewne ją doceni.
Dla mnie największa i najlepsza zmiana na polu designu to nowe przyciski fizyczne. Te od zmiany głośności wyraźnie różnią się kształtem i fakturą od przycisku funkcyjnego, przez co przypadkowy wcisk został wyeliminowany. No nareszcie! Długo na to czekałem, na głupia wada konstrukcyjna niepotrzebnie kładła się cieniem na serii Px. Niesamowite, jak tak drobna poprawka przekłada się na drastycznie przyjemniejsze doświadczenie.
Część rzeczy wciąż może być jednak lepsza. Zwłaszcza w słuchawkach z tej półki cenowej.


Jakość dźwięku rejestrowanego przez mikrofony pozostaje przeciętna, co w słuchawkach za ponad trzy tysiące złotych budzi uzasadnione pytania. Mam wrażenie, że na tym polu nie dokonała się żadna poprawa. Dziwi też, że Bowers & Wilkins wycofuje się z katalogu ASMR, który stanowił ciekawe dopełnienie aplikacji dla Androida/iOS. Gdyby to ode mnie zależało, dodałbym też sekretną kieszonkę na AirTaga albo kartę śledzącą w etui. Mówimy wszakże o produkcie luksusowym.
Za wadę można też uznać brak zmian w aspekcie akumulatora. Bowers & Wilkins Px8 S2 działa 30 godzin na jednym ładowaniu, dokładnie jak poprzednik. Z jednej strony wynik nie jest zły, zwłaszcza biorąc pod uwagę silniejszy wzmacniacz oraz odchudzone nauszniki. Z drugiej, szeroko pojmowana konkurencja ma o wiele lepsze czasy do zaoferowania użytkownikom.
Dziwi mnie, że Bowers & Wilkins Px8 S2 to nie pełnoprawne „dziewiątki”. Zmian jest bowiem sporo.
Odchudzony design. Mniejsza masa. Lepszy wzmacniacz. Silniejsze doły. AptX Lossless. Skuteczniejsze ANC. Do tego cyfrowy dźwięk przestrzenny i LE Audio w niedalekiej przyszłości. Wszystko to istotne usprawnienia, dzięki którym testowane słuchawki wydają się czymś znacznie więcej niż tylko ulepszeniem godnym dopisania S2 na pudełku.

Przypuszczam, że Bowers & Wilkins zachowawczo gra nazwą, ponieważ nowe słuchawki opiera o te same węglowe przetworniki 40 mm, co w modelu sprzed trzech lat. Co jednak z tego, skoro brzmienie Px8 S2 jest odczuwalnie inne, dzięki zmienionemu podejściu do basów. Przyznam, że nie rozumiem działań speców od marketingu z B&W, trochę strzelają sobie w stopę.
Zazwyczaj jest tak, że gdy na rynku debiutują słuchawki Bowersa typu S, posiadacze bazowej wersji nie czują przesadnej potrzeby zmian. Jednak wsparcie bezprzewodowego dźwięku bezstratnego w Px8 S2, otwarcie się na muzykę popularną oraz lepsza aktywna redukcja szumu to wszystko bardzo trafione zmiany, za sprawą których nowa generacja jest odczuwalnie ciekawsza od poprzedniej. Zmian jest sporo, do tego są głębokie.
Największe zalety:
- Mocniejsze doły. Pop, hip-hop i elektro są skoczniejsze
- Tradycyjnie rewelacyjne góry, naturalne brzmienie
- Wsparcie dla AptX Lossless
- Lepsze ANC. Bez rewolucji, ale krok w dobrym kierunku
- Uniwersalny, elegancki, ponadczasowy design
- Czuć premium. Zwłaszcza przy skórze nauszników
- Odchudzone nauszniki względem poprzedniego modelu
- Utwardzane etui z magnetyczną kieszenią w zestawie
- Dużo dobrych zmian. To spokojnie mogły być „dziewiątki”
- Nowy EQ w aplikacji
Największe wady:
- Oczywiście wysoka cena: 3199 zł
- Wycofywanie się z treści ASMR w aplikacji
- Pass Through wciąż nie powala
- Przeciętny mikrofon podczas rozmów
Bowers & Wilkins Px8 S2 to niezwykle udane rozwinięcie nagradzanego modelu, otwierające słuchawki na zupełnie nowe grupy odbiorców.