REKLAMA

Strach rządzi światem. Potrzebujemy jego lepszej wersji

Powinniśmy się bać, ale inaczej. Chociaż lęki kojarzone są z niechęcią to jednocześnie mogą motywować do działania. Chodzi nie tylko o to, żeby się przestraszyć.

Policzyli, ile będzie kosztować katastrofa klimatyczna. Stracą wszyscy, bez wyjątku
REKLAMA

W niedawno ponownie wydanej w Polsce powieści „Alteracja” przenosimy się do alternatywnej rzeczywistości. To świat tkwiący „intelektualnie i duchowo w mrokach średniowiecza, odkąd Marcin Luter został w XVI wieku papieżem”. Elektryczność jest czymś złym i niebezpiecznym. W tej świetnej antyutopii – łączącej powieść filozoficzną z sensacją i przygodą - strach przed prądem nie jest głównym wątkiem, a bardziej szansą dla autora książki z 1976 r., by wbić kilka niemałych szpilek w Kościół, pokazując w ten sposób, jak religijna instytucja karmi się lękiem. Mimo tego okazji do wyobrażenia sobie, co by było gdyby ludzkość broniła się przed postępem, nie brakuje.

REKLAMA

(…) do wszelkich spraw elektrycznych odnoszono się nader niechętnie. Lud powszechnie uważał je za dziwne, przeraźliwe, nawet bluźniercze; szlachta uśmiechała się, słysząc te opinie, lecz w ogólności zgadzała się z ich treścią: elektryczność to nie lada niebezpieczeństwo, tak w swych obecnych przejawach, jak w rozwojowym potencjale.

- wyobrażał sobie alternatywny XX w. Kingsley Amis.

Dziś bardziej boimy się braku prądu niż jego obecności. Blackout to wielkie zagrożenie, przed którym co jakiś czas stale się przestrzega i alarmuje, że sobie z nim nie poradzimy. Marc Elsberg, pisarz znany z przedstawiania różnych scenariuszy upadku ludzkości, również w odcięciu od elektryczności widział koniec znanego nam świata.

A jednak czy jesteśmy aż tak daleko od tego lęku przed postępem?

W raporcie „Postawy Polaków wobec nowych technologii”, zrealizowanym na zlecenie Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji, mogliśmy przeczytać, że na tle pozostałych krajów Polacy wypadają jako najbardziej sceptyczni wobec pola elektromagnetycznego. Największy stopień akceptacji budowy nadajników/anten stwierdza się w Japonii, a najmniejszy – właśnie u nas.

Jedynie 25 proc. Polaków zaakceptowałoby budowę nadajnika sieci komórkowej w promieniu 500 metrów od swojego domu i tylko 47 proc. ankietowanych ufa naukowcom. W tym drugim przypadku nie jest tak źle jak w Japonii (38 proc.), ale żadna to pociecha, skoro w Niemczech w słowa badaczy wierzy jednak aż 70 proc. pytanych.

 - Wyniki raportu pokazują, że w naszym społeczeństwie nadal istnieje wiele głęboko zakorzenionych obaw dotyczących technologii. Większość z nich wynika z braku wiedzy na temat realnego działania PEM. Można powiedzieć, że jesteśmy sceptykami technologicznymi, więc potrzeba edukacji jest tym bardziej pilna - zauważa prof. Urszula Soler.

Rodzi się pytanie, na ile to strach prawdziwy, a na ile udawany, wręcz cyniczny

Obawa przed 5G jest w zasadzie dobrym przedstawieniem tego, czym lęki są i zawsze były. Z jednej strony mamy tych, którzy faktycznie mogą wierzyć w to, że obecność technologii negatywnie wpływa na ich zdrowie i nie dają się przekonać badaniami, że jest inaczej. Z drugiej nie brakuje takich, którzy doskonale wiedzą, że to bujda na resorach, ale dzięki temu chronią swoje działki przed rzekomą utratą wartości. Tak czy siak – to dalej lęk, tyle że tym razem przed brakiem możliwego zarobku.

Nic dziwnego, że zdaniem Roberta Peckhama to strach rządzi światem. W „Strachu. Innej historii świata” cytuje jednego z aktywistów, który przestrzegał, że „zdolność wywołania u kogoś strachu to najtańszy i najefektywniejszy sposób, aby go kontrolować”.

Technologie są zresztą dobrym tego przykładem. Przeciwnicy 5G mogą nie zawsze wierzyć w bajki o szkodliwości nadajników, ale osiągają sukces, bo inwestor się wycofuje. Ci, którzy nie chcą, żeby w ich okolicy stawiane były ogromne wiatraki, a panele fotowoltaiczne zajęły ogromne połacie terenu, nie mówią już wyłącznie o krajobrazie. Coraz częściej powołują się na zdrowotne konsekwencje obecności OZE, przez co ich protesty do złudzenia zaczynają przypominać te skierowane w stronę nadajników i masztów. Chłodna kalkulacja – kogo obchodzi wiejski, sielski krajobraz. Trzeba przerazić groźną i nieuleczalną chorobą, bólami i dolegliwościami.

„Lęki, których obecnie doświadczamy, również mają swoje korzenie w przeszłości” – zauważa Peckham. XIX w. to jednocześnie pochwała rozwoju i postępu technologicznego, ale i epoka wielkiego pesymizmu. Obawiano się, co przyniosą nowe technologie i czy czasami nie będą zbyt wielkim zagrożeniem dla ludzi.

Autor „Strachu. Innej historii świata” cytuje fragment powieści Samuela Butlera z 1872 r. W „Erewhon” opisane były losy pisarza, który zastanawiał się nad przyszłością i zwracał uwagę, „w jak niezwykłym stopniu maszyny rozwinęły się w ciągu kilkuset lat”. Zachęcał do porównania z wolno rozwijającym się światem zwierząt i roślin. Gwałtowny postęp według narratora nie zwiastował niczego dobrego.

A kto może powiedzieć, że silnik parowy nie ma jakiejś formy świadomości?  Gdzie świadomość się zaczyna, a gdzie kończy? Kto może zaznaczyć tę granicę? Kto może zaznaczyć jakąkolwiek granicę?

- zastanawiano się przeszło 150 lat temu.

I proszę, mamy 2025 r. i zadajemy sobie te same pytania – choć nie w kontekście silnika parowego, ale to w sumie drobna zmiana, biorąc pod uwagę fakt, że ciągle mamy na myśli maszynę. Znowu kręcimy się w kółko.

Może przestrzegano za słabo? Może niewystarczająco wyobrażano sobie możliwy koniec świata i dlatego dzisiaj strachy są nie tylko podobne, ale i jeszcze bardziej prawdopodobne jest ich ziszczenie? To kuszące wyjaśnienie, choć istnieje przecież ryzyko, że gdyby ktoś był bardziej przekonujący w kreśleniu czarnych scenariuszy, to być może świat opisany choćby w „Alteracji” nie byłby alternatywną, tylko po prostu rzeczywistością – niekoniecznie z tak dużą rolą Kościoła, ale za to z lękiem wobec technologii.

Nie da się jednak stwierdzić, że strach niczego nie daje

Bardzo często w dyskusjach o katastrofie klimatycznej przywołuje się wcześniejsze przestrogi z drugiej połowy XX w. i brutalnie się z nimi rozlicza, wypominając, że ostatecznie nic złego się nie stało. A co z dziurą ozonową, hę? Tyle że choćby ten przykład pokazuje, że warto działać, jednoczyć się i razem walczyć z zagrożeniem.

Być może my powinniśmy dzisiaj wystosować podobny apel: o dobroczynny strach, który przygotowuje nas na wyzwania przyszłości, mając na uwadze możliwości zmian w teraźniejszości – strach, który w niepewności dostrzega nadzieję, a nie rozpacz

– zauważa autor „Strachu. Innej historii świata”.

Peckham cytuje książkę Roy Scrantona, autora książki „Learning to Die in the Anthropocene (pol. Ucząc się umierać w antropocenie)”, według którego „skazana na zagładę [przez katastrofę klimatyczną – dop. red.] Ziemia będzie przypominać Bagdad po akcji ‘szoku i przerażenia’ – określeniu opracowanym  w 1996 r. w celu opisania strategicznego wykorzystania spektakularnych działań militarnych w celu pokonania wroga”. Były żołnierz dochodzi do wniosku, że „przy pobudzaniu do działania strach jest skuteczniejszy niż nadzieja”. Musimy się bać, bo się nie boimy – a tylko strach może popchnąć do działania.

Mimo wszystko mam poczucie, że warto się przestraszyć. Pomyśleć, jaka będzie przyszłość nie abstrakcyjnych przyszłych pokoleń, ale naszych dzieci, wnuków i prawnuków. Warto zejść z poziomu statystyki, która nie oddziałuje na nas emocjonalnie na poziom jednostek. Wyobrazić sobie konkretnych ludzi, którym zostawiamy świat w spadku. Być może wtedy zaczniemy podejmować lepsze wybory, tak życiowe, jak i polityczne. Pewnie się mylę, ale jak inaczej zmieniać świat, jak nie zaczynając od siebie?

– pisał nie tak dawno Rafał Gdak.

Kiedy napisałem, że bałem się wyjść z domu, bo w okolicy myśliwi urządzili noworoczne polowanie, w komentarzach w mediach społecznościowych pojawiały się opinie osób piszących, że mają podobnie. Że to również ich codzienność. Okazało się, że dzielimy wspólne emocje, że nie jesteśmy z tym sami. A to już krok w stronę, by coś zmienić, bo istnieje szansa, że nie będziemy działać w pojedynkę.

Mimo że w lekturze „Strachu. Innej historii świata” można znaleźć przykłady motywującego strachu, który faktycznie pobudza do działania, obawiam się, że w niektórych przypadkach na lęk jest już za późno. Boję się bać, bo strach może wymknąć się spod kontroli.

Widać to w obawach przed utratą znanego krajobrazu, w których nagle zaczyna chodzić o coś więcej - o rzekome choroby, za czym zaraz idzie strach przed szczepionkami itd. Strachy sprzedawane są w pakiecie.

Tak, bardzo często powinniśmy się bać i tego nie ukrywać, tym bardziej że nie byłby to strach przed tym nieznanym – od dłuższego czasu możemy zaobserwować, czym są i będą zmiany klimatu. Ale jednocześnie mam wątpliwość, czy strach ostatecznie do czegoś prowadzi. Niby są przesłanki, by wierzyć, że tak, ale czy na pewno? Od dawna straszy się przed katastrofą klimatyczną. Ponad 50 lat temu przestrzegano przed tym, co staje się naszą codziennością. Na nikim nie zrobiło to wrażenia.

Czy w takim razie bardziej adekwatna nie byłaby złość, której też trudno uniknąć? W końcu na początku 2025 r. tracimy energię nawet na kłótnie o drobinki śniegu, które spadły w środku zimy. Dla niektórych to normalne, że w pierwszych dniach stycznia śniegu jest tyle, że nie dociera nawet do kostek.

REKLAMA

Jeśli kogoś nie przeraża nowa rzeczywistość, zupełnie odmienna od tego, co oglądaliśmy choćby dziesięć lat temu, dlaczego miałby obawiać się abstrakcyjnej w jego mniemaniu przyszłości, w której np. centralna Polska zamienia się w pustynie, a susza sprawia, że problem dostępu do wody staje się codziennością, a nie scenariuszem z katastroficznej powieści? Widząc brak reakcji na to, co może się stać, nie chcę się bać myśląc o tym, co nas czeka. Raczej wolę uderzyć pięścią w stół. Działajmy!

Strach jest bronią skierowaną w naszą stronę. Czy może w końcu stać się bronią obusieczną? Może w końcu współczesny strach będzie różnił się od tego sprzed lat. I chociaż w strachu widzę wiele obaw, to jednak kryje się w nim też dziwna nadzieja, że mimo wszystko może przekuć się w chęć do zmiany. W końcu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA