REKLAMA

Dzisiaj urocze trasy rowerowe, jutro morze paneli fotowoltaicznych. Protestują i sięgają po kontrowersyjne argumenty

Już gdzieś to słyszałem – okazuje się, że niechętni panelom fotowoltaicznym przemawiają głosem sprzeciwiających się budowie masztów. To pokazuje, że protesty anty-5G niestety w pewien sposób odniosły sukces, skoro dla niektórych są przykładem skutecznej walki „o swoje”.

fotowoltaika
REKLAMA

Niezgoda na budowę masztu w swojej okolicy jest moim zdaniem jednak nieco inna niż sprzeciwianie się farmie fotowoltaicznej czy wiatrowej. Różnica jest kolosalna, bo maszt – choć faktycznie bywa widoczny – jest jeden, tymczasem instalacje OZE potrafią zająć naprawdę spory obszar.

REKLAMA

Właśnie to niepokoi kolejną społeczność. Portal nasze.fm zamieścił list od Jarosława Wojtysiaka, sołtysa sołectwa Okręglica w gm. Sieradz. Mieszkańcy wsi obawiają się, że okolica znana z „urokliwych tras rowerowych oraz lasów” zmieni się nie do poznania. Inwestor chce wybudować farmę fotowoltaiczną na obszarze mającym prawie 18 ha. W samej wsi Okręglica ma to być 22 tys. paneli.

W konsekwencji rzutować będzie nie tylko na walor krajobrazowy wsi, ale także może przyczynić się do całkowitej zmiany zagospodarowania terenu, z rolniczego i mieszkalnego na przemysłowy

– przekonuje sołtys.

„Mają prawo się sprzeciwiać, jeżdżę tam latem na rowerze. Fajna okolica. Ja też bym nie chciała mieszkać w sąsiedztwie takiej farmy” – zaznacza jedna z komentujących.

Odpowiedział na to wójt gminy Sieradz Jarosław Kazimierczak. Przypomniał, że w maju były konsultacje społeczne, na którym pojawiły się „może dwie-trzy osoby”, jak relacjonuje lokalny polityk. Wówczas nie zgłaszano wątpliwości. Dopiero „na końcowym etapie” wpłynęły protesty, gdy inwestor złożył konkretny wniosek.

Zdaniem wójta w grę wchodzi inny teren i mimo że nie należy on do gminy, to właściciele byliby otwarci na negocjacje. Swoją drogą ciekawe co na to ci, którzy już dogadali się z inwestorem. To coraz częstsza przyczyna sporów. Część mieszkańców mówi, że nie chce mieć paneli czy wiatraków w pobliżu, natomiast ci, którzy chcą sprzedać bądź wydzierżawić działki są protestami zirytowani.

Mamy grunty rolne 4 klasy, w dodatku w większości w małych areałach, których nie opłaca się uprawiać, dlatego nasze pola przez kilkadziesiąt lat leżały ugorami i były porośnięte samosiejkami, tworząc dla was piękny krajobraz. Teren w większości uprawiają wielcy rolnicy, którzy płacą nam (choć nie wszystkim) czynsz dzierżawny w wysokości podatku rolnego, czyli groszowy (ok. 200 zł za hektar). Fotowoltaika to nasza ostatnia szansa na godny zarobek, a wy protestujecie!

– pisali właściciele działek na terenie gminy Lubomia.

W liście zaznaczono, że protestujący mają swoje „domy, zakłady”, a to od właścicieli działek oczekuje się, że będą tworzyć krajobraz. „Kupcie sobie nasze grunty, to będziecie mieli wymarzone krajobrazy za wasze pieniądze, a nie nasze”.

Spory jak widać mogą być gorące. I trudno się temu dziwić, skoro w tle są pieniądze, a stawką przyszłość sielskiego krajobrazu polskiej wsi. Zresztą nie tylko o tereny poza miastem chodzi. Wystarczy przejść się ulicami, by zobaczyć, że panele potrafią zdominować przestrzeń.

Sąsiedzi działek, na których ogromne farmy mogą powstać, są zdesperowani

I wygląda na to, że sięgają po argumenty, które wcześniej wykorzystywały środowiska anty-5G. Argumenty, dodajmy, szkodliwe i pseudonaukowe. Jeden z mieszkańców Okręglicy w rozmowie z Radiem Łódź obawiał się, że „osoby z rozrusznikami mogą mieć problemy”.

Co ciekawe właśnie na ten argument powoływali się protestujący przeciwko budowie masztu w Rzepinie. Stwierdzał, że „nikt tego oficjalnie nie potwierdza”, ale wieża może wpływać na zdrowie, a zagrożeni są ludzie m.in. z rozrusznikami serca.

W Czechowicach-Dziedzicach mieszkańcy osiedla zdawali sobie sprawę, że „nie ma jednoznacznych dowodów potwierdzających szkodliwość”, ale i tak twierdzili, że maszty szkodzą. Można było się domyślać, że to tylko gra na emocjach, a nie prawdziwa troska.

Rzecz jasna nie wiemy, czy w Okręglicy stosuje się podobną strategię, czy może faktycznie ktoś obawia się negatywnego wpływu paneli na swoje zdrowie. Bez względu na odpowiedź sytuacja musi niepokoić, bo głoszący szkodliwe teorie mogą wejść na kolejne poletko lub co gorsza już się na nim urządzają. To jeszcze nie jest dominująca narracja, ale już obecna.

Wówczas okaże się, że opowiadanie nieprawdy i powoływanie się na zmyślone, naciągane badania pozwala osiągnąć sukces. Nie chodzi nawet o samo blokowanie inwestycji, a fakt, że jest się dostrzeżonym i zapraszanym na spotkania, jak ma to miejsce dziś w przypadku protestów przeciwko masztom. Teorie spiskowe dalej będą się przez to łatwo rozprzestrzeniać.

REKLAMA

Rozumiem obawy mieszkańców związane ze znaczącym przekształceniem krajobrazu

Obserwuję i wywołuje to we mnie niepokój. Jadąc na Warmię przez okno pociągu widziałem nie tylko łąki czy pola, po których hasają sarny, ale też ogrodzone działki z instalacjami ciągnącymi się przez mnóstwo terenu. Wiem, dlaczego stawiamy na OZE, ale i tak to specyficzny widok. Walczymy o lepszą planetę, a jednocześnie tracimy wcześniej niezagospodarowane, dzikie i wolne obszary. Tylko nie sądzę, by powoływanie się na nieprawdziwe badania czy szkodliwe mity było odpowiednią taktyką.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA