Atakuje nas ekranoza. Tak wyświetlacze utrudniają nam życie
Wsiadasz do autobusu – ekrany. Wsiadasz do pociągu – ekrany, nawet dla dzieci. Idziesz do parku, a tam rzecz jasna ekran. I to nawet większy niż wszystkie.

Na problem wyświetlaczy w warszawskim metrze zwrócił uwagę Jerzy Gozdek. „Myślicie, że ekrany reklamowe podnoszą, czy zmniejszają atrakcyjność transportu zbiorowego? W aucie nikt użytkownika nie bombarduje agresywną reklamą - i to jest dobry wzorzec” – napisał na Twitterze.
Nie chodzi jednak wyłącznie o wyświetlane reklamy. Jak zauważył Gozdek urządzenie zwyczajnie zasłania informację o trasie. Dostęp do takich danych jest niezbędny i najważniejszy, a tymczasem w wagonie metra wzrok napotyka na poważną przeszkodę.
Wpis wywołał ciekawą dyskusję. Komentujący zauważyli, że większa liczba ekranów w pojazdach komunikacji miejskiej jest realnym problemem dla pasażerów z nadwrażliwością na bodźcie świetlne. Od hałasu mimo wszystko jakoś można uciec lub przynajmniej zmniejszyć poziom natężenia dźwięków poprzez założenie wyciszających otoczenie słuchawek. W przypadku migającego światła rozwiązania nie ma.
Najgorzej jest w przypadku małych dzieci, które powinny mieć ograniczony kontakt z ekranami, a tutaj praktycznie przez całą drogę małe dziecko jest bombardowane przez te ekrany
– dodał Jakub Kubajek.
A to, co gorsza, dopiero początek. Niedawno zobaczyliśmy wizualizację nowych wagonów PKP Intercity. Zaprezentowano szykowaną przestrzeń dla dzieci. Nawet na promocyjnej grafice dziecko stoi blisko sporych rozmiarów wyświetlacza, a kolejny jest tuż obok.

Moimi ulubionymi przykładami zbędnych ekranów są te w łódzkim parku
Chociaż w zasadzie trudno powiedzieć, czy są zbędne – nie działają już od bardzo dawna. A przynajmniej 2 z 4. Te, które są uruchomione, wyświetlają animację rodem z lat 90. W żaden sposób nie jest to pomocne dla mieszkańców i spacerowiczów.



Za to dokłada swoją cegiełkę do problemu, jakim jest zanieczyszczenie świetlne. Głównie mówi się o nim w kontekście wielkich bilbordów czy stosowania niewłaściwego oświetlenia, ale tego typu wyświetlacze również rażą. A czy faktycznie są aż tak potrzebne?
Rzecz jasna nie jestem przeciwnikiem korzystania z technologii. Ekrany w wielu miejscach faktycznie są przydatne i wyświetlają niezbędne informacje. Zdarza się jednak, że w pojazdach komunikacji miejskiej czy pociągach pasażer musi oglądać reklamy, które przerywają szczegóły na temat podróży.
Zdjęcie główne: Lukasz Wrobel / Shutterstock.com