Polacy nie czytają regulaminów. A potem płaczą, gdy każą im płacić
Pamiętam, jak po wybuchu afery Cambridge Analytica i problemach wizerunkowych Facebooka wiele osób deklarowało, że zmieni swoje nastawienie do bezpieczeństwa w sieci, lepiej chroniąc prywatność. Lata mijają i nie pozostaje nic innego, jak zacytować Jana Kochanowskiego: "nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi". Historia znowu niczego nie uczy i choćby regulaminy są lekceważone przez nie tak małą grupę osób.
"Pani redaktur! Przyniesły, kazały podpisać, my nie czytali, a tera trza płacić" – nabijał się autor mema przedstawiającego stereotypowych uczestników kultowego programu "Sprawa dla reportera", sugerując, że niestety spora część problemów bierze się z zwykłej nieostrożności. Widać to po popularnych internetowych oszustwach, gdzie "my nie czytali" sprawia, że wpada się w sidła cyberprzestępców. Taki brak uwagi jest powszechny, co pokazują najnowsze badania.
Aż 1/4 Polaków nie zapoznaje się z regulaminem i polityką prywatności uczestnicząc w wydarzeniach online
Tak wynika z sondażu opracowanego przez ClickMeeting, czyli polskiej platformy do webinarów i spotkań online. 1/4 ankietowanych przyznała, że nie czyta regulaminów, a 37 proc. przyznaje, że tylko czasami. Natomiast 39 proc. badanych deklaruje, że sprawdza te kwestie.
Podobne badanie zrealizowano rok temu. Z jednej strony coraz więcej Polaków (wzrost o 3 proc.) sprawdza informacje związane z regulaminem i polityką prywatności, uczestnicząc w wydarzeniach online. Jednocześnie jest mniej osób, które robią to tylko czasami (spadek z 52 proc. na 37 proc.). To, co może być niepokojące, to fakt, że w zeszłym roku 10 proc. ankietowanych deklarowało, że nie sprawdza tych kwestii, bo nie ma na to czasu, w tym roku taką odpowiedź wybrało już 25 proc.
To jednak niepokojące, że ciągle spora gruba osób z automatu darzy zaufaniem organizatora spotkania. Powinniśmy być przezorni, a skoro odpuszczamy sobie w jednym momencie, to można założyć, że podobne zachowania zdarzają się częściej. I liczne oszustwa internetowe czy fikcyjne konkursy niestety to potwierdzają.
Na szczęście jest też dobra wiadomość.
Blisko połowa ankietowanych (48 proc.) rezygnuje z wydarzenia, jeśli organizator wymaga podania dużej ilości danych użytkownika. To akurat naprawdę pozytywna rzecz: gdy uznajemy, że organizator chce wiedzieć zbyt dużo i "nie na temat", po prostu takich danych nie przekazujemy. Dla 62 proc. badanych ważne jest przestrzeganie zasad RODO, a dla ponad połowy ważna jest możliwość ukrycia swoich danych podczas wydarzenia (54 proc.).
Jest to pewien paradoks. Niby wiemy, jak chronić swoje dane, ale jednocześnie narażamy się na haczyki w regulaminach, skoro po prostu do nich nie zaglądamy.