REKLAMA

Grzyb-zombie pojawia się nie tylko w The Last of Us. Ten z Resident Evil jest jeszcze ciekawszy

The Last of Us wyróżnia się unikalnym pomysłem na transmisję infekcji, a także wyglądem samych zarażonych. Grzyb w roli producenta zombie to jednak coś, co pojawia się również w innych grach wideo. Najlepszym tego przykładem jest Resident Evil Village.

Grzyb-zombie pojawia się nie tylko w The Last of Us. Ten z Resident Evil jest jeszcze ciekawszy
REKLAMA

Infekcja roznoszona przez grzyby, zamieniająca ludzkie ofiary w pozbawione woli marionetki, była jednym z wyróżników gry The Last of Us wydanej w 2013 roku. Producenci serialu HBO rozbudowują unikalny pomysł, poszerzając go np. o grzybnię łączącą zainfekowanych w ramach jednej zsynchronizowanej sieci.

REKLAMA

Dzięki grzybiczej infekcji The Last of Us nie jest po prostu kolejnym serialem z żywymi trupami. Nawet odkładając na bok świetne dialogi, wierność wobec materiału źródłowego, wysokie emocjonalne stawki oraz dobrą grę aktorską, TLOU pozostaje ciekawe w czysto zombie-logicznego powodu. Duża w tym zasługa ciekawego pomysłu na pandemię. Miłośnicy seriali mogą jednak nie wiedzieć, że infekujący ludzi grzyb rośnie nie tylko w The Last of Us.

Resident Evil także ma swojego grzyba. Równie ciekawego jak w The Last of Us.

Wschodnia Europa, 1909 rok. Prosta kobieta - Miranda - rodzi córkę Evę. Mała istotka staje się najjaśniejszym światłem jej życia. Dziesięć lat później dziewczynkę zabiera hiszpańska grypa. Zrozpaczona matka najpierw składa do grobu dziecko, a następnie postanawia popełnić samobójstwo. Udaje się w tym celu w okoliczne góry. Tam, w jednej z zaśnieżonych i zapomnianych przez świat grot kobieta napotyka na coś, co wymyka się ludzkim wyobrażeniom.

 class="wp-image-3168024"
Miranda, 1909 rok

Kobieta dostrzegła gigantyczną masę przypominającą kształtem embrion. Zwisająca ze skalnego sklepienia tkanka to grzyb, który rozwijał się w tym miejscu przez tysiąclecia. Wokół niego znajdowały się elementy zabudowy sugerującej XV wiek. Skruszone czasem. Zarośnięte. Zapomniane. Gdyby przyjrzeć się temu osobliwemu embrionowi pod mikroskopem, badacz odkryłby, że to grzyb strzępkowy, popularnie nazywany pleśnią.

Zaciekawiona, a być może pozbawiona obaw o własne życie, Miranda weszła w fizyczny kontakt z masą, co na zawsze zmieniło jej życie.

Twórcy Resident Evil zamienili pleśń w wydajny nośnik oraz magazyn danych.

Infekcja grzybem w The Last of Us zamienia ofiary w bezmyślne marionetki. Pleśń z Resident Evil Village jest jeszcze bardziej inwazyjna, ale nie widać tego na pierwszy rzut oka. Po kontakcie z nią osoba zostaje wpięta w system swoistej grzybni - sieci strzępek łączących wszystkich zainfekowanych w jedną grupę. Trochę jak w serialu HBO. Zasadnicza różnica polega na tym, że Miranda zachowała pełną świadomość. Zyskała także wgląd w świadomość innych członków osobliwej sieci.

Pleśń w Resident Evil Village pełni rolę nośnika oraz magazynu danych. Grzyby strzępkowe - niczym nowoczesny interfejs mózg-maszyna - są w stanie rejestrować oraz przechowywać wszystkie wspomnienia oraz myśli zainfekowanych. Co niesamowite, tyczy się to zarówno żywych, jak również zmarłych osobników. Nie wiadomo, jaki musi być stopień rozkładu, by pleśń była w stanie eksportować świadomość zmarłych, lecz grzyb robił to przez wiele wieków, wobec wszystkich zakopanych w lokalnej ziemi. Wliczając w to nowy nabytek: córkę Mirandy.

Osamotniona matka, która chwilę temu chciała popełnić samobójstwo, nagle stała się jednością ze swoją córeczką, a właściwie kopią jej wspomnień, uczuć, emocji oraz myśli. Niestety, pleśń pozwala jedynie na ograniczoną formę kontaktu z kopiami świadomości wewnątrz grzybni. Pogrążona w rozpaczy (oraz postępującym szaleństwie) kobieta powzięła sobie za misję znalezienia odpowiedniego gospodarza dla świadomości jej dziecka, by matka oraz córka mogły ponownie żyć w fizycznym świecie.

 class="wp-image-3168021"
Grzyb z Resident Evil Village

Grzyb, z którym Miranda weszła w kontakt, nie tylko wpiął ją do sieci. Pleśń zainfekowała jej ciało, chociaż jej wyjątkowe właściwości nie były widoczne gołym okiem. Dekompozycja ludzkiego DNA na skutek pleśni była gigantyczna, a sam grzyb mógł sprowadzić ludzkie ciało do postaci gulaszowej brei. Pasożyt żywił jednak swojego gospodarza, a nawet regenerował tkanki, przez co Miranda mogła cieszyć się długowiecznością sięgającą ponad wiek.

W ciągu tego okresu kobieta dokonała niesamowitego rozwoju. Na skutek połączenia z siecią zmarłych zyskała wiedzę oraz doświadczenie. Dla żywych stała się natomiast obiektem kultu. W ten sposób Miranda stanęła na czele religijnej sekty, która rozprzestrzeniała się nie tylko po wzgórzach Rumunii, ale znalazła wyznawców i partnerów także pośród wpływowych ludzi Zachodu.

Po wielu nieudanych eksperymentach, z których większość była groteskowa i kończyła się śmiercią ofiar, Miranda znalazła odpowiedniego gospodarza dla świadomości swojej córki. Jak możecie przypuszczać, to postać bliska głównemu bohaterowi, który odwiedza Rumunię z misją ratunkową. Tak wygląda wstęp do Resident Evil Village.

Niestety, Resident Evil nie ma tyle szczęścia do adaptacji co The Last of Us.

Za najnowszą produkcję odcinkową pod szyldem Resident Evil odpowiada Netflix. Serial jest jednak fatalny. Stanowi kompletne przeciwieństwo The Last of Us, którego producenci z HBO postanowili być dosyć wierni oryginałowi. Odwrotnie niż u Netfliksa, gdzie scenarzyści postanowili pójść w kierunku historii alternatywnej, wzbogaconej skokami czasowymi oraz równoległymi narracjami. Wyszło okropnie.

REKLAMA

Niska jakość serialu nie była jednak zaskoczeniem. Fani Resident Evil - ze mną włącznie - od lat nie mogą się doczekać dobrego filmu czy serialu na podstawie popularnej serii gier. Niewiele pomagają animacje, które również nie oferują tego klimatu i tej samej jakości co gry wideo. Dlatego tak przyjemnie ogląda mi się The Last of Us. Widzę wtedy, że można zrobić świetny serial na podstawie świetnego survival horroru.

Nadzieja więc nie gaśnie, być może Resident także trafi w końcu w kompetentne ręce.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA