Sankcje wobec Rosji nie zadziałają na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Bo nie da się ich tam wprowadzić
Podczas wieczornej konferencji prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden poinformował o nałożeniu na Federację Rosyjską niespotykanego dotąd pakietu sankcji, które poważnie uderzą w jej zdolności technologiczne, przemysł lotniczy, a także program komiczny. Czy faktycznie można liczyć na zdecydowane działania?
Dokumenty udostępnione prasie po konferencji nie wymieniają jednak konkretnych sankcji lub ograniczeń dla rosyjskiego programu kosmicznego. Wiadomo jak na razie, że zamrożono eksport do Rosji najnowszych technologii niezbędnych w sektorze obrony czy np. lotnictwa. Rosja nie otrzyma zatem półprzewodników, systemów telekomunikacyjnych, laserów, czujników czy systemów nawigacji.
Sankcje nie wpłyną na pracę Rosjan na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Jednocześnie jednak pojawiła się informacja, że wprowadzone restrykcje nie wpłyną na pracę Rosjan przy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Problem jest tutaj jednak niezwykle złożony. Stacja kosmiczna choć składa się z segmentów rosyjskich i amerykańskich, nie może zostać podzielona na dwie stacje. Eksperci wskazują bowiem, że ISS działa jak jeden organizm, i ani rosyjskie, ani amerykańskie segmenty stacji nie są w stanie działać bez tych drugich. Rosyjskie segmenty stacji posiadają system napędowy, który pozwala zmieniać położenie stacji kosmicznej, podnosić jej orbitę itd. Amerykańskie segmenty z kolei zapewniają zasilanie za pomocą paneli słonecznych. To z kolei oznacza, że po hipotetycznym rozłączeniu komponentów, żaden segment stacji kosmicznej nie pozostałby zbyt długo na orbicie okołoziemskiej.
Przyznam, że jestem rozczarowany takim podejściem. Współpraca na pokładzie ISS także powinna się zakończyć, nawet kosztem wcześniejszego zakończenia projektu stacji kosmicznej. Stoimy na bardzo wątłej granicy. Podejmowane dzisiaj działania zdefiniują najbliższe lata i dekady. Jeżeli Rosja Putina poczuje wątpliwości po naszej stronie, zobaczy, że robimy krok wstecz, to wykona kolejny krok na przód. Jeszcze tydzień temu eksperci, analitycy, a nawet mieszkańcy Kijowa czy Charkowa, mimo gróźb Putina przekonani byli, że to tylko pewnego rodzaju gra polityczna. Kto bowiem w XXI wieku chciałby rozpoczynać konflikt zbrojny na terytorium Europy.
Okazało się, że wszystkim zabrakło wyobraźni i nie doceniliśmy poziomu szaleństwa Putina. To, że teraz wydaje nam się, że co jak co, ale kraju NATO to Putin na pewno nie odważy się zaatakować, może bardzo szybko zostać zweryfikowane. Fakt: skutki takiego ataku byłyby dla Rosji druzgoczące, ale kto powiedział, że Putin zachowuje się racjonalnie? Dlatego też sankcje powinny być brutalne, zdecydowane i realizowane ekspresowo na każdym możliwym froncie. Koszt ich wprowadzenia będzie duży także i dla nas, ale im szybciej sprowadzimy moskiewskiego wariata do parteru, tym lepiej dla całego świata.