Nie potrzebujesz już szklanej kuli, żeby poznać przyszłość. Lepiej sprawdzi się Internet Rzeczy
Część czytelników być może pamięta serial „Zdarzyło się jutro”. W nim główny bohater otrzymywał co rano gazetę z następnego dnia, dzięki której mógł zapobiegać tragediom w swoim mieście. Na podobnej zasadzie można już teraz zapobiegać pożarom i przestojom w firmie. Zamiast gazety jest jednak platforma monitoringu ryzyka.
Rosnąca liczba zakażeń sprawiła, że firmy znów przenoszą się na pracę zdalną, dokładnie jak przy poprzednich falach trwającej pandemii. To sprawia, że spora część budynków pozostaje bez odpowiedniej kontroli i opieki serwery, rozdzielnice i silniki elektryczne nie mają home office. Część z nich w każdej chwili może przestać działać. W takiej sytuacji trzeba brać pod uwagę najgorszy scenariusz. W przypadku przegrzania lub innej awarii może to być pożar. A to oznacza setki tysięcy złotych strat, których można było uniknąć dzięki nowoczesnej technologii. Oprócz pieniędzy przedsiębiorca traci również czas, który będzie potrzebny na odzyskanie poprzedniej sprawności firmy.
Główne przyczyny pożarów
Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej podała, że w 2020 roku doszło do ponad 120 tysięcy pożarów. W ich wyniku powstały straty w mieniu na zawrotną kwotę ponad półtora miliarda złotych. Dane pokazują, że najwięcej zgłoszeń jest w ciągu pierwszych 5 minut od zauważenia pożaru. Czas reakcji straży pożarnej jest bardzo dobry, bo średnio pierwsze zespoły pojawiają się na miejscu już po 10 minutach od zgłoszenia. Pokazuje to jak niezwykle istotny jest czas wykrycia pożaru. Straż powiadomiona o pożarze zaraz po jego wystąpieniu, zyskuje kilka bezcennych minut na jego ugaszenie, a tym samym zmniejszenie strat. Najwięcej pożarów wybucha z powodu niewłaściwego posługiwania się ogniem. Drugą w kolejności przyczyną zdarzeń są wady i usterki urządzeń i instalacji elektrycznych. Ponad 3 tysiące pożarów wybuchło w budynkach usługowych i magazynowych.
Niestety wciąż sporo budynków nie posiada odpowiedniej instalacji przeciwpożarowej, która mogłaby ograniczyć zasięg pożaru, a czasem nawet całkowicie go ugasić, zanim na miejsce dotrze straż pożarna. Każda minuta pożaru to olbrzymie straty dla firmy. Jednak sieć czujników dymu, automatyczne zraszacze oraz wydajny system oddymiania kosztują bardzo dużo. Nic dziwnego, że duża część firm woli zakupić zwykłe czujniki dymu i prosty system alarmowy. Instalacje mają różne formy alarmowania o zdarzeniu. Najprostsze po prostu wydają z siebie głośny i przeszywający dźwięk, inne powiadamiają o zdarzeniu właściwe służby oraz osoby wskazane przez firmę.
Wszystkie te systemy mają ten plus, że działają nawet, jak nikogo nie ma w budynku. A tak się składa, że najgorsze pożary wybuchają właśnie w takich momentach. To swoiste prawo Murphy’ego.
Systemy bezpieczeństwa, które opisałem powyżej, mają jeszcze jeden punkt wspólny – działają po tym, jak pożar już wybuchnie. A gdyby tak skorzystać z możliwości przewidywania przyszłości?
Na szczęście nie potrzeba już do tego szklanej kuli
I tak miała niską skuteczność, a do tego często się psuła. Znacznie lepsze jest wykorzystanie technologii Internetu Rzeczy (Internet of Things – w skrócie IoT). W telegraficznym skrócie to określenie oznacza połączenie różnych urządzeń — rzeczy — w jedną sieć, która ma na celu gromadzenie danych oraz ich wymianę pomiędzy sobą. Najważniejszą zaletą jest to, że te dane są gromadzone ciągle – w sposób nieprzerwany. Ułatwia to obserwację różnych „zachowań” urządzeń, zarządzanie procesem produkcyjnym, a nawet przewidywanie określonych zdarzeń, zanim one nastąpią.
- Dzięki wykorzystaniu technologii Internetu Rzeczy możemy znacząco ograniczyć ryzyko wystąpienia sytuacji kryzysowej – podkreśla Zbigniew Żyra, dyrektor Biura Hestia Corporate Solutions, które specjalizuje się w dopasowaniu systemów prewencyjnych w polskich przedsiębiorstwach. – Przemysł 4.0 ujawnia swój pełen potencjał, kiedy wiedza inżynierów łączy się z nowoczesną technologią. Dlatego nasi eksperci wskazują klientom, które miejsca w firmowych budynkach są najbardziej podatne na ewentualne ryzyko, a następnie przygotowują rozwiązanie oparte o działanie sensorów IoT – dodaje.
Wbrew pozorom nie jest to tak skomplikowane, jakby mogło się wydawać. Fundamentem takiego systemu są dane z czujników, które monitorują działanie poszczególnych urządzeń wykorzystywanych w przedsiębiorstwie klienta. Sprawdzane są parametry pracy i jej prawidłowość. W określonych przypadkach sensory mogą sprawdzać wilgotność panującą w pomieszczeniu oraz temperaturę. Jeżeli są zainstalowane na silniku elektrycznym, to uzyskują informacje o temperaturze jego pracy, wibracjach, polu magnetycznym przez niego wytwarzanym. Dzięki temu są w stanie wychwycić nawet minimalne problemy w działaniu takiego silnika. Dane pomiarowe przekazywane są do platformy, do której dostęp ma użytkownik. Platforma monitoringu na bieżąco wizualizuje wszystkie parametry pracy w czasie rzeczywistym i widzi kiedy dzieje się coś złego. Jeżeli zostanie wykryta jakaś anomalia, to użytkownik jest od razu powiadamiany, tak żeby miał czas zareagować. Dzięki temu może spać spokojnie, bo wie, że czuwa nad nim system IoT.
Oczywiście pożar to tylko przykład. Równie dobrze system IoT sprawdzi się w działalności związanej z utrzymywaniem odpowiedniej temperatury, takich jak chłodnie, apteki czy wytwórnie i magazyny leków. Obszarów, gdzie zmiany temperatury mogą spowodować straty idące w setki tysięcy złotych.
Koszt takiego systemu – dostępnego w Ergo Hestii w ofercie Hestia Corporate Solutions – jest zależny od przedsiębiorstwa. Może wynieść od kilkuset złotych do kilkudziesięciu tysięcy złotych w największych przedsiębiorstwach.