Qualcomm prezentuje standard aptX Lossless. Kiedyś będziemy się zastanawiać, jak żyliśmy z tak słabym audio
Nadchodzi nowa era dla naszych uszu. Qualcomm wprowadzi bezprzewodowe audio wysokiej jakości pod strzechy.
Bluetooth i „audio wysokiej jakości” rzadko idą ze sobą w parze, a w każdym razie ich kombinacja nie jest zbyt powszechnym zjawiskiem. O ile istnieją kodeki zdolne przesyłać dźwięk przez Bluetooth w jakości zbliżonej do płyt CD (np. należący do Sony kodek LDAC), tak brakuje jednego, uniwersalnego standardu, który wyniósłby Bluetooth audio na wyższy poziom.
Ten standard właśnie się pojawił. Nazywa się Qualcomm aptX Lossless i wkrótce wszyscy będziemy się zastanawiać, jak bez niego żyliśmy.
Qualcomm aptX Lossless, czyli najwyższa możliwa jakość dostępna dla łączności Bluetooth.
Opracowany przez Qualcomma kodek jest częścią programu Snapdragon Sound (w którym obecnie biorą udział tylko dwa urządzenia: Xiaomi Mi11 Pro i Mi11 Ultra) i rozszerzeniem kodeka aptX Adaptive. Został on zaprojektowany stricte po to, by transmitować przez Bluetooth muzykę w jakości CD, czyli bezstratnych 16-bitach przy 44.1 kHz lub stratnie przy 96 kHz.
Qualcomm zdaje sobie sprawę z fizycznych ograniczeń protokołu Bluetooth, który dotąd oferował przepustowość na poziomie maksymalnie 990 kb/s (jak w LDAC), jednak – jak czytamy w oficjalnej informacji prasowej – przy użyciu technologii Qualcomm Bluetooth High Speed Link udało się osiągnąć transmisję na poziomie powyżej 1 Mb/s. To wciąż mniej, niż 1,4 Mb/s osiągane przez jakość CD przy połączeniu przewodowym, ale nadal więcej niż było dotychczas możliwe poprzez Bluetooth.
Nowy kodek ma też za zadanie dynamicznie podnosić jakość odtwarzanej muzyki nawet do poziomu CD Audio, zależnie od jakości połączonych ze sobą urządzeń i przetwarzać dźwięk bit po bicie z doskonałą precyzją.
Pierwsze urządzenia wyposażone w nowy kodek pojawią się na rynku już pod koniec tego roku, ale na szersze wdrożenie będziemy musieli poczekać do roku 2022. Niestety, jako że jest to technologia zależna sprzętowo, nie ma co liczyć na aktualizację, która wprowadzi ją do istniejących produktów. Aby cieszyć się nowym kodekiem, konieczna będzie wymiana zarówno telefonu, jak i słuchawek.
Przecież i tak nie słychać różnicy. Kiedyś to samo mówiliśmy o 4K.
Przy okazji debiutu Apple Music HiFi najczęściej pojawiającym się pytaniem było: „po co? Przecież tego i tak nie słychać”. Cóż, po pierwsze – słychać. Nie trzeba mieć słuchu absolutnego, by słyszeć różnice w szczegółowości, dynamice i ogólnej jakości dźwięku. Jeśli zaś ktoś jej nie słyszy, to albo nie zwraca uwagi, albo ma problemy ze słuchem.
W upowszechnieniu się bezprzewodowego audio wysokiej jakości nie chodzi jednak tylko o audiofilskie doznania, ale przede wszystkim o to, by przeskok jakości w audio dogonił w końcu postęp w sferze wideo. Oglądając filmy na smartfonie patrzymy zwykle na piękne obrazy nagrane i emitowane w rozdzielczości 4K lub wyższej, a słuchamy dźwięku do oporu skompresowanego, pozbawionego detali.
Posługując się obrazową nomenklaturą, format lossless jest takim HDR-em w świecie dźwięku. Pozwala usłyszeć więcej i umożliwia twórcom rozszerzanie swojej artystycznej wizji, bez obaw o to, że cała ich praca pójdzie na marne z powodu kompresji do formatów niskiej jakości.
Kiedyś mówiło się, że nie widać różnicy między FullHD a 4K, choć to oczywista bzdura. W przyszłości z równym rozbawieniem będziemy wspominać komentarze o tym, że ktoś nie słyszał różnicy między kompresją 320 kb/s a bezstratnym przesyłem danych 1 Mb/s i wyżej. Dziś może faktycznie niektórym sprawia problem usłyszenie różnicy, bo większość z nas ma słabszy słuch niż wzrok, a też lata słuchania skompresowanej muzyki odcisnęły piętno na naszej zdolności rozpoznawania dźwięków. Jestem jednak głęboko przekonany, że za kilka lat, gdy dźwięk wysokiej jakości stanie się powszechny, mało kto będzie w stanie przesłuchać skompresowany stratnie utwór i powiedzieć „nie słyszę różnicy”. Raczej będziemy się zastanawiać, jak dotąd mogliśmy żyć z dźwiękami tak niskiej jakości.