Dlaczego gracze opuszczają World of Warcraft? Tak źle nie było, to prawdziwy eksodus
Twórcy Final Fantasy XIV nie byli na to przygotowani. Fala cyfrowych uchodźców zalała ich serwery, powodując gigantyczne kolejki. To skutek wielkiej migracji fanów World of Warcraft, którzy porzucają MMO Activision Blizzard na skalę, jaka wcześniej mogła nie mieć miejsca. Dlaczego gracze nie chcą dłużej grać w WoW-a?
Doszło do sytuacji absolutnie bezprecedensowej. Kolejka chętnych do zagrania w MMORPG Final Fantasy XIV była tak długa, że wydawca zdecydował się na… chwilowe zablokowanie możliwości kupienia swojego produktu w cyfrowym sklepie. To nie żart. Serwery FFXIV nie były przygotowane na tak liczny napływ cyfrowych uchodźców, szukających alternatywy wobec World od Warcraft - króla gatunku MMORPG. Skąd ta wielka migracja i dlaczego gracze nie chcą już grać w WoW?
Gracze nie chcą już grać w World of Warcraft? Słyszymy o tym od lat, ale teraz sytuacja jest naprawdę poważna.
Od premiery World of Warcraft w 2004 r. mogliśmy regularnie czytać o spadkach bazy aktywnych graczy, chwilowych kryzysach oraz gorszych momentach tej gry. Media wielokrotnie przepowiadały nadejście pogromcy WoW-a, ale żadne abonamentowe MMO nigdy nie osiągnęło podobnego sukcesu. Przez 17 lat Blizzard nieustannie dzierżył opaskę lidera i nawet tak wielkim markom jak Gwiezdne wojny czy Władca Pierścieni nie udało się zdetronizować króla całego gatunku. Żaden król nie trwa jednak wiecznie, a nawet najwięksi obrońcy gry czują, że tym razem dzieje się coś złego.
Zewnętrzne narzędzia do śledzenia populacji aktywnych graczy w tytułach MMO sugerują, że World of Warcraft przeżywa prawdziwy exodus. Aktywni abonenci to aktualnie 3 miliony graczy, wobec niemal trzech milionów dla Final Fantasy XIV. Oczywiście mówimy tutaj o miernikach stron trzecich, które nie możemy uznawać za oficjalne i rzetelne. Takie narzędzia pozwalają jednak uchwycić coś istotnego: trend. Ten dla WoW-a jest spadkowy, dla FFXIV wznoszący, a oba MMO powoli przecinają się na linii populacyjnej. Negatywny trend jest także widoczny w oficjalnych sprawozdaniach finansowych Activision Blizzard:
Trudno dokładnie ocenić skalę spadku popularności World of Warcraft, ponieważ Activision Blizzard od 2015 roku nie podaje już dokładnej liczby aktywnych graczy WoW-a w swoich raportach fiskalnych. Wszelkie komentarze będą tu więc pewną spekulacją opartą na innych danych. Patrząc na całe portfolio Blizzarda, w którym z pewnością World of Warcraft ma ogromny (dziś najpewniej większościowy) udział jeśli chodzi o liczbę aktywnych graczy, widzimy szereg niepokojących sygnałów. W ciagu ostatnich 3 lat całemu Blizzardowi „odpłynęły” 2 miliony graczy, a przypomnijmy, że w WoW-a grało ich w 2015 roku 5,5 miliona.
Jakub „Kumbol” Misiura, WoWCenter.pl dla Spider's Web
Chociaż Activision Blizzard udaje, że problem nie istnieje, firma po raz pierwszy musi oglądać się na konkurencję. Japońskie Final Fantasy XIV stało się punktem odniesienia dla amerykańskiej korporacji, rządzonej dotychczas przekonaniem: jesteśmy zbyt wielcy aby upaść. Prawie dwie dekady rynkowej dominacji sprawiły, że Blizzard uznał zdobytą bazę graczy za pewnik. Rekordowa popularność Final Fantasy XIV dowodzi jednak, że może być inaczej. Gracze pokazali, iż mają dosyć World of Warcraft. Z bardzo wielu, bardzo różnych powodów. Każdy z nich wypełniał wielką czarę, która zaczęła się przelewać na początku 2021 r.
Gracze nie mogą wybaczyć zepsucia budowanej latami opowieści. Sylvanas Windrunner zbiera rekordowe cięgi na YouTube.
Pewna część graczy - w tym ja - odwiedza World of Warcraft dla wyrazistych postaci, ciekawych historii oraz świetnych zadań fabularnych (ścieżka Nieumarłych jest absolutnie cudowna). Losy kultowych postaci takich jak Arthas Menethil, Illidan Stormrage czy Jaina Proudmoore były ważne dla milionów osób na całym świecie - najpierw fanów strategicznego Warcrafta, następnie aktualizowanej po dziś dzień gry MMORPG. Bohaterowie gier i książek którym kibicowano od dekad to gigantyczny kapitał, który Blizzard roztrwonił niemal do cna, przy wykorzystaniu tanich cliffhangerów i niekoherentnych opowieści.
Najlepszym tego przykładem jest Sylvanas Windrunner - fabularna gwiazda dwóch ostatnich dodatków. Nieumarła liderka frakcji Forsaken doprowadziła do rzezi Teldrassilu - świętego miejsca i domu nocnych elfów. Szokujący zwrot akcji cuchnący ludobójstwem doprowadził do kolejnej wojny między Hordą i Przymierzem, z Sylvanas na czele pierwszej frakcji. Dodatek Battle for Azeroth kończy się jednak wielkim cliffhangerem, jak w średnim serialu. Blizzard zapewniał jednak, że ma jasny plan na historię Sylvanas i wie co robi. Mieliśmy spodziewać się makiawelistycznego wątku i wgniatających w fotel zwrotów akcji.
Teraz, w osiem miesięcy od premiery Shadowlands, producenci WoW-a domykają wątek Windrunner i elfiej rzezi. Zakończenie jest jednak rozczarowujące, pozbawione logiki i szokująco płytkie. Okazuje się bowiem, że nieumarła współpracuje z władcą zaświatów - Jailerem - aby zmienić zasady na jakich działa wszechświat, życie oraz śmierć. Jednak na moment przed sfinalizowaniem planu tych dwoje, Sylvanas wypowiada Jailerowi posłuszeństwo, posyłając w jego kierunku strzałę. Jailer z jakiegoś powodu daruje jednak Windrunner życie (co kompletnie nie pokrywa się z jego charakterem), a do tego przywraca duszę nieumarłej z powrotem do jej ciała. Żeby było jeszcze śmieszniej, WoW-owy odpowiednik Lucyfera zwraca wolność pozostałym herosom Azeroth, których wcześniej zniewolił i którzy byli na jego łasce. Dlaczego? Fabularnie to się nie broni.
Fani są wściekli na Blizzard, ponieważ budowany przez lata wątek rozwiązano na poziomie godnym mało lotnego komiksu dla dzieci. Sylvanas zmienia nastawienie po tym, jak doprowadziła do ludobójstwa elfów, wywołała wojnę na kontynencie, przyczyniła się do zniewolenia czempionów Azeroth oraz oddała warcraftowemu Thanosowi wszystkie Kamienie Nieskończoności, czyniąc z niego wszechpotężny byt zdolny do kształtowania całej rzeczywistości. Cała ta zmiana dokonała się pod wpływem jednego zdania Jailera, który domagał się od niej posłuszeństwa. Sylvanas przypomina się wtedy trauma z przeszłości. Jak za dotknięciem magicznej różdżki nieumarła zwraca się przeciwko partnerowi w spisku dotyczącym całego wszechświata.
To się nie broni. To się nie składa. Finałowa scena z Sylvanas Windrunner to jeden z najbardziej zaminusowanych materiałów na kanale Blizzarda w YouTube. Scenarzyści zaprzepaścili budowany latami wątek, zrujnowali jedną z ulubionych bohaterek Warcrafta, ograbili ją z jakiegokolwiek rozsądku, a do tego udowodnili, że mają za nic ikony całej serii, miotając nimi od ściany do ściany zgodnie z serialowym widzi-mi-się nowych producentów. Fani przyznają, że przez dodatki Battle for Azeroth oraz Shadowlands kompletnie stracili zainteresowanie historią, bohaterami oraz wydarzeniami. Co jest wielką stratą, ponieważ WoW może się pochwalić niezwykle ciekawym, niezwykle bogatym w detale, wydarzenia i postaci uniwersum.
Stara gwardia by na to nie pozwoliła. Fani z sentymentem wspominają dawną skalę i narzekają na wpływ Activision
W społeczności skupionej wokół WoW-a powstało przekonanie, iż ich ulubione MMO jest odczuwalnie gorsze niż kilka lat temu. To rzekomo efekt zmian kadrowych w Activision Blizzard. Symbolem domknięcia generacyjnej wymiany deweloperów jest odejście Michaela Morhaime'a w 2019 r. - współzałożyciela i pierwszego prezesa Blizzarda. To pod kierownictwem Morhaime'a powstały takie serie jak Warcraft, StarCraft, Diablo czy Overwatch. Wymiana kadr miała doprowadzić do obsadzenia kluczowych stanowisk deweloperami, którzy nie rozumieją filozofii Blizzarda, własnych światów i własnych postaci tak dobrze jak ich pierwotni twórcy.
Do tego ma dochodzić coraz silniejszy wpływ na gry Blizzarda ze strony Activision. Korporacja przez lata miała pozwalać twórcom WoW-a na stosunkowo samodzielnie działanie. Jednak na skutek rosnących kosztów i długich procesów produkcyjnych rozpoczęło się przykręcanie śruby. Gracze uważają, że nowe mechaniki pojawiające się w World of Warcraft, które są powiązane z upływem czasu i przypominają rutynowe obowiązki z gier mobilnych, to właśnie przejaw wpływu Activision. Gdy w MMORPG pojawiają się negatywnie oceniane mechaniki czy systemy, bardzo często towarzyszą im komentarze o długim cieniu Activision.
Shadowlands nie zachwycił, nużąc graczy wtórnymi mechanikami i rozczarowującymi nowościami (Torghast, The Maw). Frustrujące graczy jest też tempo wdrażania dalszych nowych treści w ramach cyklu aktualizacji. Pierwsza duża aktualizacja „epoki” Shadowlands - 9.1 o podtytule Okowy Dominacji pojawiła się dopiero teraz, ponad pół roku od premiery dodatku. Zdania o jej jakości - w szczególności w warstwie fabularnej - również są podzielone i wątpliwe, by utrzymała graczy tak długo, jakby życzyła sobie tego firma. Znudzeni gracze po prostu zamrożą swoje subskrypcje.
Jakub „Kumbol” Misiura, WoWCenter.pl dla Spider's Web
Część graczy ma także dość coraz silniej pompowanego balonika skali i zagrożenia. Blizzard z dodatku na dodatek chce wyłącznie podbijać stawki. Co nie jest łatwe, gdy gracze już w poprzednich rozszerzeniach uratowali świat przed kataklizmem, a także zostali czempionami kontynentu. Stąd ucieczka w zaświaty zaproponowana w Shadowlands i poprzeczka zawieszona wyżej niż śmierć czy życie. Graczom coraz bardziej doskwiera ta walka z bogami i międzywymiarowymi bytami. Tęskno im do znacznie mniej epickiego, ale bardziej namacalnego i sugestywnego zagrożenia. Nie dziwię się, zwłaszcza biorąc pod uwagę, iż w walce o zaświaty zostaliśmy sprowadzeni do roli biernego pasażera, odwalającego brudną robotę i grzecznie przyglądającego się scenom fabularnym. Czempion Azeroth? Raczej czempion DPD.
Zbieranie łupów w World of Warcraft to też już nie to co kiedyś. Przynajmniej według niektórych weteranów.
Przeglądając wątki Reddita można znaleźć dziesiątki tematów, w których krytykowany jest system nagród. Dawniej gracze dokładnie wiedzieli, jakich trofeów spodziewać się w trakcie aktywności, a nawet jaka jest szansa, że wymarzony miecz czy pożądane naramienniki wypadną z bossa. Jednak z biegiem czasu Blizzard podejmował kroki systematycznie zwiększające losowość nagród. System zdaniem wielu stał się zbyt chaotyczny i nieprzewidywalny. Marchewka niby wciąż wisi na kiju, ale sam kij jest zbyt długi, zakręcony i łamliwy. Graczom przestało więc zależeć. Abonenci nie widzą sensu w wykonywaniu wysokopoziomowych aktywności, ponieważ zainwestowany czas nie przynosi oczekiwanego zwrotu, w postaci lepszych przedmiotów.
Najnowsza wielka aktualizacja do gry ulepsza dystrybucję nagród, ale zdaniem wielu Blizzard zrobił to zdecydowanie zbyt późno. Ponadto ta sama aktualizacja doprowadziła do wcześniej opisanego, fatalnego rozwinięcia wątku Sylvanas Windrunner. Jedno naprawili, drugie zepsuli - tak można podsumować część reakcji wśród wciąż grającej społeczności.
Asmongold symbolem kryzysu World of Warcraft? Wpływowy streamer wybiera Final Fantasy XIV.
Asmongold to jeden z najpopularniejszych streamerów World of Warcraft na świecie. Wideo z jego udziałem oglądają setki tysięcy fanów WoW-a. Jednak od pierwszych dni lipca Asmongold nie gra w World of Warcraft, ale Final Fantasy XIV. Twórca argumentuje swoją decyzję rozczarowującą kondycją gry Blizzarda, nawet po jej najnowszej aktualizacji. Przewiduje się, że to właśnie Asmongold miał duży wpływ na eksplozję popularności FFXIV w ostatnich tygodniach. Sytuacja jest doskonałym przykładem tego, jak lider opinii może doprowadzić do transferu znacznej liczby konsumentów między jednym produktem, a drugim.
Nie możemy z całą pewnością stwierdzić, że obecnie od WoWa odchodzi najwięcej graczy w historii. Możemy jedynie domniemać, że tak się dzieje bazując na analizach ruchu strony World of Warcraft lub sugerując się największymi influencerami i ich domniemanym przejściem na Final Fantasy XIV. Skłaniałbym się raczej ku tezie, że obecnie rozwój World of Warcraft nie jest taki, do jakiego przyzwyczaił nas stary Blizzard, a gra sama w sobie jest wciąż dobra. Niestety wszystko, co negatywne, jest potęgowane przez skandale wewnątrz firmy, głośne odejścia kluczowych osób czy coraz śmielsze kroki ku monetyzacji.
Twórca AlterMMO.pl dla Spider's Web
Asmongold nie zamierza jednak rezygnować z World of Warcraft. Streamer potrzebował po prostu przerwy i alternatywy. Tutaj pojawia się Final Fantasy XIV, które jest lepsze i lepsze z każdym kolejnym rozszerzeniem. Nudne, powtarzalne japońskie MMO ewoluowało w niezwykle kreatywne, zróżnicowane doświadczenie dostępne na komputerach ale również konsolach PlayStation. Do tego FFXIV zachwyca nowy narybek niezwykle pozytywną i pomocną społecznością. Nie o każdym graczu World of Warcraft można napisać podobne komplementy.
Skandal w Activision Blizzard nie pomaga. Giełda zareagowała, jest sprawa w sądzie.
Kondycji gry World of Warcraft na pewno nie pomaga najnowszy skandal dotyczący Activision Blizzard. Stanowa agencja wytoczyła firmie proces, oskarżając ją o nierówności płacowe na tle płci, seksizm i tworzenie toksycznego środowiska pracy. Agresywna odpowiedź kierownictwa korporacji wzburzyła szeregowych pracowników Activision Blizzard, którzy w liczbie ponad 2500 osób zorganizowali bunt na pokładzie. Ekipa pracująca przy WoW-ie ma niskie morale, a część deweloperów jest emocjonalnie niezdolna do pracy. Wewnętrzna zawierucha może skutkować jeszcze dłuższymi przerwami między kolejnymi aktualizacjami.
Blizzard zaniedbał swój sztandarowy produkt, dostarczając graczom słabej jakości aktualizację z lichymi nowościami po 8 miesiącach czekania. Zeszło się to z faktem, że czołowy streamer World of Warcraft, Asmongold, postanowił spróbować swoich sił w konkurencyjnej produkcji, Final Fantasy XIV. Na domiar tego, ostatni pozew oraz informacja o tym, że przy World of Warcraft mało kto pracuje i mogą być opóźnienia przy kolejnym patchu, nie zachęcają graczy do zostania przy tej produkcji.
Patryk "PefriX" Manelski z MMORPG.org.pl dla Spider's Web
Aktualna kondycja gry World of Warcraft to splot wszystkich opisanych wydarzeń. Narracyjna katastrofa, wirtualne nagrody nieproporcjonalne do włożonego wysiłku, rynkowy konkurent w szczytowej formie, skandal obyczajowy, wewnętrzny konflikt z kierownictwem, rzekomy wpływ Activision na mechaniki i systemy rozgrywki, odwrót influencerów i ich widzów, kiepskie oceny ostatnich dwóch rozszerzeń - to elementy, które oddzielnie mogłyby nie mieć większego wpływu na stan WoW-a, ale razem prowadzą do silnego podkopania pozycji lidera.
Nie oznacza to jednak, że World of Warcraft umiera. Wciąż mówimy o tytule MMORPG z największą liczbą płacących subskrybentów na świecie. Każdy wydawca oddałby duszę za wyniki, które generuje WoW. Mamy do czynienia z absolutnym fenomenem, który zagarnął dla siebie rynkowy tron na niemal dwie dekady. Nikt nigdy tego Blizzardowi nie zabierze, ale też nikt nigdy nie będzie wiecznie rządził.