Leśnicy alarmują: wyrzucenie w lesie ogryzka to takie samo świństwo jak wyrzucenie plastikowej butelki
Lasy Państwowe przypominają, że „chłopski rozum” nie sprawdza się również w lesie. A przecież na logikę wszystko się zgadza: jem jabłko, wyrzucam obierek, wszystko zostaje w naturze. Nic bardziej mylnego. Śmieć to śmieć – podkreślają leśnicy.
Chciałoby się napisać, że wszyscy wiemy, że nie powinno śmiecić się w lesie, ale byłaby to wierutna bzdura. Podczas spacerów bardzo łatwo natknąć się na plastikowe odpady, nie mówiąc nawet o zużytej elektronice czy innych dziwnych materiałach. Jednak przynajmniej w teorii zasada jest jasna: las to nie śmietnik.
Ale obierek po jabłku w lesie nikomu nie zaszkodzi, prawda?
Problem w tym, że zaszkodzi. Podobnie jak skórka od banana. I każde inne resztki warzyw i owoców.
Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Radomiu na swoim facebookowym profilu tłumaczy, dlatego pozostałości mogą szkodzić. Resztki zwabiają zwierzęta, tymczasem takie ludzkie smakołyki nie są tradycyjnym składnikiem ich diety. Jedzenie może więc im zaszkodzić.
Szczególny problem ze śmiecącymi odpadami mają w Bieszczadach, gdzie występują niedźwiedzie, które potem karmią się pozostałościami po turystach. Ale również w innych regionach zwierzęta źle radzą sobie z ludzkimi prezentami.
Po prostu będąc w lesie wszystko, co przynieśliście ze sobą zabierzcie z powrotem, również puste opakowania i resztki jedzenia – zaznaczają leśnicy z radomskich Lasów Państwowych.
O problemie dokarmiania leśnych zwierząt szczególnie głośno jest zimą. Naukowcy od lat zajmują się analizowaniem wpływu, jaki ma celowe pozostawianie żywności, teoretycznie pomagające zwierzętom przetrwać gorsze warunki. Tymczasem dokarmianie wpływa choćby na przemieszczanie się np. niedźwiedzi, a więc zaburza ich naturalne funkcjonowanie.
Istnieje również ryzyko, że zwabiona jedzeniem zwierzyna spotka się z gatunkami, z którymi normalnie się nie widzi. Wówczas może dojść do niebezpiecznej „wymiany” pasożytów i chorób.
Złośliwi komentujący pytają: a co z myśliwymi?
- Warto o tym przypomnieć też kołom łowieckim, bo pod ambonami najczęściej można zobaczyć egzotyczne owoce i inne wiktuały – zauważa jedna z komentujących.
W sieci nie brakuje dowodów w postaci zdjęć porozrzucanej żywności, która ma przyciągnąć zwierzęta. A potem ułatwić ich odstrzał. Rok temu „Wyborcza” z Bielsko-Białej pisała o pozostawionych resztkach mięsa i beczkach z kukurydzą. Ekolodzy nie mieli wątpliwości, że w ten sposób myśliwi chcieli zwabić lisy czy dziki.
- Koła łowieckie powinny także działać wg zasad określonych przepisami prawa – zaznaczają Lasy Państwowe. My, jako leśni turyści, sami musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy faktycznie tak jest. Obawiam się, że będzie to pytanie retoryczne.