Strzelanina twórców League of Legends to miks CS:GO i Overwatcha. Valorant może być hitem
Riot Games - twórca niezwykle popularnej gry MOBA League of Legends - zaprezentowało właśnie rozgrywkę ze swojego najnowszego tytułu. To sieciowa strzelanina 5v5 o tytule Valorant. Patrzę na gameplay i wiem jedno: chcę w to zagrać!
Valorant nie wydaje się niczym przełomowym. Wręcz przeciwnie: sieciowa strzelanina studia Riot Games wygląda jak jedna wielka maszynka do recyklingu. Twórcy League of Legends czerpią garściami z popularnych shooterów. Obserwując rozgrywkę na poniższym materiale można doszukać się silnego wpływu tytułów od Valve i Blizzarda.
Valorant wygląda jak połączenie CS:GO i Overwatcha.
Z jednej strony mamy noże, pistolety, strzelby i karabiny budzące skojarzenia z serią Counter-Strike. Na początku każdej rundy pojawia się nawet sklep w którym kupujemy giwery. Dokładnie jak podczas zmagań w CS:GO, które mogliśmy obserwować w zamkniętym dla publiczności Spodku. Skojarzenia z hitem Valve są nieprzypadkowe, a inspiracja e-sportowymi turniejami od razu widoczna. Jest jednak coś, co wyróżnia Valorant na tle zabawy w terrorystów i żołnierzy.
To umiejętności specjalne. Ściana ognia, fala trującego gazu, lewitujące ostrza - wszystko to skille rodem z książki fantasy lub science fiction, które mają się nijak do poważnej, realistycznej strzelaniny. Korzystanie z umiejętności specjalnych od razu budzi skojarzenia z Overwatchem. Mamy różne postaci o różnych możliwościach, które spisują się świetnie w różnych zadaniach. Podobnie będzie to działać w Valorant.
Bardziej CS:GO czy bardziej Overwatch?
Mam wrażenie, że Riot Games chciało wypośrodkować klasyczną wymianę ognia oraz korzystanie z fantazyjnych umiejętności specjalnych. Dlatego nadprzyrodzone moce nie są aż tak inwazyjne jak w Overwatchu, z kolei mechanika ostrzału nie jest aż tak bezwzględna jak w Counter-Strike. Środek ciężkości leży gdzieś pomiędzy tymi dwoma tytułami.
Nie da się również nie zwrócić uwagi na oprawę wizualną. Ta jest bardzo prosta. Oznacza to, że Valorant najprawdopodobniej pojawi się nie tylko na komputerach osobistych, ale również konsolach aktualnej i przyszłej generacji. Nie zdziwiłbym się, gdyby sieciowa strzelanina twórców League of Legends pojawiła się również na Nintendo Switchu. Skoro działa na nim Overwatch, Valorant na pewno również sobie poradzi.
Prosta warstwa wizualna to również wielki ukłon w kierunku profesjonalnych graczy oraz e-sportowców. Riot Games zapewnia, że osiągnięcie 120 klatek na sekundę na nowszym sprzęcie na pewno nie będzie wyzwaniem. Do tego twórcy postawili sobie za cel zbicie opóźnienia serwerów do maksymalnie 35 ms dla graczy w każdym większym mieście na świecie. Pytanie, jak definiuje się większe miasto.
Valorant zadebiutuje latem 2020 r. Gra będzie dystrybuowana w modelu Free2Play.