Chcieli na każdej latarni zamontować kamerę. Kraków wycofuje się z kontrowersyjnego pomysłu
Plan przerobienia Krakowa na miasto monitorowane spalił na panewce. Opinia ekspertów z Zespołu Radców Prawnych Urzędu Miasta nie pozostawiła na nim suchej nitki. Umieszczenie kamer wszędzie tam, gdzie się da, nie tylko pachnie stalkerstwem, ale jest też niekonstytucyjne.
![Kamery monitoringu w krakowie](/_next/image?url=https%3A%2F%2Focs-pl.oktawave.com%2Fv1%2FAUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2%2Fspidersweb%2F2019%2F03%2Fkamery-w-krakowie-monitoring.png&w=1200&q=75)
Łukasz Wantuch chciał raz na zawsze rozwiązać wszystkie problemy Krakowa związane z przestępczością. Przerobić gród Kraka na Care-a-lot nie jest jednak łatwo. Żeby ten szlachetny cel został osiągnięty, radny stworzył niewinnie brzmiący program „System Pomocy 112. Bezpieczeństwo bez utraty prywatności”.
Uwaga: miasto monitorowane.
Według planów radnego każda miejska latarnia na krakowskim Prądniku Czerwonym miała zostać ozdobiona kamerą monitoringu. A to był dopiero początek. W dalekosiężnej wizji mieściło się zamontowanie na ulicach, w tramwajach i autobusach w sumie około 100 tys. kamer.
Stale nadzorowani przez wszystkowidzące oczy mieszkańcy mieliby przestać kraść, wandalizować, włamywać się do cudzych domów, a także pewnie zacząć myć ręce przed jedzeniem i przeprowadzać staruszków przez ulicę. Wśród odważnych hipotez była choćby ta, że gdy komunikacja miejska stanie się bardziej kameralna okamerowana, zmniejszą się problemy z korkami. Na pierwszy rzut oka hipoteza ta wydaje się dość abstrakcyjna, ale radny szybko ją podpiera argumentami — nadopiekuńczy rodzice przestaną kręcić się po mieście, odwożąc pociechy do szkoły samochodami, a zaczną je masowo pakować do tramwajów i autobusów.
Na realizację projektu zostały przeznaczone 3 mln zł z budżetu Krakowa.
Kamery nie gwarantują bezpieczeństwa.
Przeciwko krakowskiemu projektowi protestował między innymi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar i fundacja Panoptykon, zarzucając mu między innymi takie drobnostki jak brak zgodności z obowiązującym prawem. Ten argument okazał się zaskakująco skuteczny. Zespół Radców Prawnych Urzędu Miasta skonstatował, że jest on w rażącej sprzeczności z zapisami Konstytucji RP (to ta książeczka z popularnych t-shirtów).
Wizja magicznego rozwiązania problemów z przestępczością przez umieszczenie wszędzie dużej liczby kamer jest po prostu naiwna. Nie ma żadnych badań, które wiarygodnie pokazują, że kamery obniżają liczbę przestępstw w mieście. Wiadomo za to, że stały monitoring nie wpływa dobrze na rozwój społeczeństwa obywatelskiego i jednostki. Kamery zwiększają poczucie zagrożenia, promują konformizm i autocenzurę.