Chcieli na każdej latarni zamontować kamerę. Kraków wycofuje się z kontrowersyjnego pomysłu
Plan przerobienia Krakowa na miasto monitorowane spalił na panewce. Opinia ekspertów z Zespołu Radców Prawnych Urzędu Miasta nie pozostawiła na nim suchej nitki. Umieszczenie kamer wszędzie tam, gdzie się da, nie tylko pachnie stalkerstwem, ale jest też niekonstytucyjne.
Łukasz Wantuch chciał raz na zawsze rozwiązać wszystkie problemy Krakowa związane z przestępczością. Przerobić gród Kraka na Care-a-lot nie jest jednak łatwo. Żeby ten szlachetny cel został osiągnięty, radny stworzył niewinnie brzmiący program „System Pomocy 112. Bezpieczeństwo bez utraty prywatności”.
Uwaga: miasto monitorowane.
Według planów radnego każda miejska latarnia na krakowskim Prądniku Czerwonym miała zostać ozdobiona kamerą monitoringu. A to był dopiero początek. W dalekosiężnej wizji mieściło się zamontowanie na ulicach, w tramwajach i autobusach w sumie około 100 tys. kamer.
Stale nadzorowani przez wszystkowidzące oczy mieszkańcy mieliby przestać kraść, wandalizować, włamywać się do cudzych domów, a także pewnie zacząć myć ręce przed jedzeniem i przeprowadzać staruszków przez ulicę. Wśród odważnych hipotez była choćby ta, że gdy komunikacja miejska stanie się bardziej kameralna okamerowana, zmniejszą się problemy z korkami. Na pierwszy rzut oka hipoteza ta wydaje się dość abstrakcyjna, ale radny szybko ją podpiera argumentami — nadopiekuńczy rodzice przestaną kręcić się po mieście, odwożąc pociechy do szkoły samochodami, a zaczną je masowo pakować do tramwajów i autobusów.
Na realizację projektu zostały przeznaczone 3 mln zł z budżetu Krakowa.
Kamery nie gwarantują bezpieczeństwa.
Przeciwko krakowskiemu projektowi protestował między innymi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar i fundacja Panoptykon, zarzucając mu między innymi takie drobnostki jak brak zgodności z obowiązującym prawem. Ten argument okazał się zaskakująco skuteczny. Zespół Radców Prawnych Urzędu Miasta skonstatował, że jest on w rażącej sprzeczności z zapisami Konstytucji RP (to ta książeczka z popularnych t-shirtów).
Wizja magicznego rozwiązania problemów z przestępczością przez umieszczenie wszędzie dużej liczby kamer jest po prostu naiwna. Nie ma żadnych badań, które wiarygodnie pokazują, że kamery obniżają liczbę przestępstw w mieście. Wiadomo za to, że stały monitoring nie wpływa dobrze na rozwój społeczeństwa obywatelskiego i jednostki. Kamery zwiększają poczucie zagrożenia, promują konformizm i autocenzurę.