Trzy miesiące z Internetem Domowym od T-Mobile - było warto?
Trzy miesiące z hakiem i ponad 800 GB przesłanych danych - czas opowiedzieć o przygodzie z Internetem Domowym od T-Mobile.
O tym, dlaczego wybrałem akurat internet LTE, w czasach, kiedy większość moich redakcyjnych kolegów i koleżanek korzysta ze światłowodów, już pisałem. Żeby więc nie dublować sporej części tekstu, postaram się tylko odpowiedzieć na pytania, na które nie byłem w stanie odpowiedzieć po krótkim okresie testowym, w trakcie którego zdecydowałem, że elegancki router Huawei zostanie ze mną na dłużej.
Dla przypomnienia - wybrałem taryfę z transferem limitowanym do 60 Mbps. Pani z T-Mobile wprawdzie uprzedzała mnie, że nie ma to większego sensu, bo więcej niż 20 Mbps w mojej lokalizacji raczej nie uświadczę, ale skoro można zmieniać taryfę w niemal dowolnym momencie, to dlaczego nie spróbować.
Faktycznie nie ma limitów i lejków?
Jedno z częstszych pytań, które pojawia się w odniesieniu do tej usługi. W moim przypadku mogę z absolutną pewnością odpowiedzieć: nie, nie ma lejków, nie ma żadnych ograniczeń i limitów.
Przy czym w normalnych warunkach trudno byłoby mi to sprawdzić. Korzystam z internetu raczej na tyle oszczędnie, że operator prawdopodobnie nawet nie zauważyłby jakiegokolwiek niepokojącego ruchu po mojej stronie. Ot, cały dzień przeglądania internetu, kilka filmów na YouTubie, wieczorem ktoś może obejrzy przez godzinę czy dwie (albo i pięć) Netflixa. Niewiele.
Tak się jednak złożyło, że już w czasach mojej obecności w T-Mobile na rynek trafił Fallout 76. Najpierw w formie zajmującej 45 GB wersji beta. Potem w formie 35-gigabajtowej łatki do tejże wersji beta. Potem - pomijając mniejsze aktualizacje - w postaci finalnej wersji zajmującej znów ponad 40 GB. A i jeszcze gdzieś w trakcie kupiłem na fizycznym nośniku najnowszego Tomb Raidera, tylko po to, żeby w domu przekonać się, że i tak muszę pobrać 35 GB „dodatkowej zawartości”.
Rezultat? W ciągu 108 dni pobrałem 832 GB danych, z czego zdecydowaną większość w ciągu jednego okresu rozliczeniowego. Średnio miesięcznie zużywałem ponad 271 GB. To z całą pewnością nie jest standardowe zużycie, a mimo to nie wpłynęło w żaden sposób na dostępność czy prędkość świadczonych usług.
Czyli zgodnie z umową.
Internet domowy w T-Mobile - jaka jest realna prędkość transferu i pingi?
To niestety pytanie, na które nie da się odpowiedzieć w prosty sposób. Chyba że ktoś planuje zostać moim sąsiadem - niestety wolnych działek od lat już nie ma, a ceny nieruchomości w tej okolicy nieustannie idą w górę. Cóż poradzić.
Patrząc jednak na mój przykład - to, co powiedzą wam w salonie T-Mobile, prawdopodobnie będzie zgodne z prawdą albo przynajmniej zbliżone do niej. Choć u mnie... było nawet lepiej.
Pierwsze dokonywane przeze mnie testy z sierpnia tego roku nie wypadały zbyt obiecująco. Nienajgorszy ping (34 ms) łączył się niestety z prędkością pobierania na poziomie 8-11 Mbps. Dopiero przeniesienie routera w inne miejsce w domu sprawiło, że niedługo później mogłem się już cieszyć prędkościami w okolicach 14-18 Mbps. Przy czym częściej obserwowałem raczej wyniki z dolnej części tego przedziału, zachowując jednak ping w okolicach 30 ms.
W pierwszej połowie listopada tego roku stało się jednak coś dziwnego. Prędkość internetu skoczyła do 40-50 Mbps i... tak zostało przez kilka dni. Niestety równie szybko i niespodziewanie internet zwolnił, ale tym razem utrzymując się w przedziale od około 20 do 30 Mbps, przy pingu od 22 do 38 ms. Całkiem przyjemnie.
Jedyne, do czego mogę mieć zastrzeżenia - aczkolwiek to raczej po prostu cecha takiej formy dostępu do internetu - to brak stabilizacji prędkości. Nigdy nie wiem, czy dziś większy plik będę pobierał z prędkością 35 Mbps czy 8 Mbps. Bo tak - zdarzają się zarówno te pierwsze, jak i te drugie prędkości.
Nie ma to dla mnie jednak aż takiego wielkiego znaczenia.
Początkowo planowałem przy tym montaż dodatkowej anteny kierunkowej, ale jeśli bez łaski mogę mieć 20-30 Mbps przez większość dnia, to po co się męczyć i kombinować?
Czy da się na tym oglądać filmy?
W moim przypadku poprzeczka jest ustawiona na tyle nisko, że zarówno telewizor, jak i podłączona do niego przystawka obsługują wyłącznie rozdzielczość Full HD.
Trudno więc dziwić się, że Netflix przy osiąganych u mnie prędkościach nie ma żadnych problemów i nie muszę przez kilka pierwszych minut obserwować radosnego pokazu pikseli. Film czy serial ładuje się błyskawicznie i później też nie ma żadnych przerw w odtwarzaniu.
Więc tak - jak najbardziej da się na tym oglądać firmy.
A da się grać w gry wieloosobowe?
Sprawdzałem to niestety tylko na jednym tytule - Falloucie 76 - głównie dlatego, że tylko w to umiem grać w sieci i tylko to wymusza na mnie zabawę w trybie wieloosobowym.
Ale jeśli komuś ten przykład wystarczy, to tak, jak najbardziej można się cieszyć na takim internecie multiplayerem. W trakcie kilkunastu wielogodzinnych sesji ani razu nie miałem problemu z tym, że zostałem wylogowany, ani razu żaden z moich kolegów nie narzekał, że moja postać dziwnie się zachowuje czy nie mogą zrozumieć, co do nich mówię. Wszystko działało na tyle sprawnie i płynnie, na ile może działać w Falloucie 76 (choć u mnie akurat wszystko było z nim w porządku).
Problemem z grą wieloosobową było jedynie pobieranie większych aktualizacji. O umówionej godzinie siadaliśmy do konsoli, tworzyliśmy grupę, po czym okazywało się, że trzeba dokonać aktualizacji gry. Moi koledzy robili to w kilka, może kilkanaście minut, ja natomiast musiałem darować sobie zabawę tego wieczora i zostawić konsolę na całą noc, żeby spokojnie pobrała sobie te kilkadziesiąt gigabajtów.
To jak - warto czy nie warto wziąć LTE w T-Mobile?
To pytanie, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo zależy w dużej mierze od tego, gdzie i jak korzystamy z internetu. Jeśli sprawdzimy, że w naszym domu uzyskujemy maksymalnie 5 Mbps, to raczej nie będziemy zadowoleni z usługi, jeśli do sieci jednocześnie podepną się cztery osoby streamujące osobno wideo w 4K.
Jeśli jednak chodzi o podstawowe elementy oferty, czyli to, czy prędkość jest zgodna z tym, co obiecują w salonie (u mnie była nawet wyższa), czy nie ma przerw w dostępnie do internetu (również zależne od lokalizacji - u mnie brak), czy da się z tego korzystać na co dzień (u mnie jak najbardziej), czy nie ma lejka (u mnie ani trochę), to nie mogę napisać złego słowa o ofercie T-Mobile.
Choć oczywiście nie miałbym nic przeciwko temu, żeby osiągać jednak te 60 Mbps. Może kiedyś...
* Zdjęcia: Marcin Połowianiuk