Pani minister, nie tak się waży tornistry dzieci. Wiem, bo sam ważyłem synowi
Propaganda nie jedno ma imię. Można np. zorganizować akcję ważenia szkolnych tornistrów w świetle fleszy, tyle tylko, że bez książek. I potem z uśmiechem oznajmić, że plecaki jednak nie są takie ciężkie i nie ma co o to dalej bić piany. Tak minister edukacji zważyła tornistry uczniom. Gdy ja ważyłem synowi, książki jakimś cudem były w środku.
Ważyłem tornister syna - wyniki jednoznaczne.
Sam na ważenie plecaka szkolnego syna wpadłem, gdy raz i drugi mu ów tornister pomogłem wnieść do domu. Mięśnie od razu poczuły ciężar, co zasugerowało, że być może tych kilogramów jest więcej niż powinno. A, że chyba jak co roku we wrześniu przez media przewala się temat zbyt ciężkich plecaków, to pomyślałem, że powiem „sprawdzam”.
Tydzień ważenia szkolnego plecaka syna dał jednoznaczne wyniki. W wieku ledwo 10 lat chłopak nosi codziennie tornister za ciężki - wedle norm Głównego Inspektora Sanitarnego - o ok. 20 proc. Można sobie wyobrazić teraz 8 lat szkoły podstawowej i 4 szkoły średniej i mnożyć do woli dodatkowe kilogramy na plecach naszych dzieci.
Co tam moje ważenie. Minister edukacji zważyła tornistry uczniom!
No dobra. Zważyłem. Kilogramów zdecydowanie za dużo. Podzwoniłem, zapytałem tu i tam. Okazało się, że o e-tornistrze z e-podręcznikami możemy tylko pomarzyć. W Polsce nikt na poważnie nie myśli o takim rozwiązaniu na szeroką skalę. Pojedyncze inicjatywy podejmują samorządy. Ale to kropla w morzu potrzeb. A raczej oceanie.
Powstał tekst, nawet poczytny. Ale przecież nie przypuszczałem, że te napisane słowa cokolwiek zmienią. Za dużo ich już w swoim życiu skreśliłem, żeby jeszcze karmić się złudą. Aż tu nagle uderzył grom z jasnego nieba. Na podobny ruch zdecydował się najważniejszy nauczyciel w kraju. I tak minister edukacji zważyła tornistry uczniom jednej z warszawskich podstawówek.
Głupi ważyłem z książkami. Nie widziałem, że one się nie liczą.
No to jak sama minister zważy i stwierdzi, że jednak plecaki są za ciężkie, to może coś się ruszy? Może nie obejmie to już mojego starszego syna, który powoli ma bliżej do końca niż do początku szkoły podstawowej, ale już młodszy będzie miał to szczęście? Naiwność znowu wlała nadzieję do serca. Ale zdecydowanie za dużo, aż się przelało.
Bo ministerialne ważenie tak zorganizowano, żeby kilogramów jak już to było za mało, ale nigdy za dużo. Jak wtedy wszak dobra zmiana wyglądałaby w edukacji? Jak do tego doszło - zdania są podzielone. Niektórzy twierdzą, że szkoła prosiła rodziców o to, by książek nie pakowali. Dyrekcja jednak temu zaprzecza i mówi, że nic takiego nie miało miejsca. Dzieci w tej szkole zostawiają podręczniki w szafkach. Nie zabierają ich do domu. Rozumiem, że jest różnica. Ale chyba tylko, jak zwykle w tym kraju, polityczna. Bo dla pleców ucznia nie ma żadnego znaczenia, dlaczego książek nie ma w jego plecaku. W tym się lubują dorośli, których przeciążonych tornistrów już nosić nie muszą.
Nie mogło być inaczej, skoro jest rozporządzenie.
Poniedziałkowe ważenie plecaków przez szefową resortu edukacji nie mogło mieć innego wyniku niż ten, że wszystko jest w najlepszym porządku. Przecież już w lutym, w połowie poprzedniego roku szkolnego, Zalewska wszem i wobec oznajmiła, że problemu zbyt ciężkich tornistrów nie ma. Skuteczną receptą na nie okazało się - zdaniem minister - stosowne rozporządzenie. Po prostu.
Anna Zalewska miała na myśli przepis obowiązujący już 9 lat w naszym kraju. Pozwolił on szkołom na zostawianie części podręczników i przyborów. Dzięki temu faktycznie uczniowskie plecaki są lżejsze. I rzeczywiście niektóre szkoły decydują się na taki krok. Jednak robi to mały ułamek z wszystkich.
Udajemy. A że kosztem dzieci? I co z tego?
Wczorajsza akcja Anny Zalewskiej jest dla mnie oczywista. Brałem udział w paru kampaniach wyborczych, wiem, czym i jak je się marketing polityczny. Odbiorcy często nie zdają sobie sprawy z oddziaływania na nich niektórych mechanizmów. Nawet tych przez nich niezauważanych. A może przede wszystkim tych. Tymczasem po drugiej stronie są ci, którym zależy tylko i wyłącznie na jednym: na władzy.
Minister Zalewska, w środku kampanii do wyborów samorządowych, musiała ważyć tornistry za lekkie, których noszenie przynosi dzieciom samą radość. Taki rytm widać politycznej melodii. Tylko słuchając już jej kolejny rok zastanawiam się, czy nikogo nie boli, że grana jest najczęściej kosztem innych? W przypadku tornistrów kosztem naszych dzieci?