Bardzo piękny, ale bardzo głośny laptop. Razer Blade 14 (2017) - recenzja
Jest piękny. Jest lekki. Jest elegancki. Jest solidny. Jest potężny i jest kapitalny w obsłudze. Mimo tego nie jest moim ulubionym laptopem z linii 2017 - 2018. Razer Blade 14 (2017) to dowód na to, że znana firma musi dokonać rewolucji w obszarze chłodzenia. Inaczej konkurencja zwyczajnie jej ucieknie.
Przez moje ręce przechodzi masa niezwykle drogich i wydajnych laptopów. Asus, MSI, HP, Lenovo, Acer - każda firma ma teraz własne rozwiązania dedykowane graczom, ale od kilku lat oferty dwóch podmiotów niezmienne odstawiają całą konkurencję o lata świetlne. Pierwszym jakościowym liderem tego obszaru jest Dell z marką Alienware. Drugi to oczywiście Razer. Dlatego bardzo się ucieszyłem, gdy Razer Blade 14 (2017) wpadł w moje ręce. Po dłuższych testach towarzyszy mi jednak poczucie lekkiego rozczarowania.
Na pierwszy rzut oka Razer Blade 14 (2017) wygląda dokładnie tak samo jak model wydany w 2016 roku.
Nie doszło do żadnej widocznej zmiany w obudowie urządzenia. Laptop posiada tę samą bryłę z jednego bloku aluminium, którą złośliwi nazywają kopią MacBooka. Razer jest niezwykle wytrzymały, odporny na nacisk oraz odkształcenia. Trudno znaleźć model, który byłby w tym obszarze lepszy od Blade’a. Do tego urządzenie prezentuje się naprawdę dobrze. Nie jest przesadnie podświetlone, nie posiada zbędnych elementów LED i chociaż zdradza swoje gamingowe DNA, robi to bez obciachu.
Sprzęt bez cienia wstydu można zabrać nie tylko na LAN party, ale również do miejsca zatrudnienia. Trzeba tylko wiedzieć, że matowe aluminium lubi zbierać odciski palców, co widać na wykonanych przeze mnie zdjęciach pokazujących klapę urządzenia. Chyba milej by mi było, gdyby Razer postawił na szczotkowany metal. Nie mogę za to napisać złego słowa o masie i wymiarach. Blade 14 (2017) to 1,8-kilogramowa bestia o wymiarach 18 na 345 na 236 mm. Kapitalne parametry.
Dokładnie ten sam co roku temu czternastocalowy ekran FHD od LG wyświetla obraz w proporcjach 19:6 przy rozdzielczości 1920 na 1080 pikseli. Różnica polega na tym, że w najdroższej konfiguracji z linii 2017 - 2018 można wybrać zamiennik 4K, podczas gdy rok temu fani Razera mieli wyłącznie opcjonalny panel IGZO QHD+. Absolutnie nic nie zmieniło się za to w kwestii łączności. W obudowie znajdziecie trzy porty USB 3.1 Gen 1, jeden port USB 3.1 Gen 2, HDMI 2.0, Thunderbolt 3, DisplayPort i gniazdo słuchawkowe. Tak jak w 2016 roku, również tym razem zabrakło gniazda Ethernet, którego obecność zwiększałaby wysokość podstawy laptopa.
Wszystkie zmiany w modelu Razer Blade 14 (2017) dokonały się pod maską i są niewidoczne gołym okiem.
Najważniejszą ewolucją modelu Blade jest procesor Intel Core i7-7700HQ w nowej architekturze Kaby Lake. Jednostka CPU zastępuje zeszłorocznego Intela Core i7-6700HQ Skylake. Zmiana architektury pociągnęła za sobą wymianę płyty głównej na nowego Intela HM175. Karta dźwiękowa Realtek ALC298 Intel Sunrise Point PCH ustąpiła miejsca karcie Intel Skylake PCH-H. Jednak wszystko inne zostało po staremu. Łącznie z układem GPU, czyli kartą graficzną NVIDIA GeForce GTX 1060 GDDR5, 16 GB pamięci RAM DDR4 Dual-Channel, dyskiem SSD 256 GB od Samsunga, głośnikami, klawiaturą i kartą sieciową Killera.
Zmiana architektury procesora to bardzo ważna sprawa, ale trudno nie mieć wrażenia, że nowy Razer Blade 14 (2017) to zaledwie lifting modelu sprzed roku. Jako gracz nie czułem jednak, aby nowy procesor Intela diametralnie wpłynął na żywotność akumulatora podczas rozgrywki lub na wydajność uruchomionych programów. W trybie uśpienia energii zostaje więcej na aż trzy godziny podtrzymywania życia. W trybie aktywnego systemu laptop przeżyje dłużej o godzinę. Jednak włączona gra wideo tak drastycznie drenuje akumulator, że te dodatkowe kilkanaście minut działania względem modelu z 2016 roku naprawdę nie powala.
Nie powala również nowy procesor.
Według testów przeprowadzonych w Cinebenchu wzrost wydajności względem Intela Core i7-6700HQ Skylake to zaledwie 2 proc. podczas operacji jednowątkowych (!) oraz 7 proc. podczas operacji wielowątkowych. Nie są to wartości, które zachęcają do kupna nowego laptopa. Zamiana na Kaby Lake w żaden sposób nie zachwyca i nie jest elementem, który powinien być rozstrzygający podczas zakupowej decyzji. Przynajmniej nie w tym przypadku.
Wykorzystanie karty graficznej NVIDIA GeForce GTX 1060 pozwala na uruchomienie niemal wszystkich gier z wysokimi ustawieniami graficznymi w ponad 60 klatkach na sekundę. Wyjątkami są wynaturzenia z bardzo kiepsko zoptymalizowanym kodem, jak na przykład świetny strategiczny X-COM2 .W przypadku ustawień maksymalnych KAŻDA przetestowana przeze mnie gra działała powyżej 30 klatek na sekundę.
Wiedźmin 3: Dziki Gon, czyli najlepszy benchmark obciążający CPU i GPU jednocześnie, działał ze średnią 37 klatek na sekundę w konfiguracji Ultra/FHD. Zaglądając do historii testów poprzedniego modelu Razera z 2016 roku, Blade 14 (2017) zyskał średnio po 2 klatki na grze w trybie ultra oraz po 4 klatki na grze w trybie wysokich ustawień. Tak jak pisałem w kontekście CPU, nie są to wartości zachęcające do kupna nowego sprzętu, o ile posiada się model z zeszłorocznej linii urządzeń lub innego laptopa z kartą NVIDIA GeForce GTX 1060.
Największą bolączką Razera pozostaje system chłodzenia. Wydajny, ale głośny jak odrzutowiec.
Podwójne wentylatory wykonują swoje zadanie najlepiej jak potrafią. Gdy włączony jest system, a my przeglądamy Internet, Blade 14 nie wydaje z siebie żadnego dźwięku. Wystarczy jednak uruchomić grę wideo, aby wentylatory weszły na niesamowicie wysokie obroty. Nie jest żadną tajemnicą, że gamingowe laptopy są głośne. Jednak to, co wyczyniają nowe modele Razera przechodzi ponad pewien akceptowalny poziom. To nie jest zwyczajny hałas na poziomie 40 - 50 dB tworzony przy większości tego typu urządzeń. Blade 2017 to startujący odrzutowiec, którego słychać z drugiego pokoju. Moja dziewczyna przybiegła z sypialni i zapytała, czy wszystko w porządku z laptopem i czy przypadkiem nie wybuchnie. Słysząc hałas powyżej 60 dB kompletnie nie dziwię się temu pytaniu. To nie jest urządzenie do cichego mieszkania.
Trzeba jednak oddać Razerowi, że jego system chłodzenia robi, co do niego należy. Wentylatory utrzymują jednostki CPU/GPU z maksymalną średnią temperaturą wynoszącą około 75 stopni. Jak łatwo się domyśleć, przy takich wartościach aluminiowa obudowa rozgrzewa się, ale na szczęście górne obszary styku metalu ze skórą są dobrze izolowane. Co innego dolne. Tego laptopa zdecydowanie nie powinno trzymać się na kolanach. Pomimo wysokich temperatur, Razer Blade 14 (2017) jest w zasadzie całkowicie odporny na zjawisko throttlingu. Również jednostki CPU. To nie żart ani slogan reklamowy. Po dwóch godzinach rozgrywki wydajność trzeciego Wiedźmina spadła o dwa fps-y. Kapitalny wynik. Zwłaszcza jak na ciepłą wiosnę.
Odporność na temperatury to jedno, ale pod względem hałasu Razer znalazł się pod ścianą. To mankament, którego nie da się dłużej ignorować. Firma musi przestać gonić za mniejszą masą i mniejszymi wymiarami, przekierowując priorytety na system chłodzenia. Tak zrobił Dell, którego świetny Alienware R13 (2017) posiada specjalny „tyłek” wychodzący poza długość górnej klapy. Dzięki niemu system chłodzenia jest po pierwsze bardziej wydajny, po drugie znacznie cichszy.
Największe zalety:
- Każda gra w Ultra ponad 30 fps, każda gra High ponad 60 fps
- Niesamowita odporność na throttling
- Przepiękna obudowa i elegancki szyk
- Wysoka jakość głośników stereo
- Bardzo lekki, bardzo poręczny
- Świetny nie tylko do gier, ale również wielowątkowych programów
Największe wady:
- Zbyt głośny, buczy jak odrzutowiec
- Mało zmian względem modelu z linii 2016 - 2017
- Razer musi myśleć o zmianie panelu FHD na lepszy
- Przejście na procesor Kaby Lake nie daje magicznego dopalacza
Razer Blade 14 (2017) to laptop, w którym doświadczenia premium płynące z użytkowania zderzają się z odrzutowym systemem chłodzenia i bardzo wysoką ceną. Doskonały gładzik, świetne głośniki, bardzo dobra klawiatura i wysokiej jakości materiały nie zagłuszą wentylatorów ani nie sprawią, że domownicy przestaną się wściekać na moje nocne granie. Jestem wielkim, wielkim fanem zielonej marki, ale potrafię oddzielić zamiłowanie do wysokiej jakości produktów od błędnych decyzji i nieprzemyślanych konstrukcji. Omawiany laptop to wypadkowa tych dwóch światów.
Na szczęście wszystko wskazuje na to, że modele z linii 2018 - 2019 nie będą powielać opisywanych problemów.