Tablety nie są przerośniętymi smartfonami, ale dotykowymi komputerami. Dlatego rzadko je wymieniamy
Sprzedaż tabletów spada nieprzerwanie od ponad trzech lat. W 2017 roku nic pod tym względem się nie zmieniło. Nie oznacza to jednak, że tablety umarły. Po prostu jest im bliżej do komputerów niż do smartfonów.
Z najnowszych danych udostępnionych przez IDC wynika, że w całym 2017 roku sprzedano 163,5 mln sztuk tabletów, czyli o 6,5 proc. mniej niż rok wcześniej. Liderem sprzedaży tego typu urządzeń pozostaje Apple, któremu udało się poprawić wyniki sprzedażowe o 3 proc. Jest to zasługa tańszego iPada, który skusił wielu klienów.
Drugie miejsce na podium okupuje Samsung, który zaliczył 6,4-procentowy spadek. Trzecie miejsce należy do Amazona. Firma Jeffa Bezosa sprzedała o 38 proc tabletów więcej niż przed rokiem. Wygląda na to, że Amazon będzie cały czas piąć się do góry na rynku tabletów, ponieważ w ostatnim kwartale 2017 roku udało mu się wyprzedzić Samsunga. W porównaniu z tym samym okresem 2016 roku sprzedaż tabletów Amazonu wzrosła o połowę.
Imponujące wzrosty zanotował też Huawei (28 proc.), zaś Lenovo zakończyło rok spadkiem (6,5 proc.) Wygląda na to, że walka o rynek tabletów rozgrywa się przede wszystkim pomiędzy wyżej wymienionymi producentami. Pozostałe firmy razem wzięte odpowiadają bowiem za sprzedaż zaledwie co trzeciego tabletu i w ciągu 2017 roku zanotowały spadek sprzedaży o 24,1 proc.
Tablety podlegają tym samym prawom rynku co komputery.
Z powyższych statystyk nie wynika wcale, że nie potrzebujemy tabletów. Ta kategoria sprzętowa była potrzebna, jednak zaistniała w świadomości klientów bardzo późno, dopiero w 2010 roku. Przez pierwsze lata były to drogie urządzenia, na które niewielu mogło sobie pozwolić. Potem potaniały, zaś ich wyniki sprzedaży eksplodowały. Swego czasu tablet stał się jednym z najchętniej kupowanych komunijnych i świątecznych prezentów w Polsce.
Przez długi czas uważaliśmy te urządzenia za przerośnięte smartfony. Okazało się jednak, że traktujemy je bardziej jak komputery. Nie zabieramy ich wszędzie ze sobą i używamy raczej w domu lub w biurze. Służą wtedy do prostych zadań, takich jak konsumpcja treści, odpowiadanie na maile oraz porozumiewanie się z bliskimi. Niektórzy nadal używają iPada 2 z 2011 roku. A jak mówi reklamowy klasyk: skoro nie widać różnicy, po co przepłacać?
Smartfony to zupełnie inna para kaloszy.
To modne gadżety, które mamy zawsze przy sobie i używamy ich bez przerwy. Najczęściej do robienia zdjęć, a mobilna fotografia z roku na rok bardzo prężnie się rozwija. Dodatkowo ogrom zadań wykonywanych na smartfonie powodował, że szybciej zauważaliśmy braki w wydajności i chcieliśmy wymienić telefon na nowy. Najchętniej co dwa lata, bo na tyle zazwyczaj podpisujemy umowę z naszym operatorem.
Ten ostatni aspekt może być kluczowy. Telefony stały się już tak dobre, że nie trzeba ich wymieniać co dwa lata. iPhone 6, Samsung Galaxy S6 czy LG G4 to nadal całkiem rozsądne smartfony, który działają wystarczająco płynnie dla większości użytkowników. Mimo to znam sporo osób, które albo już wymieniły, albo zaraz wymienią je na nowsze modele. Bo kończy się umowa, więc i tak warto do niej dobrać coś nowego. Nie kupić, a dobrać.
Tabletu lub komputera nie kupujemy w salonie operatora, ale w sklepie. Płacimy za niego gotówką lub kartą. Nie rozbijamy tego zakupu na raty, a nawet jeśli, to nie jest on ukryty w opłacie za korzystanie z telefonu. Bezpośrednio go odczuwamy, więc wymieniamy go dopiero, gdy musimy. A jak już ustaliliśmy, nie trzeba robić tego zbyt często. Oznacza to, że sprzedaż tabletów prawdopodobnie czeka scenariusz znany z rynku PC. Czyli trwające latami spadki, które ostatecznie zakończą się stabilizacją.