Showmax Polska, czyli geniusz przykrywający swoją nagość
Moi znajomi nie są fanatykami ani wędkarstwa, ani świata mediów i technologii. Traktuję ich jako wyznacznik normalnej części społeczeństwa. Oczywiście - z ograniczonym zaufaniem, na tyle, na ile warszawskich prawników, zręcznie balansujących na granicy dobrej zabawy i alkoholizmu, można w ogóle nazwać reprezentatywną grupą badanych.
I oni coś tam słyszeli o Netflix, kilku ma. Jeden Kamil w miarę regularnie słucha Spotify i podrzuca mi co ciekawsze playlisty. O tym, że HBO w ogóle można oglądać w sieci, na bank nie słyszeli (inna sprawa, że HBO wybitnie im tego nie ułatwia). Za to o Showmax dowiedzieli się niemalże drugiego dnia po zawitaniu platformy do Polski. I to jest w moim przekonaniu imponujące.
Leszek Możdżer w programie Kuby Wojewódzkiego powiedział kiedyś, że talent, to zrobić możliwie dużo z tego, co się ma. Ktoś tam w polskim oddziale Showmax rzeźbi w... błocie. I to naprawdę sztuka wysokiego formatu.
Showmax przykrywa swoją nagość
Showmax jako platforma jest nagi. Przeglądam katalog filmów i seriali. Tam naprawdę trudno jest znaleźć coś świeżego, interesującego. Na konkurencyjnym Netfliksie oglądałem w tym miesiącu już trzy filmy wyprodukowane specjalnie dla platformy w 2017 roku. Na Showmax? Coś tam jest, ale często powiela katalog Netfliksa, często jest już dość mocno wyeksploatowane przez telewizję. Każdy powinien znaleźć dla siebie interesującą pozycję (w moim przypadku była to na przykład Opowieść Podręcznej), ale znów - nie oszukujmy się - na tle Netflix i HBO GO wygląda to biednie.
A mimo to moi znajomi nie gadają o Netfliksie co sobotę, nie przerzucają się hasłem „Spotify” w dyskusjach. Showmax? Jak na tę jakość usługi, nazwa ta pada nadspodziewanie często.
Showmax gra fantastyczny mecz. Gdyby był drużyną piłkarską, byłby Grecją albo FC Porto z 2004 roku. Ucho Prezesa, Patryk Vega, SNL Polska, a nawet odkopany gdzieś z YouTube'a Bartosz Walaszek i nie tylko odzyskane po latach prawa do emisji Kapitana Bomby, ale nawet autorski Egzorcysta. Podczas gdy Netflix i HBO GO sprawiają wrażenie, jak gdyby nie potrafili wskazać naszego kraju na mapie (choć właśnie tworzony jest pierwszy polski serial na potrzeby Netfliksa, a statyści dostają w nim 4 złote za godzinę - mnie to nie przeszkadza, ale wiele osób ta historia bulwersuje). To wszystko polane sosikiem, którym jest serial Botoks.
I to są próby przypodobania się gawiedzi, ale nie licząc mariażu z Patrykiem Vegą, nie są to próby tandetne. Showmax umiejętnie odgrzebuje ludyczność nawet środowisk wielkomiejskich. Idąc ich tropem rozumowania - myślę, że dobrze kombinuję - w drugiej połowie roku ogłoszą, że na wyłączność wyprodukowali polski (udany) remake Przyjaciół oraz Chłopaki Nie Płaczą 2.
Showmax Polska, czyli geniusz
Drugim elementem układanki, który również wydaje mi się niezbędny, jest mariaż z siecią Play. Otóż zawsze się zastanawiałem, komu tak naprawdę bardziej zależy na współpracy Tidala z Play - usłudze czy operatorowi. Kazus Showmax podpowiada mi, że to usługa jest beneficjentem tego, że operator wrzuca ją w pakiecie. Dzięki temu o platformie wiedzą nie tylko moi przyjaciele i znajomi. Wiedzą o niej również ich rodzice. Bo takie fajne. Bo dali gratis przy podpisywaniu abonamentu. Bo - patrz - jest „To skomplikowane” z Meryl Streep.
Cytując Leszka Możdżera: geniusz, geniusz, geniusz. Genialni są ludzie, którzy ogrywają im ten wcale nie taki znowu wybitny produkt na rynku polskim, ale i genialni są ci z centrali, którzy im na coś takiego pozwalają. W przeciwnym wypadku Showmax pałętałby się na rynku medialnym gdzieś między player.pl a moviebox.pl (to to, co tam sobie w ramach jakiegoś abstrakcyjnego pomysłu puszczali kiedyś premierowe odcinki Historii bez cenzury).