1200 incydentów z dronami to za dużo. Komisja Europejska zapowiada zmiany
Komisja Europejska przyjrzała się dronom, które stają się coraz większym problemem. W ubiegłym roku odnotowano aż 1200 incydentów z ich udziałem.
W połowie 2015 roku doszło do pamiętnego incydentu nad lotniskiem Chopina, gdzie przy lądowaniu piloci Lufthansy zauważyli drona lecącego na trasie samolotu. Załoga samolotu zareagowała wzorowo i na szczęście nikomu nic się nie stało, ale loty w strefach lotnisk niestety nadal się zdarzają, a są wyjątkowo niebezpieczne i nielegalne.
Od tego czasu w Polsce nie mieliśmy tak poważnych sytuacji, ale w skali Europy problem jest coraz większy. W ubiegłym roku na terenie Unii Europejskiej odnotowano aż 1200 niebezpiecznych incydentów z udziałem dronów. Mowa tu o sytuacjach, kiedy drony zbliżyły się niebezpiecznie blisko samolotów pasażerskich.
Komisja Europejska chce wprowadzić zaostrzenie prawa
W piątek KE zaapelowała do państw członkowskich Unii Europejskiej o przyspieszenie prac nad nowym prawem. Jak pisze TVN 24 BIS:
Problem polega na tym, że obecne regulacje UE dotyczą statków powietrznych ważących powyżej 150 kg, natomiast coraz więcej problemów sprawiają konsumenckie drony. Mniejsze drony są regulowane przez przepisy każdego kraju osobno. Powstał pomysł, by wprowadzić wspólną politykę regulacji bezpieczeństwa lotnictwa w tym zakresie.
Europa chce iść śladami Stanów Zjednoczonych.
W Stanach Zjednoczonych przepisy lotnicze są regulowane przez agencję rządową FAA (Federal Aviation Administration), która od kilku lat bardzo aktywnie kontroluje konsumencki rynek dronów. W sierpniu ubiegłego roku weszły w życie nowe regulacje.
Jak to wygląda w praktyce? Przykładowo, największy producent dronów, firma DJI, była zmuszona wprowadzić do oprogramowania swoich kopterów system GEO (Geospatial Environment Online).
Dzięki łączności GPS dron wie, gdzie się znajduje, a oprogramowanie dba o to, by nie poruszać się po niewłaściwych obszarach.
W systemie DJI GEO teren Stanów Zjednoczonych jest podzielony na kilka stref. W zielonych mogą latać wszyscy, w żółtych mogą latać tylko zweryfikowani użytkownicy (dzięki czemu można łatwiej namierzyć niesfornego operatora), a w czerwonych nie można latać wcale. Dosłownie. W takiej strefie dron po prostu nie wystartuje. Przykładem takiego obszaru jest np. cały Waszyngton.
System GEO działa też na trenie kilku europejskich państw (nie działa w Polsce), ale nie jest tak rozbudowany jak w Stanach. Kto wie, być może po naciskach Brukseli system będzie wdrożony w całej Unii Europejskiej.
W Polsce przepisy stały się bardziej liberalne.
W sierpniu ubiegłego roku zniesiono uciążliwy przepis, który wymagał ubiegania się o zgodę na lot nad miastami powyżej 25 tys. mieszkańców. W większych miastach pojawiało się nawet 30 takich wniosków dziennie.
Teraz prawo jest bardziej liberalne, choć nadal lotniska są świętością. Jeżeli masz małego drona o wadze do 0,6 kg (np. DJI Spark), możesz latać bez zezwoleń w odległości 1 km od lotniska, do wysokości 30 m. Jeśli masz cięższego drona (np. DJI Phantom), możesz go używać bez zgłaszania w odległości 6 km od lotniska, o ile nie wzlecisz na wysokość powyżej 100 m.
Nadal istnieje podział na loty komercyjne i niekomercyjne (czyli rekreacyjne lub sportowe). Jeśli zarabiasz na nagrywaniu z drona, musisz mieć świadectwo kwalifikacji, ale za to możesz latać w mieście (z zachowaniem bezpiecznej odległości i w widocznej kamizelce odblaskowej). Jeśli latasz rekreacyjnie i bez świadectwa, musisz zachować odległość 100 metrów od zabudowań lub zgromadzeń ludzi, lub 30 metrów od pojedynczych osób i pojazdów.