Nasze dzieci nie będą mówić „idę do sklepu”? Będą „chodzić do Amazonu”
Posuń się Google, z drogi Microsofcie. Podczas gdy wy tworzycie coraz lepsze rozwiązania informatyczne, to Amazon skutecznie miesza świat cyfrowy i analogowy. I jest na dobrej drodze do wykurzenia was obu z rynku.
Amazon bardzo słusznie kojarzy nam się głównie z czytnikami Kindle i gigantycznym sklepem internetowym. Niektórym, również słusznie, z chmurą obliczeniową. Tymczasem korporacja ta próbuje swoich sił w wielu, wielu, wielu branżach. I to z coraz większymi sukcesami.
Firma została założona przez Jeffa Bezosa na przełomie 1994 i 1995 roku. Jak tłumaczy Bezos, powstała by „niczego nie żałować”. To były czasy boomu na internetowe przedsiębiorstwa i choć sam Bezos miał wiele wątpliwości, postanowił spróbować. Firma zaczynała jako sklep internetowy, oferujący możliwość zamówienia książek przez Internet. Truizmem byłoby stwierdzenie, że pomysł Bezosa był strzałem w dziesiątkę. Już w 1997 roku firma weszła na giełdę NASDAQ.
„Nie będziemy zarabiać przez pierwsze cztery do pięciu lat”
Idea technicznego startupu jest dziś bardzo powszechna, ale pod koniec ubiegłego tysiąclecia wprowadzenie na rynek międzynarodowej firmy, która z początku nie ma najmniejszych szans, na zarobienie na siebie musiało wymagać nie lada odwagi. A także sprytu i przebiegłości by pozyskać inwestorów.
Bezos, mimo ryzykownego planu, wiedział, co robi. Amazon nie tylko przetrwał swoje wymagające finansowo początki, ale też wyszedł relatywnie bez szwanku po pęknięciu tak zwanej bańki internetowej na początku bieżącego stulecia.
Swoje pierwsze pieniądze zarobił w 2001 roku: 5 mln dolarów przy przychodach przekraczających 1 mld dolarów. Wkrótce po tym, jak Bezos trafił na okładkę Time’a i zyskał przyznawane przez ten tytuł prestiżowe wyróżnienie „Person of the Year” za popularyzację zakupów przez Internet.
Biznes to nie tylko chłodne kalkulacje, czasem wystarczy by ktoś cię wkurzył.
Sam Bezos nigdy tego otwarcie nie przyznał, nie wiadomo więc, ile w następnym zdaniu jest prawdy, a ile miejskiej legendy. Rzekomo firma wyszła poza internetowy handel z uwagi na żywioną przez Bezosa urazę do prezesa Barnes&Noble, który nazwał firmę Amazon „kłamliwą”. Poszło o slogan reklamowy „największa księgarnia świata”. Bo przecież Amazon „nie jest księgarnią, a co najwyżej pośrednikiem”.
Jednak dopiero w ubiegłym roku Amazon wyszedł na ulice. I to dosłownie. Co prawda na razie skromnie, ale liczba placówek cały czas się zwiększa. Zaczęło się od sklepów spożywczych Amazon Go, w których nie ma kas ani kasjerów, a specjalne czujniki, które same wiedzą, co wybrał klient i jaką kwotą obciążyć amazonowe konto klienta.
W tym miesiącu Amazon wszedł w rynek handlu analogowego na poważnie. Za 13,4 mld dol. przejął sieć supermarketów Whole Foods, do której należy ponad 400 sklepów. Tym samym Bezos wysłał Walmartowi jasny sygnał: „uważaj, idziemy po ciebie”.
To nie Google Cloud, to nie Microsoft Azure, a Amazon Web Services rządzi chmurą.
Chmura Amazonu została uruchomiona w połowie 2002 roku, by „zapewnić młodym informatykom miejsce do rozwoju”. Z początku była relatywnie nieśmiałym projektem, a jej losy nie były pewne. Amazon co rusz eksperymentuje z elektroniką użytkową z różnym skutkiem. Kindle jest gigantycznym sukcesem, Echo zapowiada się na podobny. Z kolei telefony i tablety Fire to sprzęt, o którym zapewne mało kto pamięta.
Sukcesu AWS nie przewidział więc nikt i dopiero w 2006 roku firma zdała sobie sprawę, że stały wzrost ruchu w jej chmurze to coś, czemu warto się przyjrzeć. Usługa więc została uruchomiona na nowo, tym razem z backendem i infrastrukturą gotowymi nie tylko dla młodych programistów, ale również dla średnich i dużych firm i korporacji.
Pierwszy zysk usługa AWS wykazała dopiero dwa lata temu. Cierpliwość jednak się opłaciła, dziś Amazon Web Services jest najchętniej wykorzystywaną chmurą obliczeniową na świecie, znacznie popularniejszą od gigantów rynku informatycznego pokroju Microsoftu i Google’a.
Myśleliście, że to by było na tyle? Hi hi, tośmy się pośmiali.
Amazon jest nie tylko największym sklepem internetowym, największą księgarnią z e-bookami, największą chmurą obliczeniową czy rosnącą siecią supermarketów. I nie mówię tu tylko o mniejszych przedsięwzięciach które „nie wyszły”, tak jak telefony komórkowe i tablety.
Amazon to też Amazon Maritime, przewoźnik morski, który nie posiada własnej floty, ale poprzez wynajem cudzej jest w stanie z łatwością przewozić duże ilości towarów z Chin do Stanów Zjednoczonych.
Amazon to również Audible.com, czyli jedna z największych firm na świecie tworzących treści dźwiękowe, takie jak audiobooki czy programy radiowe. Amazon to również Brilliance Audio, czyli wydawca audiobooków.
Nie zapominajmy, że Amazon to też ComiXology, czyli coś w rodzaju iTunes dla komiksów. No i Amazon to również Goodreads, a więc gigantyczna baza danych książek. Częścią Amazonu jest również Shelfari (usługa społecznościowa dla książkoholików) i firma spedycyjna Bejing Century Joyo Courier Services.
Nie zapominajmy, że Amazon to też gigant multimediów i cyfrowej rozrywki. Oferuje usługi podobne do Netfliksa, a Twitch.tv to największa telewizja e-sportowa na świecie, bliska monopolistycznej pozycji na tym rynki.
Wspominałem, że Jeff Bezos, tak jak Elon Musk, chce wysyłać ludzi w kosmos?
O firmie Blue Origin porozmawiamy jednak innym razem, bo ta w żaden sposób nie jest związana z Amazonem. Jedno jednak jest pewne: ambicja Bezosa to absolutne zdominowanie rynku jakiegokolwiek handlu. Co gorsza, bo żaden monopol nie jest pożyteczny, jest na dobrej drodze by to osiągnąć. Amazon bowiem jest jedną z najsprawniej i najmądrzej prowadzonych firm na świecie.
Kto wie, może nasze dzieci lub wnuki nie będą już mówić „idę do sklepu”. Bo przecież będą „chodzić do Amazonu”. Sam jestem użytkownikiem wielu usług tej firmy, bo są – tak po prostu – bardzo dobre. Obawiam się jednak jej potęgi, bo wygląda na to, że w kluczowych sferach jej działalności nikt nie jest w stanie im podskoczyć.