Sprawdziłem nową funkcję Instagrama. Nic dziwnego, że Facebook się nią nie chwali
Instagram na iPhone’a doczekał się kolejnej aktualizacji, która wprowadza bardzo długo oczekiwaną funkcję. Po jej przetestowaniu przestaje jednak dziwić, że Facebook się nią specjalnie nie chwali.
Aplikacja Instagramu doczekała się ostatnio kompletnego wizualnego odświeżenia na wszystkich platformach. Szkoda tylko, że jej twórcy od kilku lat nie są w stanie dołączyć wsparcia dla podstawowych funkcji iOS-a - a gdy te już się pojawiają, to ich implementacja woła o pomstę do nieba.
Instagram do iPhone’a ma wiele ułomności.
Nowa szata graficzna i krzykliwa ikonka nie są w stanie przykryć tego, że pod względem technicznym Instagram napisany na potrzeby urządzeń z systemem iOS pozostawia wiele do życzenia. Jedną z większych bolączek był brak wsparcia rozszerzeń.
Z powodu lenistwa deweloperów 2,5 roku od wprowadzenia systemowego menu udostępniania nie było możliwości wgrania do serwisu zdjęcia bezpośrednio z galerii. W celu wrzucenia zdjęcia na Instagram trzeba było uruchomić aplikację.
To się wreszcie zmienia, ale jest tylko jedno “ale”.
W ostatniej aktualizacji Instagramu dla iPhone’a pojawiła się wreszcie funkcja udostępniania zdjęć bezpośrednio w galerii. W changelogu o niej nie wspomniano, a zawiera on tylko wyświechtaną formułkę o łataniu błędów, ale edytując menu udostępniania fotografii można odszukać nową pozycję.
Po włączeniu tej funkcji następuje jednak spore rozczarowanie. Okazuje się, że po wybraniu ikonki Instagramu z menu udostępniania w galerii można jedynie… dodać opis do fotografii. Nie da się dodać filtra, oznaczyć profilu ani wybrać lokalizacji.
To rozwiązanie tak bezużyteczne, że nic dziwnego, że Instagram się tym nie chwali.
Mam nadzieję, że w kolejnych wersjach ten mechanizm zostanie dopracowany, ale i tak Facebookowi należy się żółta kartka za traktowanie użytkowników jak testerów oprogramowania. Brak wygodnego udostępniania zdjęć to nie jedyny problemu Instagramu i jak na razie nie zapowiada się, by ktoś się nimi miał zająć.
Daleko nie szukając można nadmienić, że Instagram nadal nie ma aplikacji w wersji na iPada. Chociaż Facebook zablokował możliwość wyświetlania strumienia zdjęć w przyjaznej dla oka formie innym aplikacjom i zmusza tym samym do korzystania na tablecie z wersji przeglądarkowej.
Od lat też czekam i doczekać się nie mogę licznika powiadomień przy ikonie wskazującego liczbę nieprzeczytanych powiadomień i komentarzy. Ten licznik, z którego korzystają praktycznie wszystkie aplikacje, wskazuje wyłącznie liczbę nieprzeczytanych prywatnych wiadomości, z których korzysta się przecież znacznie rzadziej niż np. z komentarzy.