REKLAMA

Te pomysły Amazonu konkurencja powinna skopiować jak najszybciej

Choć w Polsce mamy ich mocno okrojone wersje, tak cyfrowi asystenci rozumiejący język naturalny wydają się być świetnym pomysłem. Tylko czemu nadal dostępni są wyłącznie w skomplikowanych, wielozadaniowych i wyjmowanych na życzenie urządzeniach?

21.04.2016 08.31
Amazon Echo Dot i Tap i Alexa w przeglądarce
REKLAMA
REKLAMA

Z Cortaną nie mam za wiele wspólnego, bo mieszkam w Polsce. Jestem jednak szczerze zakochany w usłudze Google Now. To jedna z tych rzeczy, którą firma Google zrobiła dobrze i bardzo żałuję, że jest zamknięta na produkty i usługi, za którymi niespecjalnie przepadam. Cyfrowi asystenci, po odpowiednim wyszkoleniu, faktycznie oszczędzają nam czas i ułatwiają codzienne życie. Są inteligentni, dobrze zaprojektowani, a ich proaktywność robi wrażenie. I choć są ciut przerażający, wszak wiedzą o nas tak wiele, tak na dobrą sprawę wykorzystują i przetwarzają w inteligentny sposób dane, które i tak są o nas zbierane.

Cortana i Google Now, a także Siri, „mieszkają” w naszych urządzeniach ogólnego zastosowania. Google Now i Siri znajdziemy w tabletach i telefonach, a Cortanę oprócz tego w komputerach PC. W sprzętach, które teoretycznie mamy przy sobie, ale jednak nie są tuż obok nas od razu gotowe do działania. Niby niewiele nas od tego dzieli, wyjąć telefon z kieszeni, nacisnąć odpowiedni przycisk i już. Jest to bez wątpienia bardzo wygodne, ale… Amazon wymyślił coś lepszego.

Amazon Echo i Amazon Tap

Oj wiem, informowaliśmy o nich już dawno temu. Po prostu naszła mnie pewna myśl, przeglądając prasę i widząc informacje o tym, że trwa promocja na te urządzenia. Nie znam tych produktów, nigdy z nimi nie obcowałem i nie mam pojęcia na ile użyteczna jest Alexa, a więc cyfrowy asystent Amazonu wbudowany w te głośniki. Jedno wiem na pewno: sam pomysł na te urządzenia jest strzałem w dziesiątkę.

Głośniki Amazonu sobie po prostu stoją. W kuchni, w salonie czy gdzie tam najczęściej w domu przesiadujemy. I są zawsze gotowe, by nam pomóc, nawet jeżeli mamy czymś zajęte ręce. „Hej, Alexa, o której wieczorem jest film w telewizji?” pytam mieszając składniki na obiad. „Hej, Alexa, jaki jest najwyższy szczyt w Australii?” pytam podczas gry towarzyskiej w salonie. „Hej, Alexa, zamów mi kolejny tom tej książki, co wcześniej zamawiałem na Amazonie” mówię wychodząc z domu. Tego typu scenariusze nie są możliwe przy użyciu jakiegokolwiek innego asystenta.

Jasne, w teorii różnica jest znikoma. Wystarczy wyjąć z kieszeni iPhone’a czy inną Lumię, wcisnąć guziczek lub po prostu powiedzieć „OK, Google” czy „Hey Siri” na obsługującym to urządzeniu, i zadać to pytanie. Jednak brak konieczności robienia czegokolwiek powoduje ogromną różnicę, przynajmniej w moim odczuciu.

REKLAMA

Takie domowe urządzenie, którego jedynym przeznaczeniem jest bycie fizyczną reprezentacją Google Now, Cortany czy Siri to coś, co bym chciał mieć w domu (gdybym mieszkał w innym kraju, niż Polska).

I zupełnie nie rozumiem dlaczego nikt inny jeszcze na to nie wpadł.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA