Chris Capossela, jedna z najważniejszych osób w Microsofcie, odpytany „na żywo” przez blogerów
Główny szef marketingu w Microsofcie odpowiada bezpośrednio przed Satyą Nadellą. To jedna z najlepiej poinformowanych osób na temat tego, co się dzieje w jego własnej firmie. To też jedyna osoba przygotowana do kontaktu z mediami. A Microsoft rzucił ją na pożarcie tygrysom.
Mary Jo Foley to najprawdopodobniej najlepsza dziennikarka na świecie specjalizująca się w pisaniu o Microsofcie. Z kolei Paul Thurrott to najprawdopodobniej najlepszy bloger na świecie piszący… tak, zgadliście, o Microsofcie. Te dwie osoby, tuż przed Świętami, spotkały się w cyberprzestrzeni i postanowiły porozmawiać o wzlotach i upadkach Microsoftu w mijającym roku. Wywiad jest niesłychanie ciekawy do przesłuchania, jednak cały program, nagrany w ramach podcastu Windows Weekly, trwa kilkadziesiąt minut i jest w całości w języku angielskim. Nie macie czasu? No, ale macie mnie.
Wywiad ten warto streścić, bowiem Caposella nie został wystawiony do odpowiadania na trudne pytania osobom, które o Microsofcie wiedzą tyle, ile przeczytali na kilka dni przed wywiadem. To weterani tej tematyki, znający doskonale słabe i mocne strony tej firmy. Są niezależni i, w co szczerze wierzę czytając od lat ich materiały, nieprzekupni. Oto, co zdołali wyciągnąć od jednej z najważniejszych szych w Microsofcie. Na samym dole tej notki znajdziecie oryginalny zapis wywiadu.
„Wierni, nie traćcie wiary”
To mógł być najlepszy moment Microsoftu na przełamanie złej passy i przebicie się na rynek telefonów komórkowych. Niestety, tak się nie stało. Windows 10 w wersji mobilnej został wydany na rynek zbyt wcześnie, przez co telefony z tym systemem potrafią sprawiać problemy. Szansa na dobre pierwsze wrażenie przepadła, a to może oznaczać, że cały plan spalił na panewce. I co teraz?
Capossela potwierdził istnienie mitycznego Surface Phone (choć nigdy go tak nie nazwał). Zapowiedział, że Microsoft pracuje nad „duchowym spadkobiercą” odnoszącej sukces linii Surface i że będzie to właśnie telefon. Niestety, projekt ten jest, jak przyznaje Capossela, nadal w powijakach. Więc jeżeli macie ochotę na „sztandarowy” telefon z Windows 10, zakupu Lumii 950 XL nie ma co odkładać w oczekiwaniu na ów telefon-widmo.
Potwierdził też, że mobilny Windows 10 jest dla wielu użytkowników, szczególnie tych młodszych, problematycznym wyborem. Zgadza się, że brak takich aplikacji jak Snapchat jest bardzo dobrym powodem by nie kupować telefonu z Windows 10. Microsoft nie zamierza jednak odpuszczać, choć strategia na zachęcanie twórców do pisania aplikacji na telefony z Windows się znacznie zmieniła w porównaniu do tej związanej z Windows Phone. Microsoft stawia wszystko na odniesiony już sukces na komputerach PC i hybrydach. Liczy na to, że skoro Windows 10 jest popularny na większych urządzeniach, to chętnych do tworzenia na niego aplikacji nie zabraknie. A skoro te się pojawią na komputery i tablety, to siłą rzeczy zagoszczą, z racji swojej uniwersalności, na telefonach.
„Nie, nie przestaniemy być natarczywi”
Caposella nie był już tak pokorny gdy był odpytywany o nagabywanie użytkowników Windows 7 i Windows 8.1 o aktualizację do Windows 10. Komunikaty o dostępności nowego systemu coraz bardziej przypominają złośliwy adware a Microsoft… nie widzi w tym nic złego. I nie zamierza przestawać. Co oczywiście jest idiotyczną taktyką.
Twierdzi, że „tak, firma bardzo się stara, by wszystkich przepchać do Windows 10 i będzie dalej to robić”, skarżąc się wręcz, że „ciężko przestawić wszystkich na nową platformę bez rozzłoszczenia paru osób”. Obawiam się jednak, że takie nagabywanie rozzłości większą ich ilość niż „parę”. Windows 10 jest fajny, bezpieczny i darmowy. Rozumiemy to. Jednak chcemy mieć wybór. Nawet jeżeli na złość babci odmrażamy sobie uszy.
Caposella uważa jednak, że to nagabywanie odbywa się dla wspólnego dobra, bo „czuje odpowiedzialność za to, by przenieść ludzi „do znacznie lepszego, lepiej zabezpieczonego miejsca niż dziesięcioletni Windows 7”. Twierdzi też, że cała kadra kierownicza, w tym Satya Nadella, jest zaangażowana w projektowanie kolejnych, nagabujących komunikatów i okienek.
Fuj.
„Jeżeli chodzi o chmurę, to mamy tylko jednego rywala, choć faktycznie jest liderem”
Capossela uważa, że na rynku przetwarzania danych w chmurze liczą się tylko dwie firmy. Pierwszą jest oczywiście jego własna, oferująca chmurę Azure, oraz Amazon. Inne, jego zdaniem, nie mają większego znaczenia.
A co z Google? Caposella zauważa, że firma ta nie ma możliwości stawać w szranki z Amazonem i Microsoftem z uwagi na jej strukturę i logistykę. Celem Google’a nie jest oferowanie chmury, a sprzedaż reklam, jak zauważa szef marketingu Microsoftu. Ta jest środkiem, w żadnym wypadku celem. A to oznacza, że choć „serce Google’a bije w Internecie”, tak „firma, której 97 proc. przychodów pochodzi z reklam” nie ma nic do zaoferowania korporacjom. Właśnie z uwagi na powyższe, co wyklucza powierzenie jej krytycznych danych firmowych.
Co dalej?
Przyszły rok ma nas zaskoczyć jeżeli chodzi o Windows 10. Microsoft jest świadom jego technicznych niedoróbek, związanych z wydajnością i stabilnością i szykuje dla nas coś, co „zrobi na nas duże wrażenie” i ma mieć związek nie z funkcjami, a właśnie z kulturą pracy samego systemu.
Pierwsza połowa roku powinna być jednak dość… nudna. Zapewne pojawią się całkiem interesujące nowości, ale bez większych przełomów. Pierwsze „imponujące” nowości czekać nas mają dopiero na przełomie wiosny i lata.
No to czekamy…