REKLAMA

Nie oszukujmy się - oryginalności w „Pakcie” nie ma za grosz. Ale może to i lepiej

Jakość polskich seriali, szczególnie tych tworzonych na zamówienie telewizji publicznej, wszyscy dobrze znamy. Tym bardziej więc trzeba doceniać każdą inicjatywę, która wychodzi poza miernotę polskich produkcji. „Pakt” od HBO Polska, mimo iż oryginalnością nie grzeszy, z pewnością na docenienie zasługuje. Przynajmniej takie mam zdanie po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków serialu.

Nie oszukujmy się – oryginalności w „Pakcie” nie ma za grosz. Ale może to i lepiej
REKLAMA

Słuchy chodziły, że HBO Polska nie było zadowolone z wyników poprzedniej swojej produkcji „Wataha” - serialu, który rok temu mocno podzielił krytyków. Serial ponoć nie przyniósł HBO takiej oglądalności i takiego wzrostu nowych subskrypcji HBO GO, na jaki liczono. Nie zdecydowano się więc na kręcenie drugiego sezonu, mimo iż fabuła „Watahy” mocno go sugerowała.

REKLAMA

W HBO postanowiono iść nieco inną drogą. Zamiast polegać na własnych polskich, oryginalnych scenariuszach, z którymi - jak sugerują krytycy - wciąż mamy spory problem, zdecydowano się przejąć prawa do formatu norweskiego i osadzić go w polskich realiach.

I tak mamy dziś „Pakt”, który jest polską wersją serialu „Układ”, który można oglądać na kanale Ale Kino+.

Tak się akurat składa, że norweski serial widziałem i po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków „Paktu” na HBO GO, jest dla mnie oczywiste, że będzie to wierna kalka norweskiego pierwowzoru. Nie jest to żaden zarzut, po prostu stwierdzenie faktu.

Tyle, że to o tyle istotne, iż HBO Polska i producenci serialu prowadzą w mediach jakąś dziwną kampanię, która ma dowodzić, jak bardzo „Pakt” odbiega od „Układu”. W sobotę słuchałem nawet radiowego wywiadu, w którym producenci serialu rozpływali się nad gigantyczną pracą, którą mieli wykonać wspólnie z polskimi scenarzystami „Paktu”.

mammon

Po obejrzeniu dwóch odcinków polskiego serialu, ja tej przesadnie twórczej pracy polskich scenarzystów nie widzę, no chyba, że mówimy o dość śmiesznych w zasadzie nawiązaniach do polskich wydarzeń - afery podsłuchowej, czy najazdu służb na siedzibę tygodnika „Wprost” i szarpaniny o komputer red. Latkowskiego.

Mamy więc próbę HBO Polska o zupełnie innym charakterze, niż w przypadku „Watahy”.

Od jej powodzenia, lub nie, zależą pewnie przyszłe produkcje - będą albo bardziej oryginalnie polskie (jak „Wataha”), albo bardziej adaptacyjne (jak „Pakt”).

Oprócz zaadoptowanego scenariusza, „Pakt” uderza jeszcze czymś innym - garściami zachłannie czerpie z dokonań najlepszych amerykańskich seriali. O ile ja pozwalałem sobie szukać podobieństw pomiędzy „Watahą” a pierwszym sezonem „True Detective”, to w przypadku „Paktu” podobieństw do drugiego sezonu „Detektywa” szukać już nie trzeba - są bezwstydnie oczywiste.

Ja wręcz przecierałem oczy ze zdumienia patrząc na czołówkę „Paktu”, która wygląda na dosłowną wariację czołówki „Detektywa 2”, a następnie zastanawiałem się, czy kadry infrastruktury drogowej Warszawy z lotu ptaka różnią się czymkolwiek od identycznych kadrów Los Angeles z serialu z Colinem Farrellem. Nie różniły się.

Powtórzę więc i w tym przypadku - nie jest to żaden zarzut, po prostu stwierdzenie faktu. Nie wiem tylko, po co się oszukiwać.

Ja tam zresztą bardzo się cieszę, że powstają w Polsce takie seriale jak „Pakt”, czy wcześniej „Wataha”. Na polskim ugorze, takie produkcje jawią się jako coś wyjątkowego i wspaniałego. Lubię sobie wmawiać, że to nas przybliża do polskich produkcji, które nie będą odbiegać od tych najlepszych z Ameryki, czy Wielkiej Brytanii.

Co jak co, ale na razie nie możemy marzyć o polskich produkcjach na miarę „Narcos” od Netfliksa, „Mr Robot” od USA Network, czy choćby „Wallander” od brytyjskiej BBC.

REKLAMA

Cieszmy się więc tym, co przynosi „Pakt”.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA